Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak
924
BLOG

Krytyka esencjalizmu "z prawa" (uwagi polemiczne)

Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Pretekstem do tego wpisu i reaktywowania mojego bloga po ponad pół roku milczenia jest dość interesujący wpis Krzysztofa T., który podjął na swoim blogu po wielokroć już przedyskutowany temat różnic pomiędzy prawicą, a lewicą. Każdy z nas pewnie widział dziesiątki dychotomicznych zestawień najróżniejszych postulatów programowych, haseł i idei. Pewnie wielu, nie pomijając niżej podpisanego, samemu takie formułowało. Propozycja Krzysztofa jest o tyle wartościowa, że ma aspiracje rzecz ująć syntetycznie, stąd zwraca się ku filozofii.

Pomysł dopatrywania się w tle idei prawicowych esencjalizmu, a źródeł idei lewicowych wskazywania w antyesencjalizmie na pierwszy rzut oka - pomijając pewną jednowymiarowość tego ujęcia - wydaje się całkiem atrakcyjny. Prawica miałaby wierzyć, że "pod powierzchnią zjawisk kryje się właściwa istota rzeczy, że istnieje jakiś ukryty sens, prawda tego świata i obiektywne wartości", lewica zaś nie podzielać "przekonania o istnieniu niezmiennej natury wszystkich bytów (albo o możliwości poznania tejże)". Z tego miałyby wynikać odmienne poglądy co do natury ludzkiej, a z nich z kolei lewicowa tendencja do inżynierii społecznej i poszukiwania Nowego Człowieka i prawicowa zachowawczość i sceptycyzm względem rewolucyjnych wielkich projektów.

Wszystko to z grubsza brzmi sensownie, ale jeśli zajrzeć pod "powierzchnię zjawisk" to kolejno ujawniają się jednak poważne słabości takiej koncepcji. Abstrahuję już od faktu, że terminy prawica i lewica są nieostre i najróżniej definiowane, oraz że w zasadzie konsekwentna, integralna prawicowość, znajdująca swój wyraz w tradycjonalizmie, nakazywałaby radykalnie odrzucić tego typu "porewolucyjny" aparat pojęciowy.

O ile teza, iż wszelkie formy antyesencjalizmu muszą prowadzić do lewicowości (zbiór wszelkiego sortu błędów w myśleniu o polityce) wydaje się dla mnie dość oczywista, o tyle wcale nie jest dla mnie pewne, że przyjęcie esencjalizmu jest gwarancją dojścia do "prawicowych" wniosków w sferze idei.

Po pierwsze cały nurt modernistycznej myśli lewicowej jest w zasadzie (jak sam modernizm) esencjalistyczny. Koncept "dezalienacji" to nic więcej, jak retoryka, która wyraża jednak jakąś "twardą" diagnozę opartą na konkretnych założeniach. Dopiero wraz z negacją modernizmu i nastaniem postmodernistycznych dyskursów możliwa i opłacalna się stała metapolityczna afirmacja antyesencjalizmu. Po drugie natomiast najwartościowszy trzon myśli prawicowej wyrasta z filozofii tomistycznej, która zrewidowała "błąd esencjalizmu" i była później zaciekle zwalczana przez esencjalistyczne szkoły filozoficzne.

Bo jeśli mamy się precyzyjnie posługiwać terminami filozoficznymi (przypominam wywód Krzysztofa nt. terminu "postpolityka" z jednej z poprzednich notek) to nie możemy traktować esencjalizmu li tylko jako punkt wyjścia do swobodnych publicystycznych refleksji, ale jako pewną konkretną koncepcję z obszaru filozofii bytu, która utożsamia istnienie bytu z jego istotą (resp. formą).

Esencjalizm będzie więc bliski platońskiemu idealizmowi i w sporym stopniu arystotelizmowi, ale sprzeczny już będzie z metafizyką Tomasza z Akwinu, który zrewidował "błąd esencjalizmu" przydając kluczową rolę samodzielnej kategorii istnienia i unikając tym samym paradoksów esencjalizmu związanych z problemem natury Absolutu. Nie przypadkowo paradoksy te najmniej przeszkadzały filozofom niereligijnym, logiczne trudności z uzgodnieniem bytu Pierwszego Poruszyciela z resztą istniejących bytów nie zajmowały ich zanadto i stąd pewnie stopniowe orbitowanie esencjalizmu od metafizyki ku ontologii, która po "przełomie nominalistycznym" była już odległa realizmowi metafizycznemu, a więc i w sposób oczywisty stała się odległa myśli proto-prawicowej, która wyrastała z chrześcijaństwa i z tomistycznej, realistycznej metafizyki i antropologii.

Myślę, że kilka interesujących myśli na ten temat znaleźć będzie można w świeżo wydanej pracy habilitacyjnej dra Pawła Milcarka, która skupia się na kilku przełomowych momentach filozofii średniowiecznej, wśród nich właśnie na problemie zlekceważonego przez esencjalizm "istnienia" i osobie Awerroesa, niechętnego Kościołowi filozofa esencjalistycznego właśnie, o nim też pisze (w zdecydowanie negatywnych) konotacjach prof. Adam Wielomski w swej najnowszej książce "Między Atenami a Jerozolimą", którą również znam na razie tylko z omówień.

Podsumowując, jeśli już chcemy budować linie podziału w oparciu o przyjmowane systemy filozoficzne, to użyteczniejsze wydaje mi się skonstatowanie, że prawica będzie z reguły odwoływać się do realistycznej metafizyki Akwinaty (Gogacz, Krąpiec), tomistycznej antropologii (która jest milion razy bardziej wyrafinowana niż "istoty człowieka nie da się zmienić", co skądinąd jest prawdą) i koncepcji personalistycznych, oraz do różnych "fenomenologizujących" wariacji na te tematy (Stein, Wojtyła, Tischner). Lewica zaś odwoływać się będzie do całej, wzajemnie ze sobą sprzecznej reszty.


Na koniec polecam bardzo trafny tekst "REALISTYCZNA KRYTYKA ESENCJALIZMU" Pawła Tarasiewicza, który dość przystępnie tłumaczy w których punktach filozofia realistyczna i esencjalizm się rozmijają - oto link i fragment podsumowania:

http://studiaelckie.kuria.elk.pl/pdf/art1_8.pdf

"[Tomasz z Akwinu] posiadał świadomość błędów esencjalizmu, jak i oryginalności własnej egzystencjalistycznej koncepcji bytu. Świadczy o tym chociażby fakt, iż niejednokrotnie podejmował dyskusje tak z esencjalizmem awerroistów, jak i augustyników. Przeprowadzona próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego Akwinata odrzucił znane w XIII w. koncepcje bytu – a w konsekwencji: dlaczego nie zgodził się na esencjalizm – doprowadza do dwóch zasadniczych wniosków. Wprost wykazuje poznawczą niedostateczność proponowanych do XIII w. teorii bytu, ograniczających przedmiot filozofii jedynie do aspektu esencjalnego (materialnego lub formalnego). Pośrednio natomiast dostrzegła potrzebę uzupełnienia przedmiotu pracy filozofa o aspekt egzystencjalny. Jedynie ujęcie istoty i istnienia w ich realnych proporcjach stanowi gwarancję poznania bytu. Bez tego przedmiot filozofii ma wszelkie dane ku temu, aby stać się jedynie myślowym konstruktem, a sama filozofia – mitologią, ideologią lub utopią."

 


 

Poniżej jeszcze kilka interesujących fragmentów na ten sam temat zebranych przeze mnie w ramach pobieżnej kwerendy zasobów dostępnych on-line:



"FILOZOFIA WSPÓŁCZESNA" - Prof. Henryk Kiereś

http://ptta.pl/lsf/publikacje/filozofiawspolczesna.pdf


"wariabiliści pytają „z czego” (z jakiego tworzywa) jest świat, stoją więc przed koniecznością przyznania temu tworzywu cech absolutnych lub trudnością, co począć z bogami mitologii? W statyzmie, np. u Platona, pojawia się teoria Demiurga, który z materii i idei (jako przyczyn wzorczych) wytwarza świat; teoria ta eliminuje mitologiczne wyobrażenia religijne. Natomiast Arystoteles uważa, że byt-konkret jest (istnieje) dzięki formie (istocie), ale jest świadom, że pełne wyjaśnienie rzeczywistości wymaga teorii Absolutu. Arystotelesową teorię bytu uzupełnia (dopiero w XII wieku!) Tomasz z Akwinu, który wprowadza – w zakres elementów konstytuujących byt – istnienie, co w radykalnie innej – nie esencjalnej lecz egzystencjalnej – perspektywie ustawia greckie pytanie: „dzięki czemu?” i pozwala na zbudowanie pełnej teorii bytu (byt nie udziela sobie istnienia) i teorii – filozoficznej! – Bytu Absolutnego, jako przyczyny sprawczej i konserwującej (podtrzymującej w istnieniu (byty) a nie tylko jako przyczyny ich ruchu, jak u Arystotelesa)."



"Problem esencjalizacji metafizyki" - Prof. Piotr JAROSZYŃSKI

http://ptta.pl/index.php?id=symp_str_6


"Dopiero w cywilizacji greckiej, młodszej o co najmniej dwa tysiące lat od cywilizacji Mezopotamii i Egiptu, pojawił się ideał poznania prawdy dla samej prawdy. Na jej szczycie znalazła się metafizyka, nauka o bycie jako bycie. Esencjalizująca interpretacja metafizyki była pierwszą, jaka pojawiła się w historii filozofii. Filozofowie, pytając o najbardziej podstawową rację bytu, narażeni byli bowiem albo na to, że oderwą poznanie od rzeczywistości (Parmenides, Platon), albo też na to, że czynnik, jaki wskażą, nie będzie tym, który faktycznie jest najważniejszy (Arystoteles). Spór o rozumienie rzeczywistości zaognił się w średniowieczu z uwagi na reperkusje teologiczne stanowisk filozoficznych. Esencjalizacja metafizyki, choć wyrasta z theoria, łatwo jednak może wyrodzić się w magię, sztukę lub ideologię, ponieważ zatraca związek z prawdą rzeczywistości na rzecz myślowych konstrukcji."


"Elementarz filozofii"
- Dr Artur Andrzejuk

http://www.tomizm.pl/index.php?q=node/8


"Arystoteles niewiele mówił o istnieniu opisanej przez siebie struktury bytowej; uważał, że jest ono oczywiste i wynika z odwiecznego charakteru tworzywa bytu (materii). Problem ten jednak nurtował następne pokolenia filozofów, zwłaszcza, że dla wielu z nich odwieczność materii nie była taka oczywista. Problem ten, w do dziś zadowalający sposób, rozwiązał dopiero, żyjący w XIII w. Tomasz z Akwinu. Na podstawie metafizycznych ustaleń Arystotelesa doszedł on do wniosku, że pierwszym aktem bytu jest istnienie. Ono urealnia całą sferę istotową bytu, wiążąc się z nią zarazem i tym samym stanowiąc razem z nią realny byt jednostkowy. Akwinata stwierdził wobec tego, że o tym, że byt jest decyduje jego istnienie; istota jest zespołem treści wskazujących na charakter bytu - decyduje więc o tym, czym ten byt jest. Dopiero w istocie Tomasz umieścił formę, jako akt istoty oraz materię, jako jej możność. W tomizmie więc, arystotelesowska metafizyka doznała radykalnego przekształcenia - nie można więc traktować tej propozycji, jako prostej kontynuacji (lub - jak się często pisze - "chrztu") metafizyki Arystotelesa. Ujęcia Tomasza z Akwinu są więc nową metafizyką. W jej świetle ustalenia Stagiryty dotyczą wyłącznie istoty bytu (stąd nazywa się je esencjalizmem, od łac. słowa essentia, czyli istota). Metafizykę Tomasza zaś określa się jako filozofię egzystencjalną (od łac. słowa existentia, czyli istnienie; nie jest to jednak termin Tomasza, który na określenie istnienia używał bezokolicznika – esse, co znaczy po prostu „być”).

Załamanie metafizyki nastąpiło kilka lat po śmierci Tomasza, w 1277 r., kiedy to biskupi Paryża i Oxfordu, a zarazem kanclerze znajdujących się tam uniwersytetów, potępili ujęcia św.Tomasza. Powoli zainteresowanie filozofów przesunęło się z bytu realnego na pojęcia. Jan Duns Szkot, Doktor Subtelny, dokonując skomplikowanych i wielostopniowych dystynkcji, "namnożył bytów ponad potrzebę". Te byty "obciął" potem swa słynną brzytwą uczony następnego pokolenia - Wilhelm Okham, który jasno sformułował postulat, że filozofia ma zajmować się wyłącznie pojęciami (nominalizm). Powstały odmiany scholastyki (katolickiej i protestanckiej), uprawiającej ten typ refleksji filozoficznej. Jej pokłosie stanowi propozycja Gottfrieda Leibniza, aby ogólną naukę o pojęciu bytu nazwać ontologią oraz propozycja Chrystiana Wolffa, aby naukę o pojęciu Boga nazwać teodyceą.
Te mrzonki zdecydowanie przerwał Immanuel Kant, kwestionując możliwość jakiejkolwiek metafizyki."




"Geneza i teoria nowożytnej metafizyki reprezentacji od F. Suáreza do Ch. Wolffa" - Dr Bogusław PAŹ

http://ptta.pl/index.php?id=symp_str_6


"Redukcja przedmiotu metafizyki do postaci szeroko pojętej reprezentacji zachodziła równolegle z procesem tzw. esencjalizacji jej przedmiotu, czyli redukcji konstytutywnych struktur bytowych do płaszczyzny samej istoty. O ile proces redukcji przedmiotu metafizyki do postaci repraesentatio dokonywał się w supozycji epistemologicznej jako rezultat refleksji nad podmiotowymi uwarunkowaniami naszego poznania, o tyle esencjalizacja dotyczyła już zgoła innej, bo przedmiotowej płaszczyzny filozoficznej refleksji nad bytem. Realizowała się ona na podstawowym poziomie rozumienia czym jest byt, w szczególności w kontekście rozumienia natury różnicy pomiędzy bytem a istotą. Ponadto dokonywała się w czasie i miała swój początek już u klasyków (gł. Platon i Plotyn). Całkowita i trwająca praktycznie do dziś (zwł. fenomenologia, ontologia fundamentalna Heideggera) dominacja esencjalizmu w metafizyce nastąpi w końcu wieku XVI wraz z F. Suárezem, którego koncepcje będą bezpośrednio oddziaływać przez cały wiek siedemnasty aż do połowy wieku osiemnastego, obejmując swoim zasięgiem zarówno kontynentalny nurt kartezjanizmu (racjonalizm), jak i nurty tzw. protestanckiej scholastyki. Kulminacja rozwoju reprezentacjonizmu i esencjalizmu w teorii bytu dokona się w Philosophia prima sive Ontologia (1729) Ch. Wolffa, gdzie (…) byt zostanie całkowicie zrównany z istotą"


"Lubelska Szkoła Filozofii Klasycznej" - Stanisław Janeczek

http://www.kul.lublin.pl/13032.html


"O ile szkoła ta dzieliła z Gilsonem historiozoficzną opinię, co do źródeł kryzysu współczesnej filozofii w formie esencjalizmu metafizyki, charakterystycznego także dla tradycyjnych form tomizmu, to jednak od początku skupiła się raczej na pozytywnym programie zbudowania egzystencjalnie pojętej filozofii tomistycznej, wbrew prostym hasłom "powrotu do św. Tomasza", głoszonym także przez Gilsona. Badania te miały charakter dwutorowy, bowiem z jednej strony Lubelska Szkoła Filozofii Klasycznej podjęła (M.A. Krąpiec, z czasem A.B. Stępień, głównie precyzująco) także oryginalną próbę zbudowania od podstaw nowej metafizyki, różnej od esencjalizmu i abstrakcjonizmu tradycyjnych ujęć owocujących redukcjonistycznymi koncepcjami bytu, zwłaszcza w formie oryginalnie pojętej teorii poznania istnienia (koncepcja tzw. sądów egzystencjalnych) oraz egzystencjalnie ujętej analogii z wyróżnieniem transcendentalnej analogii bytów, a z czasem także natury bytu intencjonalnego (sfera kultury)."



"Metafizyka a poznanie bezpośrednie" - Janusz Jusiak

http://bacon.umcs.lublin.pl/~jjusiak/Dokumenty/Ksiazki/Powstanie%20ontologii.pdf


"Pomimo nasuwających się wątpliwości co do możliwości podania dokładnej definicji terminu esencjalizm, nazwa ta może być w sposób zasadny używana dla określenia wyraźnie zarysowanej tendencji w dziejach myślenia metafizycznego. Podkreślić jednak trzeba, iż wpływ, jaki kryjący się pod tą nazwą sposób filozofowania wywarł na pojmowanie natury myślenia metafizycznego zaznaczył się dość późno, dopiero w schyłkowym okresie filozofii scholastycznej, kiedy teologia nie była już uważana za poznanie, któremu metafizyka winna się całkowicie podporządkować. Oczywiście jednostronne akcentowanie znaczenia istotowych elementów bytu nie było skutkiem samego tylko rozejścia się dróg, po których od końca czternastego wieku kroczyły obie te nauki. (…) Antyegzystencjalistyczne podejście do zagadnień filozofii wypływa na ogół z przeświadczenia, że między istotą a istnieniem nie zachodzi żadna realna różnica i że w związku z tym głównym zadaniem filozofii, a metafizyki w szczególności, winno być możliwie dokładne zbadanie wszystkiego, co w bycie jako takim lub w bytach poszczególnych jawi się pod postacią formy lub istoty. (…) Metafizyczny opis poszczególnych form istnienia czy sposobów bytowania (…) winien dostarczyć co najmniej roboczo sformułowanych twierdzeń, umożliwiających wykrycie najogólniejszych praw rządzących wybranymi dziedzinami przedmiotów czy nawet istnieniem jako takim. (…) w ten sposób program badań (…) może być dodatkowo wspierany platońską wiarą w niezniszczalność i samoistną określoność formalnych elementów bytu. W przypadku takim w istotowych składnikach istnienia esencjalista dopatrywać się będzie znamion pełnej bytowości. (…) Z historii filozofii wiadomo, że esencjalizm powołujący się na Platona z reguły prowadził do metafizycznego dualizmu świata idei, obdarzonych mocą samodzielnego wkraczania w stan realnego istnienia, oraz świata rzeczy zmysłowych, z natury swej biernych, niezdolnych istnieć w pełnej niezależności od rzeczywistości idealnej."



A na koniec mała ciekawostka:

Fragment z lewackiego pisma "Recykling Idei", z nieco innych pozycji wykazujący brak użyteczności wytyczania esencjalistycznej linii podziału:

"Co jest nie tak z postanarchizmem?" - Jesse Cohn, Shawn P. Wilbur
http://recyklingidei.pl/cohn_wilbur_co_jest_nie_tak_z_postanarchizmem

"Od pewnego czasu, teoretycy od Diany Fuss po Huberta Dreyfusa narzekają, że termin „esencjalizm” stał się zwykłym pejoratywnym epitetem, tak elastycznym w swych zastosowaniach (Nick Hasklam wymienia aż sześć różnych pojęć stawianych w tym samym rzędzie przy użyciu tego jednego słowa), że można go przypisać niemal każdemu stwierdzeniu. Natomiast feministki takie, jak Gaytari Spivak, przekonywały, że pewien rodzaj „strategicznego esencjalizmu” jest nieodłączną częścią jakiejkolwiek polityki."

 

Ostatnio rzadko na s24, częściej na facebooku, gdzie prowadzę Krzysztof Bosak | MIKROBLOG Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości