We wtorek byłem na przedpremierowym pokazie "Harry'ego Browna". Rewelacja! Każdy konserwatysta powinien to zobaczyć!
Akcję osadzono na parszywych londyńskich przedmieściach. Całość (podobnie jak w "Gran Torino") zbudowana jest wokół dość schematycznego konfliktu starego weterana z brutalnie zakłócającą jego spokój osiedlową, młodocianą gangsterką. Główny bohater (zagrał go doskonale dwa razy wyróżniany Oscarem, 76-letni Michaela Caine) postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i film, który zaczyna się niczym leniwe kino psychologiczne, zmienia się w thriller by skończyć się w tempie kina akcji. Im więcej leje się krwi, tym bardziej zaciera się różnica między samosądem, zemstą i samoobroną. Zero moralizowania, banałów i efekciarstwa. Obraz jest realistyczny, mroczny i boleśnie prawdziwy. Świetne aktorstwo, dialogi, zdjęcia i dźwięk.
Całość produkcji była szczegółowo konsultowana z londyńską policją. Reżyser (debiutujący Daniel Barber) o filmie mówił: "Najważniejsze jednak, że przestajemy udawać, że naszym największym problemem dzisiaj są banki. To bzdura", a Michael Caine podkreślał, że rola ma dla niego charakter osobisty, podobno deklaruje konserwatywne przekonania i ostro piętnuje politykę Labour Party. Nic więc dziwnego, że ich obraz jest jedną z najlepszych filmowych krytyk rozpadu więzi społecznych, zdziczenia obyczajów oraz upadku edukacji i wychowania.
Rzepa dziś pochwaliła film w żenująco zdawkowej recenzji ("pokazuje świat, który dorosłym wymknął się spod kontroli"), a Wyborcza wczoraj skrytykowała ("od początku przeczuwamy, jak to się dalej rozwinie") w dłuższym i ciekawszym tekście. Inne media najwyraźniej olały temat. Film w Polsce promowany jest głupkowatym hasłem "Zło złem zwyciężaj" które ma się nijak do filmu i nie należy się nim przejmować. Jeszcze raz polecam!
Recenzja z Rzeczpospolitej
Recenzja z Wyborczej
Trailer
Inne tematy w dziale Kultura