Dziady cz. Vdramat smoleński w dwóch aktach z epilogiem
Tym, co służyli Narodowi i zapłacili za to najwyższą cenę - - -
poświęcam!
Pamiętam jakby to było dziś, tę zagęszczającą się nie do zniesienia atmosferę wzajemnej niechęci i hejtu, która demolowała życie społeczne i polityczne. Czuło się wręcz, że coś wisi w powietrzu, choć oczywiście nikt nie był w stanie powiedzieć, sprecyzować co. Aż stało się to, czego nikt nie mógł przewidzieć, chociaż w jakimś niepojętym, choć dla wielu wyraźnym niemal od początku sensie, wydawało się być konsekwencją tego wszystkiego, czego byliśmy świadkami, ale też i uczestnikami w czasie poprzedzającym te tragiczne wydarzenia.
W obliczu tej niewyobrażalnej tragedii na moment połączyliśmy się w jedno, ale wzajemne animozje znowu wypłynęły na wierzch dzieląc nas jeszcze bardziej niż przedtem jednych prowokując do straszliwych oskarżeń, a drugich do lekceważenia. Postawiony na miejscu pamięci drewniany krzyż z symbolu pojednania w bólu i żałobie z dnia na dzień stał się kamieniem niezgody.
I wtedy tam patrząc na tę rzekę płonących zniczy pod Pałacem Prezydenckim, która wylała jak ta mickiewiczowska lawa “z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa” przebijając ponownie tę skorupę, którą nasz naród lubi przykrywać się jakby pancerzem… i wtedy tam mając tę świadomość, i nie będąc w tym osamotniony, że oto Bóg po raz kolejny postanowił nami potrząsnąć abyśmy się opamiętali... wtedy tam poprzysiągłem sobie, że któregoś dnia do tych wydarzeń wrócę i opiszę swoje odczucia, które mnie osobiście i wielu z nas wówczas towarzyszyły, w czym tylko kolejne wydarzenia następujące po nich mnie utwierdzały.
Byliśmy więc świadkami w tych dniach wielkich wzlotów ducha, odnowienia poczucia współnoty, by następnie stawać się świadkami czegoś wręcz przeciwnego. Krzyż, który stanął w miejscu, w którym składano tysiące zniczy i wieńców, zamiast służyć modlitwie i pojednaniu - stał się bardzo szybko powodem zgorszenia dla jednych a dla drugich narzędziem walki politycznej… tak jakby to nie przez takie zajadłe waśnie i wzajemną niechęć, wikłanie religii w spory polityczne dwa tysiące lat temu został do niego przytwierdzony Zbawiciel.
Tak też i nasz naród został po raz kolejny zmuszony, aby nieść ten krzyż nienawiści i bezrozumnej walki politycznej, której jak widać po dziś dzień nie tylko nie ma końca, ale przez wielu jest wręcz wzmagana… tak jakby chcieli uczynić z niej narzędzie nie tylko własnego, ale i ogólnonarodowego zniszczenia.
autor
Akt I
Scena I
Las. Dzień.
Poeta
Dokąd idę? Już nie wiem. Gdzie moje mieszkanie?
Pusta droga a przy niej porzucony kamień -
Mój duchowy krajobraz. Malarzem szaleniec
Co na próżno chce ścigać stracone złudzenie.
O, Polsko! O, szalona! Kto ciebie zrozumie?
Pogubiona w nadziejach, zatracona w dumie.
Ty jak bramę masz serce dla wszystkich otwarte
A spotykasz przed sobą tylko drzwi zawarte
Z każdej strony! Samotna, z niewinności wiankiem
Na czole, pomieszana gonisz za kochankiem
Nierealnym, bo jego nie ma tym świecie.
Twój anons znowu będzie w jutrzejszej gazecie.
…
Gdzie mam szukać, o, biedny, dziś swojej ojczyzny?
Głos kobiety, echo
Tutaj jestem! Gdzie moje wspomnienia i blizny.
Poeta
Oto naród! co tylko kiedy mu zagraża
Niebezpieczeństwo z zewnątrz pędzi do ołtarza,
Potrafi się zjednoczyć i poświęcać w boju...
Aby dzielić się i upadać znowu w czas pokoju.
Scena II
Warszawa, Pałac Prezydencki.
Prezydent
Nie boję się krytyki.
Rzecznik prasowy
Media nam nie służą.
Cokolwiek nie zrobimy źle patrzą, źle wróżą.
Prezydent
Nie walczmy z wiatrakami jak Don Kichot z Manchy.
Na nic miecze naprzeciw tej pladze szarańczy.
Póki co znośmy godnie zadawane ciosy.
Czynami rozliczymy niechętne nam głosy.
Rzecznik prasowy
Oby to się sprawdziło.
Prezydent
Moim jest marzeniem
By każdy wejrzał w siebie nim rzuci kamieniem.
Rzecznik prasowy
Trzeba wierzyć. Lud więcej, niż mówi, rozumie.
Prezydent
Lecz niestety rozsądek jest samotny w tłumie.
wchodzi szef kancelarii prezydenta
Szef kancelarii prezydenta
Wizyta omówiona i zaplanowana.
Ustaliłem szczegóły już z samego rana.
Prezydent
Dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko się uda.
wychodzą
Scena III
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Szef kancelarii premiera
Wszyscy ślepną, gdy media zewsząd czynią cuda.
Ten lud pragnie rozrywki!
Premier
Da Bóg ją dostanie
Razem z chlebem i winem… kawą na śniadanie.
Szef kancelarii premiera
Obyśmy po tej uczcie dożyli kolacji.
Bóg może rządzi światem - media w demokracji.
Premier
Bez obaw! Media nasze - wszystko nasze. Zdrowie!
Z mediami już od dawna jesteśmy po słowie.
Ci, co wiedzą jak z nimi rozmawiać - nie zginą.
Szef kancelarii premiera
Oby wodę słów naszych zamieniły w wino.
podnoszą kieliszki do toastu
cdn.
prawa autorskie zastrzeżone dla: krzak gorejący
przytaczanie w całości bądź w większych niż trzydzieści wersów fragmentach poza tym blogiem - zabronione, dozwolone tylko odsyłanie do oryginału tekstu znajdującego się na tym blogu z wykorzystaniem nie dłuższego niż trzydzieści wersów cytatu wraz z podaniem pełnego internetowego adresu
wykorzystywanie tekstu na scenie, bądź jego druk czy internetowa publikacja na innych stronach w całości jak i w większych niż trzydzieści wersów fragmentach tylko za zgodą autora, po którą należy się zgłosić na kontakt przypisany do tego bloga
Inne tematy w dziale Kultura