Kolega, który pojechał do Warszawy i stoi w olbrzymiej kolejce, żeby oddać hołd p. Prezydentowi (właśnie zadzwonił), na pytanie czy mu się chce, odpowiedział; To taka moja pokuta i przeprosiny. Był wielkim krytykiem i prześmiewcą śp. pana Prezydenta. Nie podobało mu się, że żona poprawia mu krawat, że on ją "sztucznie" całuje, że sięga do przeszłości, a przecież najważniejsza jest przyszłość. Teraz, widząc to co się dzieje, otrzeźwiał. Nagle stwierdził, że przecież to powinno być lansowane, że żona porawia krawat, zwraca uwagę na ucho. To przecież było wspaniałe małżeństwo - tak powinny wyglądać małżeństwa.
Uświadomił sobie (to mi mówił), że przecież, pamięć o Katyniu jest ważna, a on dał się otumanić "poprawności politycznej". Że przecież polityka to walka o dobro narodu, a nie swojej partii. Że do kitu jest ten, którego poklepują, a nie ten, który twardo walczy o swoje (chocby zakompleksieni dziennikarze twierdzili coś innego). Że pan Prezydent był prezydentem A. Walentynowicz, A. Gwiazdy, żołnierzy AK i zwykłych szarych ludzi, którzy walczyli o wolną Polskę i nic z tego nie mieli i im dawał jako jedyny z prezydentów tyle orderów. Nie był prezydentem "ludzi honoru", czego elyta warszawska nie mogła mu wybaczyć.
Uświadomiłem sobie, że chyba bardzo wielu ludzi pokutuje i przeprasza śp. pana Prezydenta i w Krakowie i w Warszawie i w całej Polsce - także ja. Czy ta pokuta chociaż trochę nas odmieni. Oby
Mieszkam we Wrocławiu. Bywało, że malowałem krasnale na murach w stanie wojennym. Taki mój wkład w upadek komuny. ha ha
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka