Dyplogeniusze

Kiedy Władysław Bartoszewski ogłosił, że politycy PIS to dyplomatołki, prawie wszystkie autorytety w naszym kraju przytanęły. Oto teraz, pod rządami światłych polityków PO rozpoczne się w polityce zagranicznej czas sukcesów. Długo czekać nie musieliśmy. Zarówno Donald Tusk jak i Radosław Sikorski co chwile opowiadali nam o wielkich sukcesach polityków tej formacji. Kiedy amerykanie zaczęli zastanawiać się, czy tarcza antyrakietowa w Polsce ma sens, p. Clinton powiedziała, że bez względu na decyzję administracji, w Polsce i tak będą zainstalowana Patrioty. Wydawało się, że wszystko jest jasne. Ale gdzież tam. Po dwóch tygodniach do USA pojechał R. Sikorski i ogłosił swój wielki sukces. Sukces polskiej dyplomacji. Oto, nie ważne czy będzie tarcza, rzą PO załatwił, że i tak będą Patrioty. Wielki sukces sprytnych polityków. Wielu dziennikarzy zachwycało się.  Dyplogeniusze.  A kiedy w Europie wsch. zapanował na początku kryzysu strach, że Zachód wyemituje euroobligacje i w ten sposób załatwi naszą gospodarkę, p. Barosso ogłosił; nic podobnego, żadnych eurooblgacji nie będzie. Nie obawiajcie się. Sprawa załatwiona? Nic podobnego. Na szczyt europejski, po dwóch tygodniach, pojechał p. Tusk i ogłosił; Polska dyplomacja odniosła wielki sukces. Co tam dyplomacja. On sam, premier RP postawił się Europie, i nie będzie euroobligacji. Dyplogeniusze. A kiedy USA ogłosiły, że Patrioty w Polsce będą, ale bez uzbrojenia, p. Tusk z uśmiechem na twarzy powiedział; a co nie mówiłem. Będą! Nic to że atrapy, ale będą. Dyplogeniusze. Nie wpuszczono chłopców od Bandery. Kto to załatwił. Wiadomo. Nasza genialna dyplomacja. Nic to, że wcześniej siedzieli cicho i nie wiedzieli co zrobić. Można było przecież powiedzieć, że Bandera dla Polaków to bandzior i nie życzymy sobie propagowania jego idei w Polsce. Ale tak mówią dyplomatołki. Dyplogeniusze postępują inaczej. Jakie to szczęście żyć w kraju rządzonym przez geniuszy.