Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
58
BLOG

Ahmed: Wojna przeciw ludziom

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 8

Jan Smoleński, Krytyka Polityczna: Był pan ofiarą „wojny z terroryzmem”. Ile czasu spędził pan w więzieniu?

Rhuhal Ahmed: W sumie przez dwa i pół roku, z czego sześć tygodni spędziłem w więzieniu w Kandaharze. Reszta w Guantanamo.

Jakie warunki panowały w Kandaharze?

To było amerykańskie więzienie tymczasowe. Ludzie trafiali tam w drodze do innych miejsc. To tak naprawdę nie było więzienie, bardziej przypominało obóz otoczony ogrodzeniem z drutu kolczastego. Wszystko stało na otwartej przestrzeni.

Było bardzo ciężko. Całymi dniami byliśmy przetrzymywani w klatkach, ogrodzonych drutem kolczastym. Siedzieliśmy na ziemi, zwróceni w jedną stronę. Nie mogliśmy się ruszyć, żeby wyprostować plecy. Na początku ręce i nogi mieliśmy spętane cienkimi plastikowymi paskami, jakimi łączy się kable. Żołnierze zaciskali je bardzo mocno, również na kostkach, podczas chodzenia rozcinały skórę. Potem skuwano nas kajdankami, ale też zaciskano je bardzo mocno. Na początku nie pozwalano nam rozmawiać między sobą, ale z czasem na szczęście to się zmieniło.

Spaliśmy w namiotach. Nocami było bardzo zimno, woda zamarzała w butelkach. A my mieliśmy tylko maty, które nie przepuszczały wilgoci i koce. Nie dano nam butów ani skarpetek, nie mieliśmy też rękawiczek. Tylko czapki i ubrania więzienne, które od tych z Guantanamo różnił jedynie kolor – były niebieskie.

Ograniczano nam jedzenie. Dostawaliśmy racjonowaną żywność dla żołnierzy, która normalnie składa się dwóch dań i deseru. To wystarcza, by się najeść, ale w naszym przypadku zostawiano tylko danie główne. To było za mało, brakowało cukru, węglowodanów. Jak jesteś na takiej diecie, to czujesz się zmęczony, słaby. Masz wrażenie, że twoje ciało jest za ciężkie, by je unieść. Nawet jak siedzisz, to wydaje cie się, że twój tyłek zatapia się w podłożu.

Były też przesłuchania. Przez różne agencje: CIA, FBI. Bicie było na porządku dziennym, choć mnie na szczęście to ominęło. Ale nie powiedziano mi, dlaczego mnie uwięziono.

Po sześciu tygodniach trafił pan do Guantanamo.

W gruncie rzeczy, tam było chyba trudniej niż w Kandaharze. Co prawda warunki w Afganistanie były gorsze, mróz, brak odpowiedniego pożywienia i tak dalej. Ale trzymali nas po około trzydziestu w klatce, wspólnie jadaliśmy, wspólnie spaliśmy, w końcu pozwolono nam też rozmawiać. Dzięki rozmowom łatwiej to się znosiło.

W Guantanamo niby warunki były lepsze, ale mieliśmy osobne cele. Żadnych rozmów, żadnych interakcji. Wszystko trzeba było znosić samemu – przesłuchania, oskarżenia, bicie, zmuszanie do słuchania bardzo głośnej muzyki. To było wykańczające psychicznie.

O co pana oskarżano?

Jak wszystkich w Guantanamo – o terroryzm. Ale formalnie nigdy nie postawiono mi żadnych zarzutów. Zresztą, oskarżenia zmieniały się w zależności od tego, kto mnie przesłuchiwał. Raz byłem zwykłym bojownikiem, raz generałem. To było bardzo zmienne. I nigdy nie podawali żadnych dowodów.

W końcu przyznał się pan do uczestnictwa w wiecu Osamy ben Ladena, mimo że nie była to prawda. MI5 udowodniło, że był pan wtedy w Birmingham.


Miałem już dość. Powiedziałem: dajcie mi kartkę papieru, podpiszę, cokolwiek jest napisane. Podpisałem czystą kartkę. Resztę dopisali potem. Nie wiedziałem, co tam wpiszą.

Guantanamo było częścią „wojny z terroryzmem”. Czym dla pana jest ta „wojna”.

„Wojna z terroryzmem” to wojna przeciw konkretnej grupie ludzi, np. przeciw muzułmanom. Wystarczy spojrzeć na Guantanamo albo na inne więzienia tego typu. Siedzą tam tylko muzułmanie. Tak jakby wszyscy terroryści na świecie byli muzułmanami. A przecież dobrze wiadomo, że w samych USA jest kilka ugrupowań terrorystycznych, choćby Ku-Klux-Klan.

Osobiście uważam, że powodem „wojny z terroryzmem” była ropa. 11 września to był tylko pretekst.

Niektórzy ludzie jednak mówią, że społeczności muzułmańskie w krajach zachodnich, w szczególności w Wielkiej Brytanii, są wylęgarnią islamskiego fundamentalizmu, który jest zagrożeniem dla zachodnich demokracji.

To, czego uczy nas, muzułmanów, Święta Księga, i co powtórzy większość nauczycieli muzułmańskich, to szacunek dla prawa kraju, w którym mieszkamy. A jeśli ci się nie podoba, to wyjedź tam, gdzie będzie ci lepiej. To jest proste. Muzułmanin mieszkający w niemuzułmańskim kraju musi przestrzegać prawa.

Z drugiej jednak strony mogę zrozumieć, dlaczego rośnie islamski radykalizm. Spójrz na wiadomości – kto ginie w Iraku, w Afganistanie? Kogo trzymają w Guantanamo i torturują? To muzułmanie. I to jest powodem gniewu wyznawców islamu na całym świecie, nie tylko w krajach zachodnich. Ale to nie jest powód, brać sprawiedliwość w swoje ręce.

Co w takim razie powinny zrobić państwa zachodnie, by zapobiec ewentualnym zamachom, powtórkom z Londynu lub Madrytu?

Przede wszystkim, przestać słuchać we wszystkim Stanów Zjednoczonych. Madryt i Londyn zdarzyły się dopiero po tym, jak kraje europejskie stały się sojusznikiem USA w „wojnie z terroryzmem”.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to usprawiedliwianie terroryzmu. Jednak Osama nie jest miłym gościem.

Też uważam, że Osama nie jest miłym gościem. Ale bądźmy uczciwi, spójrzmy na USA. Amerykanie w prowadzonych przez siebie wojnach też zabijają niewinnych ludzi. George W. Bush z uśmiechem na twarzy powie ci, że oni nie torturują, a potajemnie wyda całkiem inne rozkazy. Pod tym względem Osama jest przynajmniej szczery – mówi wprost, że chce cie zabić i wiesz, że musisz uważać.

Czy pańskim zdaniem państwa zachodnie prowadzą teraz rasistowską politykę? Segregują ludzi na muzułmanów i wyglądających jak muzułmanie oraz na resztę?

Otwarcie się o tym nie mówi, ale działania państw zachodnich mówią same za siebie.

Jestem Brytyjczykiem, mój ojciec też ma brytyjskie obywatelstwo. Urodziłem się w Anglii, to jest mój dom. Mówię, jem, ubieram się jak zwykły Brytyjczyk. Muzułmanie długo pracowali, by się zintegrować ze światem zachodu. Przed 11 września nie dostrzegałem żadnej różnicy między mną, a moimi białymi znajomymi. Po 11 września wszystko się zmieniło. Ludzie zaczęli na mnie dziwnie patrzeć. To niesamowite, jak wszystko się nagle odwróciło. Jestem często zatrzymywany przez policję. Mam problemy, gdy wjeżdżam do mojego kraju lub z niego wyjeżdżam. Za każdym razem zatrzymuje mnie MI5.

Po zwolnieniu z Guantanamo zaangażował się pan w akcje przeciwko łamaniu praw człowieka.

Przed tym, jak mnie pojmano, żyłem w błogiej nieświadomości co do praw człowieka, nie miałem pojęcia o Amnesty International. Wszystkie moje wolności przyjmowałem za oczywiste. I nagle to zostało zakwestionowane.

Po tym, co przeszedłem, nie miałem innego wyboru – musiałem się zaangażować w walkę o prawa człowieka. Muszę to robić, nawet jeśli nie uda mi się realnie pomóc innym więźniom.

Czy brytyjski rząd zrobił cokolwiek, by panu pomóc?

Kiedy mnie zatrzymano, myślałem, że wystarczy kontakt z najbliższą ambasadą i po kilku tygodniach, najdalej po kilku miesiącach będzie po wszystkim. Myliłem się. Nikt się mną nie zainteresował, a gdy już rozmawiałem z MI5, to mówili mi, że nie mogą nic zrobić. To była oczywista bzdura, bo gdyby chcieli, to pociągnęliby za odpowiednie sznurki. Jedyne co odróżniało Brytyjczyków i Amerykanów to akcent.

Gdy czujesz się Brytyjczykiem, człowiekiem Zachodu i spotyka cię coś takiego, to życie potem nie jest już takie łatwe.

*Rhahul Ahmed - ma 28 lat. W 2001 roku wspólnie z dwoma przyjaciółmi pojechał do Pakistanu na wesele. W oczekiwaniu na uroczystość, wyprawili się do Afganistanu. W tym czasie rozpoczęły się walki między talibami a Sojuszem Północnym. Rhahul trafił do niewoli Sojuszu, który potem przekazał go Amerykanom. Trafił do więzienia w Kandaharze, a potem na Guantanamo. Obecnie wraz z Amnesty International walczy o przestrzeganie praw człowieka.


Wywiad ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.

 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka