Dziady cz.V
dramat smoleński w dwóch aktach z epilogiem
Tym, co służyli Narodowi i zapłacili za to najwyższą cenę - - -
Poprzednie części:
Wstęp; Akt I: Scena I - III
Akt I; Scena IV - VIII
Akt I; Scena IX - XII
Akt II
Scena pierwsza
Kilka miesięcy później.
Pałac Prezydencki, Kancelaria Prezydenta.
Wchodzi szef kancelarii.
Szef kancelarii
Jest już porozumienie w sprawie przeniesienia
Krzyża do św. Anny.
Prezydent (wcześniej jako pełniący obowiązki)
Koniec przedstawienia.
Rzecznik rządu
Oby.
Prezydent
Myślisz, że mogą być jakieś problemy?
Nie wpuszczą nawet księży?
Rzecznik rządu
Siłą nie możemy
Ich stamtąd wyprowadzać.
Szef kancelarii
Sami się wykruszą.
Prezydent
Nim to się stanie prędzej mnie dziady uduszą.
Patrz, jak trzymają. łapie się za gardło Ledwo oddycham. Katolik
Przecież jestem! I mnie to porusza i boli.
Szef kancelarii
Nikt w to nie wątpi.
Prezydent
Na co więc to przedstawienie?
Te modły są jak w okna rzucane kamienie.
Szef kancelarii
Przesada. Ludzie muszą to odreagować.
Prezydent
Tylko wariat mógłby w tym wszystkim nie zwariować.
Jak nie uda się zabrać krzyża do kościoła
Każ zrobić ogrodzenie żelazne dokoła.
Nad ranem wszystko sprzątnąć. Krzyż niech u nas stanie.
Potem coś wymyślimy.
Rzecznik rządu
Dobre rozwiązanie.
wychodzi
Scena druga
Plac przed Pałacem Prezydenckim. Mnóstwo ludzi, znicze, kwiaty, w tle prosty, drewniany krzyż ozdobiony biało-czerwonymi szarfami, pod nim m.in. zdjęcia pary prezydenckiej. Pod krzyżem ogrodzonym metalowymi barierkami stale kilka, głównie starszych, osób.
Postać pierwsza
Dziś przenosiny krzyża.
Postać druga
Popatrz na tych ludzi.
Prędzej tu padną.
Postać trzecia
A mnie to wszystko już nudzi.
Postać pierwsza
Mnie też.
Postać druga
W końcu coś trzeba z tymi ludźmi zrobić.
Starszy mężczyzna I
przysłuchujący się im z boku
Związać, wywieść do lasu i po rusku dobić.
Nie o to chodzi? Co tak wytrzeszczacie gały?
Oczy były otwarte, lecz widzieć nie chciały.
Starszy mężczyzna II
Nie dojrzeli by wołu, choćby na nich usiadł.
Starszy mężczyzna I
W nich nasz naród upada.
Starszy mężczyzna II
Lecz nie całkiem upadł
Skoro wciąż mamy takich wielkich patriotów,
Z których każdy na życia poświęcenie gotów
Dla ojczyzny. A tych co ojczyzna obchodzi?
Każdy patrzy jedynie jak sobie dogodzić.
Postać pierwsza
Ojczyzna to nie marmur, ale żywi ludzie
Pracujący dla dobra wszystkich w wielkim trudzie.
Starszy mężczyzna II
A co ty możesz wiedzieć o trudzie, młokosie?
Ledwo z domu wyszedłeś już masz męty w nosie
I kręcisz nim jak młynkiem. To im nie pasuje,
To tamto. Jeszcze życia dobrze nie spróbuje
Jeden z drugim a już mu do szczętu obrzydło.
Jeszcze się nie rozpędził a już łamie skrzydło.
Tak więc nie ucz nas ptaszku co to trud i znoje.
To, co masz, masz dzięki nam. Biedne dzieci twoje!
Starszy mężczyzna I
I wnuki.
Starszy mężczyzna II
Wnuków lepiej na świat nie wywodzić
Gdy w domu pożar.
Starszy mężczyzna I
Pożar ugasim w powodzi.
Takie to już naszego narodu koleje:
Gasić pożar powodzią.
Postać pierwsza
Pan się z tego śmieje?
Starszy mężczyzna II
Zostaw ich. Zaraz przyjdą tu księża z przesłaniem
Jedności narodowej. Niosą nam kaganiec
Pojednania, obrączką tą chcą nas ożenić
Jak psa z kotem.
Starszy mężczyzna I
Należy tę troskę docenić,
Obrączkę przyjąć, w kantorze na euro wymienić.
śmieją się
w tłumie poruszenie, wchodzą trzej księża
Ksiądz pierwszy
Bracia, przyszliśmy do was z przesłaniem miłości…
Głos z tłumu I
A co z przesłaniem prawa?
Głos z tłumu II
I sprawiedliwości!
Ksiądz pierwszy
Sprawiedliwość zostawmy Bogu. Powinnością
Chrześcijanina darzyć się wzajem miłością.
Głos z tłumu I
Kochać zdrajców narodu? Judaszy? Brutusów?
I w Ewangelii nie ma takiego przymusu.
Ksiądz drugi
Kto zdrajcą, kto Judaszem… któż ocenić umie?
Głos z tłumu II
Ja umiem!
Głos z tłumu III
I ja! Czego tu ksiądz nie rozumie?
Głos z tłumu IV
Przyszliście krzyż nam zabrać?
Głos z tłumu III
Idźcie precz!
Głos z tłumu IV
Nie damy
Krzyża!
Głos z tłum III
Krzyż jest nasz! Prędzej tu życie oddamy!
księża naradzają się między sobą
podchodzą do krzyża, klękają, modlą się przez chwilę
wstają i odchodzą, tłum żegna ich oklaskami
Scena trzecia
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
Minister I
Musiałeś się tak ściskać z nim przed kamerami?
Premier
A co? Miałem odtrącić?
Minister II
Z tymi szaleńcami
Nie da się dyskutować. Trzeba ich ukrócić
Choćby mieli przekleństwo na nas jakie rzucić.
Rzecznik prasowy
Dawno rzucili.
Minister I
Trzeba zacząć odpowiadać.
Nie będą hipokryci nas z grzechów spowiadać.
Minister II
Jakich grzechów?
Minister I
Tak mówię.
Minister II
Jak chcesz się biczować…
Minister I
Co biczować? Przestańcie mnie chwytać za słowa.
Premier
Najchętniej bym stąd uciekł, z dala od wszystkiego.
Minister II
Nic by z tego dla kraju nie wyszło dobrego.
Premier
I nie wyjdzie, bo kraj ten nie chce być rządzony
Racjonalnie, więc musi być…
Minister II
Przezwyciężony?
Scena czwarta
Warszawa, noc, dom na Żoliborzu.
Brat prezydenta
wchodzi z zapaloną świecą, stawia ją przed oknem
przygląda się swojemu odbiciu w szybie
Czy to ty? Czy to tylko moje przywidzenie?
Obraz na wpół złamany. Stracone złudzenie.
Jak rewers bez awersu. Jaki w tym cel? Jaki
Powód? Czekam na Twoje, Panie Boże, znaki.
Ty nie grasz w kości, pozór to dla bezrozumnych.
Nikogo bez powodu nie wrzucasz do trumny
Ni do kołyski.
bierze świecę z powrotem do ręki
Świat się nie poznał na tobie,
Bracie. Lecz ja to zmienię… nie na próżnoś w grobie.
Nie pozwól by mnie czarna wątpliwość dopadła.
Musi być w tym jakiś cel… choćby ręka diabła.
gasi świecę
cdn.
Piszę pamiętnik artysty,/Ogryzmolony i w siebie pochylon,/Obłędny, ależ wielce rzeczywisty!//C.K.Norwid: Klaskaniem mając obrzękłe prawice ze zbioru Vade-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura