Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
48
BLOG

Ostolski: Mniej strachu, więcej gniewu

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 2

Wśród wielu drugoplanowych postaci filmu Obywatel Milk pojawia się bohater, który odgrywa wielką rolę w  filmowych zdarzeniach, a którego mimo to łatwo nie zauważyć. Zastanawiam się, ilu widzów zwróciło uwagę na biało-czerwony megafon Harveya Milka. Bohater otrzymuje go od działaczy związkowych wdzięcznych za bojkot konsumencki - wsparcie, jakiego środowisko gejowskie udzieliło protestowi pracowników pewnej firmy. Następnie, już jako lokalny polityk, któremu nie uchodzi stać i krzyczeć na ulicy, Milk przekazuje go młodszemu pokoleniu aktywistów. W obu wypadkach jest to moment przekazania mocy. Nie chodzi tylko o konkretne urządzenie, ale o wpisanie w długą tradycję społecznego protestu, walki o godne życie. Śledząc perypetie megafonu, myślę o ruchach społecznych - o ciągłości między różnymi typami ruchów i sojuszach, jakie mogą zawierać. Oraz o paradoksalnym, pełnym napięcia, ale jednak bliskim związku między ruchem społecznym a „profesjonalną” lewicową polityką.

Przede wszystkim jednak myślę o tym, jak ze strachu rodzi się gniew, a z gniewu - zmiana społeczna.

Strach pojawia się na ekranie już od pierwszych ujęć. Film otwierają sceny (zapewne dokumentalne nagrania) ukazujące policyjne nagonki na gejów. Widzimy ludzi wywlekanych z barów i upychanych w furgonetkach, zasłaniających oczy w obawie przed obiektywem kamery. Widzimy, jak Harvey przyspiesza nerwowo kroku, kiedy nocą na ulicy ktoś wysiada z samochodu trzaskając drzwiczkami. Widzimy ofiary morderstw i listy z pogróżkami. Słyszymy też, jak o strachu się w tym filmie rozmawia.

Cóż, strach to uczucie konserwatywne. Uczucie, które izoluje ludzi od siebie nawzajem i zamyka ich w prywatności. Nawet kiedy tysiąc osób przeżywa ten sam strach, rozpada się on na tysiąc odosobnionych strachów. Zasłaniając twarze, chowając się w domach, rezygnując z działania - pozwalamy, by rzeczy nadal toczyły się tak, jak się toczą.

Dopiero gniew jednoczy ludzi i skłania do wyjścia z prywatności. Przemiana strachu w gniew równa się odzyskaniu godności. Tysiąc rozgniewanych osób, jeśli wyjdą na ulicę zaprotestować przeciw bezprawnej przemocy lub przeciw przemocy zadawanej im w imię niesprawiedliwego prawa - to już nie jest tysiąc zamkniętych w sobie monad. To lud. A to, co się dzieje, kiedy lud wychodzi na ulicę zabrać głos we własnej sprawie - to jest właśnie postęp.

Demokratyczny gniew jest siłą, która zmienia świat. Ale nie da się ukryć, gniew nie ma w Polsce dobrej prasy. Architekci sfery publicznej III RP nie przewidzieli w niej dobrego miejsca dla protestu. Wszelkie przejawy społecznego gniewu z góry napiętnowano jako populizm, roszczeniowość lub oszołomstwo. To, co jest największym skarbem demokracji, oddano więc na żer populistom. Tymczasem bez demokratycznego ducha protestu system polityczny kostnieje i tracizdolność do samonaprawy.

Nic nie pokazuje tego lepiej, niż słowa, jakie w grudniu 2008 w telewizyjnym programie Moniki Olejnik usłyszeli od prowadzącej aktywiści związkowi: że ich protest przeciw odebraniu pomostówek jest bezzasadny, bo bronią tylko pewnej „mniejszości”. Wydawałoby się, że słowa te już się skompromitowały. Słyszeliśmy je wszak tyle razy z ust prawicowych polityków, którzy swoje zakazy marszów równości uzasadniali, mówiąc, że chodzi w nich tylko o interes uprzywilejowanej mniejszości. Wydawałoby się, że sądy i opinia publiczna zgodnie uznały, że mniejszości mają prawo do posiadania praw. A jednak, jak pokazuje sprawa pomostówek, bycie mniejszością (albo bycie postrzeganym jako mniejszość) nadal oznacza, że ma się w Polsce przechlapane.

W jednej z dramatyczniejszych scen filmu Milk mówi, że za strach i niemoc, za brak zorganizowanego gniewu płacimy nie tylko tym, że nic się nie zmienia. Płacimy często własnym życiem. Także w Polsce, czytając np. rosnące statystyki wypadkowości pracy, warto pomyśleć o osobach, które za elastyczny kodeks pracy, za słabość związków zawodowych, a przede wszystkim za wyparcie wątków protestu z porządku symbolicznego III RP płacą dziś śmiercią, kalectwem lub utratą bliskich. (Już w głowie słyszę głos Moniki Olejnik, że to tylko pewna mniejszość…).

Tylko gdzie on dziś jest, ten czerwono-biały megafon Harveya Milka?

Adam Ostolski

Czytaj też: Gdzie jest nasze Mleko? - felieton Krzysztofa Tomasika.

Felieton ukazał się na witrynie ww.krytykapolityczna.pl.
Codziennie nowe teksty, opinie, felietony, zapraszamy!

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka