Im bardziej Marszałek Komorowski wznosi się ponad podział lewica/prawica i wyrasta na prawdziwego mężą stanu, tym więcej ataków na Jego osobę. Im bardziej nietrafionych, tym bardziej rozpaczliwych. Najpierw wydumane watpliwości przy sprzedazy ziemi wokół szpitala MON na ulicy Szancerów w Warszawie, później absurdalne próby przypisanie Marszałkowi kontaktów z WSI. Polacy szczęśliwie już nie podzielają tych prawicowych paranoi, więc te informacje nie robią na nikim wrażenia, tak jak i słowem WSI już tylko prezes Kaczyński mogłby straszyć swoje koty, z braku rodziny i dzieci. Dlatego w próbach nadszarpnięcia wizerunku MarszałkaPR pisu zapędził się tak daleko, ze poraz kolejny mamy do czynienia z kompromitacją, oczywiście nie Marszalka. Gdy polityczne zaklęcia przestały działać na Polaków, postanowiono użyć zarzutu zbyt szybkiej jazdy autem (zabawne, ze taki zarzut stawiają politycy partii piratów drogowych, mający za szefa faceta bez prawa jazdy).
Szczęśliwie tym razem głos zabrał sam pan Marszałek, czym ostatecznie ośmiesza swoich politowania godnych "przeciwników politycznych"
Marszałek mówi: "Nie prowadziłem (w sensie kierowania pojazdem), a byłem pasażerem samochodu Biura Ochrony Rządu - napisał marszałek. Jak dodał, "nie był świadomy ewentualnego naruszenia przepisów o ruchu drogowym, gdyż nie ma w zwyczaju kontrolowania w czasie jazdy kierowcy, ani też sprawdzania prędkościomierza".
Całe zarzuty jak zwykle okazują się być śmieszne i wyssane z palca, jak wszystko, co stworzył PiS. Bracia Kaczyńscy nie sa w stanie pogodzić się z tym, ze to inni wyrastają na mężów stanu. Na szczęście, nie od nich to zależy. Wypowiedzią cytowaną wyżej Marszałek pokazał klasę, o której oszołomstwo nie ma nawet co marzyć i której żadne zajęcia z PR za nasze pieniądze nie nauczą. Brawo Panie Marszałku!
Inne tematy w dziale Polityka