Przez redakcje i blogi przetacza się sterowana z centrali PiS fala oburzenia na nominowanie na stanowisko prokuratora krajowego Pana Edwarda Zalewskiego, który podobno był oskarżycielem w procesach politycznych, co więcej brał udział w prześladowaniu opozycjonisty-rencisty, pana Śniega. Hipokryci z PiS zapominają o przypadku sędziego Kryże, dyspozycyjnego sędziego ze stanu wojennego. Inni, udając obiektywizm, porównują oba te przypadki, tymczasem przypadków tych porównywać nie należy. Dlaczego - za chwilę wyjaśnię.
Rząd PiS miał, czemu nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, ciągoty autorytarne, dlatego zatrudnianie przez Kaczyńskiego funkcjonariuszy dawnego, komunistycznego reżimu było bardzo groźne. Było powiedzeniem społeczeństwu wprost - mamy fachowców od starych, sprawdzonych metod i gdy uznamy to za słuszne, nie zawahamy się ich użyć. Nazywani nieraz - zasłużenie - pisbolszewikami politycy pokazywali, że mimo deklarowanego antykomunizmu w pewnych - najgorszych - sprawach, chcą zachować ciągłość. Nie tylko metod, lecz nawet - personaliów.
Te same obawy nie dotyczą w najmniejszym stopniu rządów Platformy Obywatelskiej. Partii liberalnej i demokratycznej, przywiązanej do takich wartości jak wolność słowa, dialog społeczny czy ochrona słabszych (choćby wyśmiewane przez "prawicowców" utożsamienie się Palikota z ludźmi lewicy czy gejami w czasach, gdy grupy te stały na skraju piekła prześladowań). Dlatego nawet zatrudnienie osób o wątpliwej dla prawicowych sępów przeszłości, która również niezacietrzewionym osobom może się podobać, nie powinna budzić obaw. Osoba o komunistycznej przeszłości współpracująca z autorytarną ekipą jest groźna. Pracując dla ekipy liberalnej, demokratycznej i nowoczesnej dostaje szansę odkupienia win. Dlatego Panu Edwardowi Zalewskiemu powinniśmy dać szansę, zamiast krzywdzić go porównaniem z Kryżem, równie skompromitowanym w stanie wojennym, jak w czasie urzędowania Ziobry.
Inne tematy w dziale Polityka
