Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
40
BLOG

Sutowski: Z Rakowieckiej na Czerską

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 3

„Wymyślić to, co polityczne” – to niezdarne nieco sformułowanie dla biografii Adama Michnika stanowi podtytuł wręcz wymarzony. To jego przecież trafnie nazwał kiedyś Jacek Żakowski „metapolitykiem”, a więc kimś, kto nie tyle dąży do władzy, co pragnie zbudować całą scenę polityczną, określić podziały, zdefiniować linie konfliktu – i w ogóle określić to, co należy, a co nie do sfery polityki. Ambitnego zadania nakreślenia w jednym (dość obszernym, ponad 400 stron) tomie pełnego portretu Naczelnego „Gazety Wyborczej” podjął się francuski dyplomata Cyril Bouyeure, pisząc książkę głównie na użytek francuskiego czytelnika. Polski przekład ukazał się po prawie dwóch latach od wydania francuskiego w Wydawnictwie Literackim – i stanowi pierwszą na polskim rynku poważną próbę całościowej biografii Michnika. O życiu legendy polskiej opozycji napisano już mnóstwo artykułów i esejów, wiele tekstów krytycznych, jak i apologii graniczących z hagiografią; stał się również Michnik „bohaterem nie wprost” licznych analiz historii najnowszej, zarówno jako postać świetlana (Polskie zmagania z wolnością Andrzej Walickiego), jak i czarny charakter (Demokracja peryferii Zdzisława Krasnodębskiego czy Pamięć po komunizmie Pawła Śpiewaka; litościwie pomijam „demaskatorskie” dzieła z pogranicza medycyny i kiepskiego kabaretu autorstwa drugorzędnych prawicowców). Nie było jednak dotąd książki, której zamysłem byłby w miarę całościowy opis i zarazem analiza postaci w kontekście historii Polski ostatnich 40 lat. Bouyeure podjął taką próbę – wiele wskazuje niestety na to, że poniósł porażkę.

Aby oddać francuskiemu autorowi sprawiedliwość, warto jednak zacząć od wyliczenia niewątpliwych zalet tej książki, daleko wykraczających poza fakt, że ukazała się w Polsce jako pierwsza. Mnóstwo zgromadzonych w niej danych, nazwisk, faktów, po raz pierwszy znalazło się w jednym miejscu. Żadne z nich nie stanowią wprawdzie „wiedzy tajemnej”, ale nieźle porządkują ogromny w końcu materiał historyczny; mało dostępne dotychczas były chyba tylko informacje o pobytach zagranicznych Michnika, zwłaszcza o wyjeździe na Zachód w drugiej połowie lat 70. i wyjeździe do Moskwy w roku 1989.

Od drugiego rozdziału począwszy (co w pierwszym – o tym później) dowiadujemy się sporo o kontekście ideowym, w jakim przyszły lider opozycji wyrastał: kilka stron poświęconych jest biografiom politycznym rodziców – etosowych przedwojennych komunistów, a jeszcze więcej ambiwalencji ich tożsamości – zasymilowanych i całkowicie świeckich inteligentów pochodzenia żydowskiego. Opowieść Bouyeura zdaje się wskazywać – zgodnie z intencją samego zainteresowanego – że żydowska tożsamość dla wielu lewicujących, polskich inteligentów uzyskała znaczenie dopiero w konsekwencji dokonanych wyborów politycznych, nie zaś leżała u ich podstaw – wielu z nich Żydami poczuła się dopiero wtedy, gdy na przesłuchaniach zasugerowano im emigrację do Izraela.

Obok licznych anegdot towarzyskich pisanych w bardzo życzliwym tonie (szkolny zawadiaka, skuteczny uwodziciel pięknych dziewcząt i intelektualistów) dowiadujemy się co nieco o wczesnych lekturach (Róża Luksemburg, György Lukács, młody Marks, ale także zachodnia myśl antytotalitarna, a nawet pisarze katoliccy z kręgu „Tygodnika Powszechnego”), inspiracjach intelektualnych (rewizjonistyczna profesura na UW) a zwłaszcza – prywatno-politycznych przyjaźniach (Jacek Kuroń). Autor w zwięzły i syntetyczny sposób prowadzi opowieść o intelektualnej i politycznej ewolucji Michnika, wskazując nowe inspiracje, odrzucanie bądź przekraczanie starych, poszukiwanie nowych strategii oporu i nowych sojuszy. Sporo uwagi poświęca na najważniejszy zwrot myślowy autora Kościoła, lewicy, dialogu  – propozycję otwarcia „lewicy laickiej” na progresywne nurty Kościoła Katolickiego, a potem – na koncepcję „nowego ewolucjonizmu”, która szybko stała się podstawą działania demokratycznej opozycji w Polsce. Dość gęsto opowiedziana jest także historia drugiego ważnego przełomu w myśleniu politycznym Michnika - przejścia od manichejskiej wizji walki z totalitarnym systemem (Z dziejów honoru w Polsce) do koncepcji porozumienia i wyjścia z komunizmu „hiszpańską drogą” (Takie czasy… rzecz o kompromisie). Historia Adama Michnika w III RP to w dużej mierze historia „Gazety Wyborczej” i jej roli najważniejszego dziennika opiniotwórczego w kraju. Tak też widzi ją Bouyeure, który nierzadko skłania się ku ostrym, i nieczęsto u nas wprost wypowiadanym ocenom. Na pochwałę za jednoznaczność zasługuje w dwóch co najmniej momentach: gdy pisze o linii „Gazety” wspierającej rząd Mazowieckiego („ceną za milczenie kościoła w obliczu społecznych kosztów transformacji było przywrócenie nauczania religii w szkołach”, przywołuje też historię niedopuszczenia na łamy „GW” tekstu Barbary Labudy nt. bezwzględnego przejmowania przez Kościół znacjonalizowanych wcześniej dóbr, często kosztem ubogich lub instytucji pożytku publicznego), a także gdy podsumowuje poparcie Michnika dla inwazji na Irak („poparł Amerykę za to, czym była w czasach komunizmu”). Obie te bardzo trafne oceny, w Polsce głośno wypowiadane są właściwie tylko na lewicy (zwłaszcza pierwsza z nich) – Autor wypowiada je zaś, jako po prostu trzeźwe spostrzeżenia, z pozycji liberała-centrysty, na przekór wielu naszym reprezentantom tej opcji, którzy problem stosunku Kościoła do państwa najchętniej by przemilczeli. Wbrew tezom głoszonym choćby na łamach „Dziennika” (recenzja Piotra Gursztyna z dnia 7 stycznia 2009), książka Adam Michnik. Biografia nie jest „biografia bezkrytyczną”. Wielce symptomatyczne wydaje się choćby to, że pierwszy rozdział, poświęcony aferze Rywina, nosi tytuł „Upadek” i opowiada o kryzysie zaufania do „Gazety”, po ewidentnych błędach popełnionych w związku z łapówkarską propozycją złożoną Agorze i niekonsekwentnym „śledztwie dziennikarskim” w roku 2002. To właśnie schyłek/kryzys potęgi „Gazety” stanowi punkt wyjścia do całej opowieści o drodze Michnika „z Rakowieckiej na Czerską”, będącej skądinąd historią wielkiego sukcesu politycznego.

Choć nie bezkrytyczna w potocznym rozumieniu tego słowa, praca Bouyeure’a nie zawiera jednak analizy krytycznej polityczno-intelektualnej drogi Adama Michnika – i pod tym właśnie względem możemy mówić o porażce ambitnego dzieła. Autor właściwie w każdym punkcie (może poza wyżej wymienionymi przykładami) za dobrą monetę przyjmuje autointerpretację samego zainteresowanego, w nikłym stopniu korzystając z krytycznego instrumentarium socjologii wiedzy czy choćby psychologii społecznej. Tymczasem próby krytycznych dociekań mogłyby się pojawić w co najmniej kilku momentach. Po pierwsze – czy wstrząs spowodowany wybuchem sterowanej przez państwo komunistyczne antysemickiej nagonki i antyinteligenckiego resentymentu, wsparty spóźnioną, więzienną lekturą Lenina – to powód zaiste wystarczający do całkowitego porzucenia marksistowskiego aparatu krytycznego na rzecz Stendhala, Mickiewicza i Raymonda Arona? Repulsję wobec marksizmu en bloc da się tłumaczyć psychologicznie, ale intelektualnie już niekoniecznie. W końcu rewizjonistyczny marksizm Gramsciego, Lukácsa, Brzozowskiego czy Kołakowskiego bardzo niewiele miał wspólnego z dogmatyczną ortodoksją stalinizmu, zwłaszcza w aspekcie, który sam Michnik (a za nim Bouyeure) uważał za kluczowy, a więc koncepcji podmiotowości i odpowiedzialności człowieka w historii. Abstrahując zresztą od eksplanacji mechanizmów dziejowych – rys hermeneutyczny zawarty w wymienionych nurtach nadal świetnie nadawałby się do analizy mechanizmów władzy (a nie tylko języka ideologii, de facto wtedy już martwej) – w kręgach opozycyjnych jednak, trochę na zasadzie wylania dziecka z kąpielą, został całkowicie zarzucony. Czy słusznie – tego pytania francuski autor nie stawia.

Podobnie sprawy się mają z otwarciem na Kościół Katolicki w połowie lat 70. Posunięcie to doskonale zrozumiałe jest z perspektywy taktycznej, także na gruncie intelektualnym trudno nie dostrzec wielkości katolickich personalistów w Polsce (Swieżawski, Turowicz, Mazowiecki) czy przełomowego wymiaru Listu Biskupów z roku 1965. Uznanie jednak – na polu intelektualnym właśnie – konserwatywnego katolicyzmu kardynała Wyszyńskiego za nieodłączny i konieczny filar polskości (równouprawniony z Gombrowiczowską ironią i dystansem) wydaje się choćby z perspektywy świeckiego liberalizmu – daleko idącym nadużyciem – także i tu Bouyeure nie tylko nie feruje wyroków, ale i za wystarczające uznaje wyjaśnienia na temat siły Kościoła w Polsce i konieczności wspierania jego rzekomo progresywnego nurtu.

Autor próbuje zarysować argumenty przeciwników, głównie gdy chodzi o tradycyjnie sporne wokół Michnika tematy: sprzeciw wobec lustracji, „fraternizację” z komunistami i postkomunistami czy nieformalne wpływy w kolejnych rządach. Czyni to jednak w sposób dla samego zainteresowanego najwygodniejszy, tzn. selektywnie dobierając krytyków prawie wyłącznie z nacjonalistycznej prawicy, na tle których Michnik jawić się musi jako chodząca kwintesencja oświecenia i liberalnego pragmatyzmu. Nie to jednak z naszego (tj. lewicy) punktu widzenia jest największym mankamentem ostatnich rozdziałów Biografii  – lustracja to bowiem dyżurny w Polsce temat zastępczy i bynajmniej nie wspólne toasty z generałem Kiszczakiem stanowią sedno „lewicy kłopotów z Michnikiem”. W książce Bouyeure’a znajdziemy dużo trafnych diagnoz politycznego myślenia jego bohatera w okresie PRL, a także w okresie III RP. Brakuje jednak refleksji, czy np. „antypolityka” (określenie za G. Konradem) z lat 70. i przekonanie o schyłku podziału na lewice i prawicę, względnie o zastąpieniu go przez Popperowski podział na społeczeństwo otwarte (utożsamione z otwarciem na Zachód i ekonomicznym liberalizmem) i społeczeństwo zamknięte (oznaczające ksenofobię i konserwatywny populizm) – mają ze sobą coś wspólnego. I czy przypadkiem nie jest to błędne przeniesienie anachronicznych kategorii na nową zupełnie rzeczywistość? Czy funkcjonalne względem tego podziału dwie obsesje Michnika: powrotu nacjonalizmu i religijnego fundamentalizmu rzeczywiście wynikają z analizy historyczno-politologicznej dziejów II RP i świeżych doświadczeń Europy Środkowej czy może stanowią błędne wytłumaczenie reakcji sfrustrowanego społeczeństwa na bolesne skutki transformacji? To samo zresztą dotyczy osławionego syndromu homo sovieticus, który dla wielu polskich liberałów stal się swoistym wytrychem (obelżywym, nawiasem mówiąc) tłumaczącym transformacyjne bóle.

Wiele obiecujący tytuł rozdziału „Związany z Zachodem, patrzący na Wschód” przynosi nam równie niewiele wyjaśnień. Otrzymujemy w nim garść (ciekawych) opowieści o „dyskusjach po świt” z Andriejem Sacharowem i innymi dysydentami w Rosji, a także silnym przekonaniu Michnika o miejscu Polski w świecie, Polski która ma być „Zachodem wypędzonym na Wschód przez sowiecką dyktaturę”. Trudno wszakże zrozumieć, dlaczego Autor nie podaje w wątpliwość bardzo uproszczonej wizji Zachodu, naiwnej nieomal – dla całej formacji liberalnych inteligentów „Europa to była wolność, normalność i racjonalna gospodarka”, a także nadzieja, że „będziemy takim samym krajem jak inne”. Utożsamienie Europy (a w konsekwencji: kapitalizmu) z „normalnością”, przy odrzuceniu niuansów dotyczących różnic, odmiennych dróg rozwoju i modeli gospodarczych wewnątrz samej Europy sprzyjało przecież bezrefleksyjnej akceptacji narzuconego przez ekipę Balcerowicza projektu przemian. O kosztach i kontrowersjach wokół transformacji Autor wprawdzie wspomina – ale nie łączy ich we wspólny kontekst z ogólną (bardzo enigmatyczną) wizją Zachodu jaką liberalni inteligenci w Polsce (w tym ich nieformalny lider, Michnik) reprezentowali. To samo odnosi się do pozornie liberalnej (a de facto konserwatywnej) wizji narodowej wspólnoty i europejskiej cywilizacji – na stronach Wymyślić to, co polityczne znajdziemy dużo informacji o stosunku „GW” do „obrony Nicei” a także do książek i tez Jana Tomasza Grossa – nie otrzymamy jednak spójnej formuły interpretacyjnej, która pozwoliłaby odczytać motywacje i „drogi myśli” Adama Michnika w nieco sposób inny, niż interpretuje je sam zainteresowany.

Książka Cyrila Bouyeure’a nie jest pisaną na kolanach hagiografią – stawia pytania, potrafi zdobyć się na dystans, nie wikła się w idiotyczny spór apologetów Michnika z jego wrogami, w którym wolno mu być albo świętym i nieskalanym bohaterem oraz przywódcą moralnym narodu – albo zdrajcą Polski zaprzedanym różowo-czerwonemu spiskowi ubeków, ich agentów, Żydów, masonów, Amerykanów, Brukseli (niepotrzebne skreślić). Jako pierwsza na polskim rynku, w jednym miejscu dobrze porządkuje masę dostępnych gdzie indziej informacji. Zbyt łatwo jednak przejmuje autodefinicje własnego bohatera, zbyt łatwo godzi się na jego interpretacje świata, polskiej rzeczywistości – i oceny ważności podstawowych konfliktów. Biografię niewątpliwie warto przeczytać, ale Adam Michnik – być może największy fenomen polskiej polityki ostatnich czterdziestu kilku lat – zasługuje na pracę obszerną, głęboką i krytyczną, w której kontekst ideowy, społeczny i polityczny złoży się na wielką opowieść o dramacie polskiej inteligencji – tak często szlachetnej i tak często nazbyt przywiązanej do swych dawnych wyborów. Tym razem jeszcze się nie udało.

Michał Sutowski

Cyril Bouyeure, Adam Michnik. Biografia, Wydawnictwo Literackie, 2009
--

Tekst ukazał się na witrynie ww.krytykapolityczna.pl.
Codziennie nowe teksty, opinie, felietony, zapraszamy!

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka