Mówiąc krótko, myśleć potrafi niewielu, ale opinie chcą mieć wszyscy, cóż więc innego im pozostaje, jak zamiast samemu je sobie urabiać, gotowe przyjmować od innych?
Arthur Schopenhauer
Autor powyższych słów, żyjący wprawdzie na długo przed powstaniem internetu i erą socjalmediów, nie mógł lepiej wyrazić ich rzeczywistości. Jak widać od tego czasu, gdy zdanie to zapisał, ludzkość niewiele się zmieniła a rozwój powszechnej edukacji i internetu wbrew złudnym nadziejom ówczesnych ludowych ideologów nie sprawił, że nagle ludzie stali się mądrzejsi. Zapewne lepiej wykształceni, ale nie mądrzejsi czy bardziej inteligentni. To zmienić może już tylko ewolucja i zajmie jej to nie dziesięciolecia, nawet nie wieki czy tysiąclecia, ale dziesiątki, a w zasadzie setki tysięcy lat.
Myślenie, wbrew pozorom, to czynność o wiele bardziej ekskluzywna, niżby się to wielu wydawało. Nawet Albert Einstein twierdził, że zaledwie kilka razy w życiu udało mu się wpaść na jakąś przełomową ideę, pomysł, a przynajmniej dostrzec jakąś przełomowość i potencjał w już obecnych, a jedną z tych najszczęśliwszych, jak sam określił, miało być zauważenie tego, że nie można odróżnić efektów przyspieszenia od działania pól grawitacyjnych (znajdując się w zamkniętej kapsule poruszającej się ruchem przyspieszonym nie bylibyśmy w stanie odróżnić sił na nas działających wynikających z przyspieszenia od tych wynikających z działania jakiegoś pola grawitacyjnego; kiedy jedziemy samochodem, który przyspiesza, wciska nas w fotel i odczuwamy przez to większy ciężar własny, tak jakby zaczęła działać na nas od tyłu większa siła grawitacyjna). Na bazie tej intuicji zbudował potem swoją przełomową teorię. To dlatego w swobodnie spadającym samolocie... grawitacja pozornie przestaje na nas działać. Wystarczy jednak, że samolot włączy silniki i podłoga samolotu zaczyna dziwnie nas przyciągać a my odzyskujemy swoją wagę.
Nie trzeba oczywiście od razu odkrywać Ameryki, żeby zacząć używać swoich szarych komórek do czegoś więcej, niż zrobienie jajecznicy. Pogłębione myślenie pełni o wiele ważniejszą funkcję w codziennym życiu. Tym wielkim geniuszom często brakowało go na codzień. Reszta też ma z nim na ogół problem i ogranicza się jedynie do powielania opisów i sformułowań już zasłyszanych, a które z jakichś powodów wydały im się właściwie czy pociągające, sami jednak tego nie potrafią już wyjaśnić dlaczego akurat te a nie innne przyjęli za słuszne. Skoro jednak tak bez większej refleksji uznali coś za słuszne to tym samym bez większej refleksji mogą to odrzucić i uznać za słuszne coś innego, czasem zupełnie przeciwnego. Wystarczy umiejętnie na nich podziałać, a na tym już znają się różni spin doktorzy, aby białe zostało uznane za czarne, ścigany przez policję przestępca za ofiarę prześladowań, malwersant publicznych pieniędzy za dobroczyńcę ludzkości etc. Manipulacja społecznymi nastrojami stała się współczesną dyscypliną naukową zaciągniętą w służbę polityki, a sama polityka sztuką manipulacji społeczeństwem. Być może od samego początku tylko nią była. Trudno oczekiwać jednak, aby do czegoś dobrego to doprowadziło... co też już w zasadzie obserwujemy.
Większość ludzi zapytanych np. o to dlaczego oddali głos akurat na tego kandydata w wyborach prezydenckich, ma albo z uzasadnieniem tego poważne problemy, albo recytują z pamięci zasłyszane w czasie kampanii skróty myślowe, hasła. Mało kto przeprowadza jakąś własnę, rozbudowaną refleksję wychodzącą poza kampanijne wzorce i schematy wtłaczane ludziom przez propagandystów z tej czy tamtej strony, biorącą pod uwagę większą ilość faktów, ważącą za i przeciw, bo to wymaga już dłuższego skupienia i metodyczności, ale również i wiedzy.
Stąd te kampanie wyborcze tak a nie inaczej właśnie wyglądają a ludzie traktowani są w nich jak jakieś bezrozumne już niemal w zasadzie istoty, którym można wmówić praktycznie wszystko. Wszyscy już dawno zrozumieli, że oczekiwanie od ludzi jakiejś pogłębionej refleksji jest naiwnością i prowadzi wprost pod próg wyborczy. Dlatego posługują się łatwymi do recepcji hasłami a za pomocą krótkiej wiadomości na X albo Facebooku można odwrócić trend u milionów ludzi o 180 st., bądź taki pożądany trend zainicjować. Mało kto przecież będzie rozważał czy rozwiązania, które ci czy tamci proponują będą skuteczne i czy nie przyniosą więcej szkód niż pożytku. Najważniejsze, że zostały złożone jakieś obietnice i dzięki temu wszyscy czują się już lepiej. No i nie muszą sami zawracać sobie już tym głowy i mogą zająć się swoimi codziennymi sprawami. To, że wcześniej te kwestie też ich jakoś za bardzo nie obchodziły a te rzekome problemy i zagrożenia, nawet jeśli istniały, to wcale nie były takie groźne i powszechne, a stały się takimi dopiero na potrzeby kampanii... nad tym już się nikt nie będzie zastanawiał.
Mózg jest organem, kóry wymaga do pracy dużo energii i czasu, który można przecież spożytkować na coś o wiele przyjemniejszego od myślenia czy doraźnie przynoszącego więcej korzyści. Jak jednak myślenie ma sprawiać komuś przyjemność skoro tak rzadko się na nie zdobywa? Jak ma mu z tego samego powodu przynosić korzyści? Nad tym też już się nikt nie zastanawia. To tak jak z bieganiem: dla kogoś kto w ogóle nie biega przebiegnięcie kilkuset metrów będzie mordęgą, o ile w ogóle będzie w stanie przebiec taki dystans bez zawału serca. Dla kogoś kto biega często i znacznie większe dystanse przebiegnięcie kilkuset metrów będzie czystą frajdą. Nawet nie zauważy jak je przebiegnie.
Tak samo jest z myśleniem. Tym bardziej, że mózg też ma swoje odpowiedniki mięśni, które nieużywane po prostu zanikają.
Piszę pamiętnik artysty,/Ogryzmolony i w siebie pochylon,/Obłędny, ależ wielce rzeczywisty!//C.K.Norwid: Klaskaniem mając obrzękłe prawice ze zbioru Vade-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura