krzak gorejący krzak gorejący
186
BLOG

Maksimum dwie kadencje dla posłów, tak jak dla prezydenta... i skończy się ta farsa.

krzak gorejący krzak gorejący Polityka Obserwuj notkę 15

Jakiekolwiek media, w których pojawiają się krytyczne opinie i niewygodne dla PiS informacje - z definicji dla każdego zwolennika tej partii będą nierzetelne, nieuczciwe i nieobiektywne. Obiektywna i rzetelna może być tylko pochwała rządów PiS i obrona poczynań jej liderów. TVPiS, nawet jeśli było skrajnie nieobiektywne i wspierało jawnie rząd nie zajmując się nawet w najmniejszym stopniu krytyką jego poczynań, choć było do tego nie mniej powodów niż artykułów w Konstytucji do złamania - dla każdego zwolennika PiS, nawet świadomego tego wszystkiego, nie będzie to powodem do jego krytyki.

Nic dziwnego. Ich przekonania to kalka przekonań ich politycznych idoli: media za ich rządów były obiektywne i rzetelne, tak samo sądy, prokuratura, Trybunał Konstytucyjny a obsadzona przychylnymi im sędziami Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wydająca na zlecenie prezesa PiS, tak jak zresztą Trybunał Konstyutucyjny, jedynie korzystne dla tej partii i jej członków orzeczenia, to przykład niezależności sędziów od władzy. :))) Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro był dla nich bardziej niezależny od aktualnego, Adama Bodnara, bo ten pierwszy utrącał niewygodne dla nich sprawy, a ten drugi wręcz na odwrót. To ten drugi jest marionetką, a ten pierwszy niezależnym prokuratorem. Itd.

A może oboje są marionetkami? Symetryzm to druga strona tej metody wypierania przez zwolenników PiS tych wszystkich afer i ciążących nad jej liderami zarzutów o łamanie Konstytucji, prawa, wyłudzanie publicznych środków etc. Rodzi się z tego wszystkiego w narodzie opinia prawa jako chorągiewki, która w tę stronę się obróci, z której akurat zawieje. To początek anarchii, a ta znowuż jest początkiem faszyzmu. Politycy, urzędnicy państwowi toną we wzajemnych sporach wynikających głównie z prywatnych animozji, które nie mają żadnego przełożenia na obiektywną sytuację w kraju zarówno gospodarczą jak i społeczną. Spory między różnymi politycznymi klanami, jak w tej niekończącej się telenoweli politycznej, zajmują umysły samych obywateli, którzy te spory przenoszą na siebie, bo uwierzyli, że tam naprawdę idzie gra o coś wielkiego, istotnego dla nich i całego kraju.

Rzecz w tym, że to nieprawda. Nie tylko nie jest to w interesie kraju, o czym mogliśmy się najdobitniej przekonać 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, co temu krajowi i jego obywatelom zwyczajnie szkodzi.

Posłem powinno się być, tak jak prezydentem, co najwyżej jedynie dwie kadencje. Jeśli ktoś przez 8 lat nie był w stanie zrealizować jakichś swoich zamierzeń czy wizji, to znaczy, że były one wątpliwe albo nierealne, i nie ma powodu, aby nadal sprawował funkcję posła czy senatora.

Uczestnicząc dalej w życiu politycznym jedynie tak naprawdę już tylko okupuje miejsce w Sejmie czy Senacie korzystając z nabytego doświadczenia w utrzymywaniu się na stanowisku, wyrobionych w tym czasie znajomości, współzależności etc. No i w wygrywaniu kolejnych wyborów, w kórych  liczy się już tylko kto jaki przypnie znaczek partyjny na klapie, a nie kim jest, co zamierza zrobić, czy coś jest w stanie w ogóle zrobić dla narodu, czy coś już zrobił.

System polityczny zamienia się w system zabetonowanych kast i klanów, które nie dopuszczą do koryta nikogo kto nie przyjmie na czoło ich znamienia i nie przysięgnie im dozgonnej wierności.

Budują wokół siebie mur nie do przebicia dla nikogo z zewnątrz, ponieważ im się to opłaca, gdyż nie obowiązuje ich limit kadencji, tak jak prezydenta, w przeciwnym razie takie działania byłyby automatycznie pozbawione sensu. Nie bez powodu ten limit właśnie jest kontytucyjnie nałożony na urząd prezydenta, bo nikt nie chce mieć do czynienia z dyktatorem okupującym swoje stanowisko w nieskończoność. Jak jednak inaczej określić tych wiecznych posłów czy senatorów, którzy przez kilkanaście lat albo i dłużej okupują sejmowe ławy? Czy nie są oni dyktatorami wybieranymi przez społeczeństwo już tylko z przyzwyczajenia i braku innych kandydatów, których ci dyktatorzy w roli prezesów partii nie wpuszczają na listy? Nie da się ich już praktycznie wygrać bez ich namaszczenia. To jest w zasadzie wbrew Konstytucji, która nadaje rzekomo wszystkim równe prawa, również startu w wyborach. Nie, nie są one równe i nigdy nie były, w tym sęk.

Dlatego właśnie jest tak jak jest. Dlatego też powinien zostać wprowadzony limit kadencji również dla posłów i senatorów, tak jak dla prezydenta. Jeśli ktoś nie zrobił czegoś przez 8 lat, to i nie zrobi przez następne osiem, które poświęci już tylko dla własnych korzyści, tak jak pewnie poświęcił te poprzednie lata. Czy naprawdę w czterdziestomilionowym narodzie nie ma kto zastąpić tych wiecznych posłów i senatorów? Czy naprawdę tylko oni mają w tym kraju wystarczającą wiedzę i zalety, aby móc pełnić takie funkcje? Czy oni kiedykolwiek te zalety w ogóle posiadali... oprócz umiejętności znajdowania się w odpowiednim czasie, odpowiednim miejscu i odpowiednim towarzystwie? A jeśli nawet to czy ma je tylko tych kilku staruszków i ich wiernopoddańczych sług okupujących sejmowe ławy, narzucających swoją wolę i przekonania całej reszcie, która już nie ma wpływu w zasadzie na nic? Nie sądzę.

Wprowadzenie maksimum dwu kadencji dla posłów sprawi, że nie będzie już miało dla nich sensu myślenie o betonowaniu urzędów swoimi ludźmi, budowaniu siatek wpływów i zależności z myślą o jakiejś nieokreślonej przyszłości. Nie będą myśleć już o podporządkowywaniu sobie mediów... gdyż zwyczajnie nie będzie po co ich podporządkowywać skoro z automatu wylecą z tego Sejmu najdalej za 8 lat. Nikt nie jest nie zastąpiony. Trzeba to w końcu uświadomić tym ludziom, którym się wydaje, że mogą być czy są "emerytowanymi zbawcami narodu" i funkcje posłów czy senatorów traktują jako coś co im się już zwyczajnie należy. Tym bardziej, że nic innego już nie potrafią robić i inaczej żyć, bo zbyt długo się tam zasiedzieli tracąc kontakt z inną rzeczywistością, tą, w której już jednak żyją ich wyborcy. Zresztą, oni też w końcu ten kontakt tracą adaptując sposób myślenia takich oderwanych od rzeczywistości idoli.

Tak więc... maksimum dwie kadencje dla posłów i senatorów, tak jak dla prezydenta, i skończy się wreszcie ta farsa, te jałowe spory, kolesiostwo i kunktatorstwo. Skończy się manipulowanie przy mediach, bo i nie będzie po co i dla kogo. Kolejni posłowie skupią się na tym, na czym powinni się skupić i do czego powołał ich naród, a nawet jeśli będą próbowali wykorzystać swoje funkcje na własną korzyść, to już jednak nie będą mogli liczyć na to, że stanie się to ich sposobem na życie i na emeryturę. Zresztą, za niedługo przyjdą następni i ich z wszystkiego rozliczą. Oby nie tak jak to się dzieje póki co aktualnie. Ale może jeszcze się poprawią.

W narodzie są jeszcze wartościowe jednostki, którym trzeba dać szansę zrobić coś dobrego dla społeczeństwa. Dopóki jednak funkcjonuje ten zamknięty, kastowy system polityczny... nie ma na to szans. Ograniczenie kadencji posłów i senatorów do maksimum dwóch, jak dla prezydenta - to jedyne lekarstwo na ten stan rzeczy. Lepszego chyba nie wymyślono i nie da się wymyślić. Jestem przekonany, że w końcu tak się stanie. Nie mamy innego wyjścia jeśli chcemy wyprowadzić ten kraj na prostą. Jak Bóg da... osobiście się do tego przyłożę.

Piszę pamiętnik artysty,/Ogryzmolony i w siebie pochylon,/Obłędny, ależ wielce rzeczywisty!//C.K.Norwid: Klaskaniem mając obrzękłe prawice ze zbioru Vade-mecum

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka