Gdy Radek Sikorski był ministrem w rządzie PiS twierdził, że jest bezpartyjnym fachowcem. Wszedł do rządu jako szef MON dlatego, że widzi, iż ten rząd chce zrobić wiele dobrych rzeczy dla Polski. Potem, gdy z rządu wyleciał, jeszcze trochę milczał - podobno miał szansę zostać ambasadorem w USA. Gdy to nie wyszło zapowiedział, że rezygnuje z wszelkich kontaktów z watahą i że trzeba ją dorżnąć.
Gdy rządził w USA prezydent Bush, p. Sikorski często jeździł do Stanów, jako ministr w rządzie Platformy i opowiadał jakie to ma świetne kontakty za oceanem i że to on załatwił nam tarczę i Patrioty. Dziś, gdy prezydenta Busha już nie ma wszystkich, którzy uważają go za przychylniejszego Polsce niż p. Obama, nazywa Buszmenami. Ciekawe co powie o p. Tusku, gdy wyleci z rządu? Pewnie, że jest paskudnym i nieudolnym platfusem i on nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Dobrze, że ma chociaż "olbrzymie" sukcesy w polityce zagranicznej. Coraz bardziej jesteśmy podobni do Zachodu (przestajemy lubieć USA) i dzięki swojemu geniuszowi sprawił, że w Kaliningradzie nie będzie Iskanderów.
Mieszkam we Wrocławiu. Bywało, że malowałem krasnale na murach w stanie wojennym. Taki mój wkład w upadek komuny. ha ha
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka