krzak gorejący krzak gorejący
170
BLOG

Ave Caesar, ave Kaczyński, ave Tusk, morituri te salutant! Witamy w Poloseum.

krzak gorejący krzak gorejący Polityka Obserwuj notkę 4

Jak tylko prześledzić większość tutejszych wpisów i komentarzy, które się pod nimi pojawiają, można odnieść wrażenie, że jedynym zainteresowaniem ich autorów jest najlepiej pojęte dobro naszej Ojczyzny. O niczym więcej w zasadzie się tu nie dyskutuje... o ile te wzajemne przerzucanie się absolutnymi racjami można nazwać dyskusją. Niemal każdy w dodatku sprawia wrażenie, że bardzo dobrze wie, co jest temu krajowi najbardziej potrzebne, no i przede wszystkim kto, jaki polityk, jaka partia, o, to jest bez wątpienia modus vivendi i modus operandi każdej niemal pyskusji, tj dyskusji na tym portalu. Gdyby przełożyć to na naród jako całość uznając, że bywalcy Salonu24 są jakąś dla niego reprezentantywną grupą... musielibyśmy uznać, że 90 proc. ludzi w tym kraju wie co jest dla niego najlepsze, o niczym innym nie dyskutuje i nic innego więcej nie zajmuje ich uwagi jak tylko dobro naszej kochanej Ojczyzny. Dziwne, że jeszcze nie żyjemy w Raju. Zresztą, gdyby Adam i Ewa byli Polakami... najprawdopodobniej nigdy byśmy go nie opuścili. Ewa od razu przejrzała by zamiary węża, a choćby się i skusiła (wiadomo, w końcu kobieta), to Adam, jak przystało na prawdziwego katolika, pokazałby kto tu jest głową rodziny.

Niestety, z jakiegoś powodu nie żyjemy w Raju, ale od niewiele ponad tysiąca lat w pewnym kraju nad Wisłą, którego granice są bardziej płynne niż ta rtęć w termometrach, którą ma zakazać (lub już zakazała) unijna demokratura. W dodatku rzeczywistość na zewnątrz zdaje się wygladać zupełnie inaczej, niż ta tutaj. Można nawet powiedzieć, że jest wręcz jej odwrotnością. Tam większość, czyli te przynajmniej 90 proc., jest zajęta zgoła czym innym: przetrwaniem, realizowaniem prywatnych ambicji, zakładaniem i utrzymaniem rodziny, planowaniem kolejnych wakacji. Co za egoiści, samoluby! chciałoby się wykrzyczeć. Ojczyzna nic ich nie obchodzi, nie to co naszych blogerów na Salonie24. Reszta... to polityka. Coś co zauważają dopiero wtedy jak zaczyna wchodzić z butami do ich domów, pracy, szkoły, ujmować w sposób widoczny pieniądze z konta. Co nie znaczy jeszcze, że zaczyna wówczas obchodzić ich jakaś Ojczyzna. Nie. O Ojczyźnie uczyli się w szkole, dawno temu. Były jakieś patriotyczne piosenki, wierszyki do nauki na pamięć. Wraz z odebraniem świadectwa dojrzałości... nie było już powodu o niej myśleć. Jedyny namacalny ślad po Ojczyźnie został jeszcze na monetach i banknotach w postaci korony czy orzełka, no i na dowodzie osobistym, paszporcie. Nikt się im już jednak nawet nie przygląda. Ważny jest nominał i co można za niego nabyć, nie to co wokół. Dopóki ktoś z zewnątrz im nie zagrozi a po drugiej stronie granicy nie staną obce wojska gotowe w każdej chwili do ataku... nie ma powodu, aby o niej myśleć. Bo i nie ma o czym.

Czy w związku z tym nasi rozpolitykowani blogerzy i komentatorzy Salonu24 nie są po prostu tą lepszą częścią tego społeczeństwa, skoro tak zajmuje ich dobro tej naszej wspólnej Ojczyzny i tyle uwagi poświęcają roztrząsaniu kto i jak mógłby najlepiej się jej przysłużyć a kto, wręcz przeciwnie, jej tylko szkodzi? Prywatne życie zostawiają z tyłu, za sobą, można odnieść wrażenie, że go w ogóle nie posiadają. Być może w niektórych przypadkach nawet tak jest. Salon24 im to prywatne życie w jakimś stopniu zdaje się zastępować, rekompensować... dowartościowywać? ...Nie sądzę. Większość urządza tu tylko jałowe polityczne awantury, obrzuca się mniej lub bardziej zawoalowanymi inwektywami, robi sobie przysłowiowe zgrywy. Ot, zwyczajny dzień w Poloseum:

image

są tu gladiatorzy, dzikie zwierzęta, no i publiczność łapkująca. Gladiatorzy mają swoich panów/mecenatów, o których i dla których się biją. Są nimi partyjni bosi, prezesi, główni redaktorzy różnych pism. Ważne, żeby wszyscy mieli tu zapewnioną odpowiednią rozrywkę i powody do kontynuowania zadymy. Nic nie może ich od tego odciągać. Wszelkie takie próby trzeba dusić w zarodku, ignorować, a co bardziej nieprzejednanych mącicieli tej nieustającej poliorgii bezwzględnie wycinać. Wszystko to, oczywiście, w najwyższej trosce o Ojczyznę. Dzikie zwierzęta przyciąga mięso i zapach krwi unoszący się w powietrzu. Jedyne co różni Poloseum od starożytnego pierwowzoru to to, że tu widownia musi póki co sama sobie zapewnić chleb. Zarządca Poloseum zapewnia jedynie zawsze świeży piasek prosto z plaż Oceanii i opłaca niektórych gladiatorów, którzy od czasu do czasu podgrzewają atmosferę, gdy emocje za bardzo opadną. Tak się dzieje od początku jego istnienia: gladiatorzy się biją, widownia wyje, dzikie zwierzęta rozszarpują się nawzajem... a samolot z prezydentem jak się miał roztrzaskać w środku lasu, tak się roztrzaskał, złodzieje co mieli ukraść, to ukradli, defraudatorzy z patriotycznymi pieśniami na ustach i orzełkiem na piersiach co mieli zdefraudować, to zdefraudowali, co mieli zniszczyć, to zniszczyli. Czy ta nawalanka tutaj kiedyś coś zmieniła? Czy Ojczyźnie przez to było lepiej? A może gorzej?

O co jednak tu się biją ci gladiatorzy? Może o Ojczyznę? Nikt się tu o nią nie bije. W zasadzie nie wiadomo kto się tu i o co bije, wiadomo jednak o kogo, dla kogo, przez kogo. O cesarza, dla cesarza. O senatorów, dla senatorów. A oni o co się biją? Wiadomo: o siebie, o dostęp do publicznego koryta.

Dopóki jest chleb - są igrzyska.

image

Jak zacznie brakować chleba (ileż w końcu można żyć na kredyt?), stół opustoszeje i zrobi się niepotrzebny, a siedzący przed nim rozejdą się każdy w swoją stronę. Poloseum opustoszeje, gladiatorzy nie czując już żadnego miecza nad sobą zaczną napadać, rabować i gwałcić, dzikie zwierzęta zajmą się niedobitkami. Barbarzyńcy z zewnątrz wszystkiemu się jak na razie tylko przyglądają wysyłając jedynie swoich szpiegów dla zbadania gruntu pod nowy najazd. W końcu staną w pełnym rynsztunku stutysięcznym wojskiem po drugiej stronie granicy. Cesarz ucieknie na prowincję albo za granicę, gdzie podda się pod protekcję innemu cesarzowi, inni sami zadbają o własną skórę. Aż w końcu padnie pierwsza, ogłuszająca salwa z barbarzyńskich dział...

I wtedy dopiero objawi się wszystkim jak ten grom z jasnego nieba, jak ta błyskawica, gdy zabłyśnie, świecąc od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, jasna jak Słońce i biała jak śnieg... Ojczyzna. Przynajmniej dopóki nie zostanie "splamiona " znowu krwią swoich obrońców, którzy oczywiście wówczas się znajdą (nie będą mieli zresztą większego wyboru), nawet jeżeli wcześniej nie bardzo ich ona tak naprawdę obchodziła albo mylili ją z zupełnie czym innym.image...Szkoda, że zauważaliśmy jej wcześniej zajęci bezsensownymi wzajemnymi utarczkami napuszczani na siebie nawzajem przez swoich mecenatów i idoli, którzy teraz pochowali się w swoich złotych schronach za granicą - będą szeptać między sobą coraz śmielej uprzedni bywalcy Poloseum pochowani po lasach i piwnicach wraz ze swoimi rodzinami, płaczącymi dziećmi i zawodzącymi kobietami, pozostawieni na pastwę barbarzyńskich wojsk. Być może wówczas można byłoby tego wszystkiego uniknąć, a przynajmiej lepiej się na to przygotować.

Na ale co to jest w końcu ta Ojczyzna, już tak bez żadnych alegorii, przenośni i upiększeń?

No cóż, coś czuję, że wszystkich swoją odpowiedzią zawiodę. Ale to po prostu… ja i Ty. Tylko tyle i aż tyle. Zbyt wiele jednak klinów wbito między to ja i Ty. Żeby je wybić, zaiste, potrzeba by tu było cudu większego od tego nad Wisłą, albo i dziesięciu takich cudów. Zaiste, tu potrzeba by nie jednego, ale przynajmniej dziesięciu, jak nie stu Herkulesów. Obawiam się jednak, że Dejanira już uszyła swoją koszulę i załatwi nim każdego Herkulesa jak tylko się objawi, albo jeszcze zanim się objawi.

Tę stajnię Augiasza może bowiem wyczyścić tylko Bóg. I obawiam się również, że już zaczął ją czyścić. Jeśli jednak komuś się wydaje, że na tych porządkach skorzysta… to się grubo myli. Jak zawsze w takim przypadku, Boża miotła nie ominie nikogo i nie będzie się tu z nikim cackać.

Jedyne na co jeszcze mamy jakiś wpływ, to na to co się dzieje w naszym małym Poloseum. Możemy je opuścić, albo przynajmniej przestać dopingować tych gladiatorów i napuszczać na siebie nawzajem te dzikie zwierzęta. Lecz i tu obawiam się, że jednak zwycięży przyzwyczajenie i zwyczajna rządza krwi, tym bardziej, że nikt tu nad tym nie panuje i nie zamierza zapanować, bo to nie leżałoby w jego interesie, a leży to, aby gladiatorzy jak zwykle zawołali przed walką: Ave Caesar, ave Kaczyński, ave Tusk, ave ten czy inny, morituri te salutant! ...No i tak to się już będzie toczyć... dopóki barbarzyńcy znowu nie zapukają do naszych drzwi...

O ile czymkolwiek będziemy się jeszcze od nich różnić i nie wystarczy po prostu przywitać ich serdecznie wywieszając powitalny baner z nie innym napisem jak właśnie tylko: Witamy, drodzy barbarzyńcy, w naszym Poloseum!image

PS Swoją drogą, można byłoby zmienić nazwę tego portalu np. na Poloseum24. Sądzę, że jeszcze bardziej by ona pasowała do tego, co się tutaj na ogół dzieje. Salon... to już jednak trochę za... delikatne?

...

Nowe słowa do słownika Poloseum:

pyskusja - coś między dyskusją a pyskówką;

poliorgia - zapamiętała, pozbawiona wszelkich hamulców pyskusja na tematy polityczne

Piszę pamiętnik artysty,/Ogryzmolony i w siebie pochylon,/Obłędny, ależ wielce rzeczywisty!//C.K.Norwid: Klaskaniem mając obrzękłe prawice ze zbioru Vade-mecum

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka