Magdalena Środa postanowiła wytłumaczyć się ze swojej decyzji o starcie do Parlamentu Europejskiego z listy „Porozumienie dla Przyszłości – Centrolewica”, troszkę szerzej znanej jako „lista Rosatiego”.
Zdaniem Środy PdP to „formacja proeuropejska, ale nie tylko w sensie ekonomicznym jak PO, ale w sensie nowoczesnym; chodzi nie tylko o korzyści i bezpieczeństwo, ale o wartości wspólnotowe, o nową Europę i nowoczesną wizję obecności w niej Polski”.
Zostawmy już PdP i skupmy się na Platformie. Na czym bowiem ma polegać jej „ekonomiczna proeuropejskość”? Przecież PO w swoim programie i w swojej praktyce występuje przeciwko temu co Europę w sferze gospodarczej wyróżnia. Relatywnie wysoki poziom redystrybucji – wysokie, progresywne podatki, aby finansować wysokiej jakości usługi publiczne dla jak największej grupy obywateli – oto co odróżnia Europę na tle innych państw świata.
Ekonomiczna proeuropejskość dzisiaj powinna sprowadzać się do dwóch postulatów – budowy europejskiej polityki fiskalnej i europejskiej polityki społecznej. Ich realizacja nie tylko scementuje europejski model społeczny, ale również będzie pomocna w walce z kryzysem gospodarczym.
Przedstawiona powyżej wizja Unii Europejskiej to koszmarny sen „proeuropejskiej” Platformy Obywatelskiej. To wiemy. Dużo ciekawszą kwestia jest to, czy dla kandydatów PdP jest ona europejskim marzeniem, czy europejskim koszmarem. Dużo łatwiej byłoby nam odpowiedzieć na to pytanie, gdyby kandydaci PdP indywidualnie zadeklarowali, czy po zdobyciu mandatów zamierzają wstąpić do frakcji socjalistycznej, zielonej, czy liberalnej. Tak się bowiem składa, że – magiczne na gruncie polskim – zaklęcia o „proeuropejskości”, w Brukseli i Strasburgu już nie działają.
Spór nie toczy się między „modernizatorami” a „ciemniakami”, lecz między Europą Socjalną a Europą Liberalną. W tym sporze nie da się siedzieć okrakiem na barykadzie.
Bartosz Machalica
Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
Inne tematy w dziale Polityka