Dzisiaj, kiedy już jestem ateistą, to przypominam sobie, że Wielka Sobota, najdziwniejszy dzień chrześcijańskich świąt wielkanocnych, zawsze mnie pociągała. Jest w niej pozakonfesyjna cisza, jest dramat zamordowania niewinnego w świetle dnia, za zgodą państwa, religii, tłumu.
Nawet Kościoły są wtedy nieekspansywne. Jezus złożony do grobu. Żadnych łatwych katechetycznych gadek w tym dniu się nie uskutecznia. Dzień wcześniej, a i owszem. Kaznodzieja Domu Papieskiego ojciec Raniero Cantalamess w obecności papieża Benedykta nie dalej niż w ostatni piątek podzielił się z nami swoją prawdą wiary: „Ateizm jest luksusem, na który mogą sobie pozwolić tylko uprzywilejowani przez życie, ci, którzy mają wszystko, włącznie z możliwością oddania się studiom i badaniom”. Ponieważ jednak nie wszyscy mają ten luksus, lepiej, żeby zawierzyli tym, którzy mają wszystko, czego im trzeba (choćby i z unijnych dopłat do gruntów, programów na kulturę, idących na renowacje kościołów), mogą studiować i badać (jak biskupi irlandzcy, przygotowujący, wedle ich słów, „straszliwy” raport o nadużyciach seksualnych w kościele irlandzkim) i dzielić się dobrą nowiną. Irlandzki raport zostanie ogłoszony już po świętach, żeby nie zaburzać podniosłości. A w wielka sobotę ludzie bez luksusu, z dobrą prostą wiarą zbierają w ciszy chrust na wielkie ogniska w liturgii ognia (to trochę jakby przedchrześcijańskie, ale bez małostkowości).
Swego czasu chciałem proklamować wielką sobotę Światowym Dniem Ateistów, wtedy wszakże, na ten jeden dzień w roku mogliby do nas dołączyć także chrześcijanie. Nawet oni wiedzą, (wierzą?), że tego dnia Bóg nie żyje. Mogliby się wtedy nie modlić za nasze i Żydów innych niewiernych i odłączonych nawrócenie. Tego dnia modlitwą mogłoby być milczenie. I zamiast modlitwy można wtedy pomyśleć o tych, których lubił Jezus, żydowski prorok sprzed dwóch tysięcy lat – odrzuconych, złych, brudnych, celnikach, nierządnicach. I pomyśleć, kim są dzisiaj ci, których dziś dotyka wykluczenie. Bo Jezus zmieniłby dzisiaj towarzystwo. Przesiadywałby dzisiaj z chorym na AIDS, niekoniecznie homoseksualistą, może być afrykańską rodziną czy muzułmaninem siedzącym w Guantanamo. Ale nie wlewałby wody do ust i nosa, zgodnie z procedurą waterboardingu, wypracowana przez cywilizację białego człowieka z centrali CIA. Miałby dla nich wodę do wypicia.
Ale taka wiara nie istnieje. Dzień Ateisty musimy sobie zrobić sami. I z okazji tego święta, w milczeniu, najlepszego.
Roman Kurkiewicz
Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
Inne tematy w dziale Polityka