Dzisiaj nie o Katyniu, (choć to na czasie) nie o Tusku i Putinie, nie o Palikocie i Lublinie, nie o naszych politycznych wojenkach i przepychankach, ale jeszcze o świętach.
Najpiękniejsze święta Zmartwychwstania spędziłem z rodziną na dolnośląskiej wsi. Tyle się naczytałem o grobach Pańskich, że o Żydach, że o eutanazji o In vitro itd.
Byłem na wszystkich uroczystościach triduum paschalnego. Naprawdę mogłem się spokojnie pomodlić. Proboszcz mówił i w Wielki Czwartek i Piątek i w Sobotę wielkanocną bardzo fajne i spokojne kazania. Grób Pański przepiękny, zrobiony z dużym smakiem. Ozdobiony kwiatami w akuratnej ilości (nie za dużo i nie za skąpo). Żadnych aluzji. Atmosfera naprawdę do modlitwy i zadumy. Jak w niedzielę przyszedł na mszę św. „śmierdzący pijaczek” i część parafian była trochę „zgorszona”, On przywitał z uśmiechem na twarzy „od rana świętującego Chrześcijanina”. Widziałem jak w Wielką Sobotę jeszcze pospowiadał, bez grymasu na twarzy kilku spóźnialskich. Jak ściskał po mszy św. starszych parafian, którzy z trudem przyszli do kościoła.. Jak poświęcił pokarmy kilku spóźnialskim, jak modlił się przy Bożym Grobie razem z parafianami. Jak serdecznie dziękował za wspólną modlitwę wszystkim obecnym na mszy św., jak spytał się skąd jesteśmy i ucieszył się , bo on też z Wrocławia.
Jako człowiek wierzący i praktykujący przeżyłem wspaniałe święta w gronie rodziny. Wypożyczyliśmy domek, zapłaciliśmy sporo, ale warto było. Prawdziwe święta. Za rok to samo powtórzymy. Warto. Rozkosz i prawdziwa uczta.
Po raz pierwszy święta poza Wrocławiem. Jaka szkoda, że odkryłem to cudo po tylu latach.
Mieszkam we Wrocławiu. Bywało, że malowałem krasnale na murach w stanie wojennym. Taki mój wkład w upadek komuny. ha ha
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka