Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
53
BLOG

Stokfiszewski: Humanistyczna liryka Leszka B.

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 10

Czymże byłby poczet pisarzy polskich minionych dziesięcioleci bez wybitnego liryka Leszka Balcerowicza? Ten nietuzinkowy poeta – autor sielanek ze zbioru Wieś, rolnictwo, wolny rynek (1993), czy zainspirowanych konstruktywizmem haiku Socjalizm, kapitalizm, transformacja (1997) zaliczany bywał do odmiennych szkół poetyckich. Wiele krytyczek i krytyków postrzegało go jako wybitnego przedstawiciela poezji monetarystycznej lat 90., inni zaś, nie szczędząc uwag pod adresem jego wersyfikacji, widzieli w Balcerowiczu przedstawiciela ni mniej ni więcej ale „bolszewickiego liberalizmu” (chciałbym zaapelować do badaczy dyskursu literaturoznawczego o zgłębioną analizę wpływu, jaki na bogactwo języka polskiego mają niezwykłej urody związki frazeologiczne autorstwa prof. Jadwigi Staniszkis!). Niezależnie od oceny, panowała zgoda, co do tego, że wiersze Leszka Balcerowicza zanurzone są głęboko w refleksji filozoficznej nad ludzkim losem, przeznaczeniem, sensem życia.

Ostatnimi czasy Leszek Balcerowicz udzielił wywiadu Agacie Nowakowskiej i Dominice Wielowieyskiej („Gazeta Wyborcza” 30.12.08), w którym raz jeszcze dał się poznać jako niebłahy filozof: „to, co gwałtownie rośnie - po przekroczeniu pewnego punktu - zaczyna gwałtownie spadać” - rzekł. Z pozoru jedynie ta ad hoc rzucona fraza wydaje się być ekspresją popularnej skądinąd obserwacji. Wprawne oko dostrzeże w niej radykalne rozwinięcie Newtonowskich intuicji, co do prawa powszechnego ciążenia… Ale w wywiadzie tym pada (nomen omen) również wiele fraz z dziedziny lirycznej filozofii empatii oraz sprawiedliwości (bliskich każdemu humanistycznie zorientowanemu twórcy). Spójrzmy: „nie można utrzymywać takiej sytuacji, by ludzie zdolni do pracy przechodzili wcześniej na emerytury, nic z tej emerytury nie tracąc, a za nich płacili inni ludzie. To niesprawiedliwe”. Azaliż!

Ja bym poszedł nawet dalej! Nie można wszak utrzymywać, żeby tzw. „ludzie zdolni do pracy” w ogóle przechodzili na emerytury! Co to jest, żeby sześćdziesięcioletnia kobieta, która potrafi zataszczyć jeszcze do domu dwie siaty po dwadzieścia osiem kilo zakupów, nie wysiedziała tych paru godzinek w garbarni!?! Jak to jest, że sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna ma siłę pojechać na działkę i pół dnia pielić ogórki, a nie nie ma siły kłaść asfalt na przedmieściach Ursusa!?! Ani krzty sprawiedliwości w tym, że jedni latają do roboty, inni zaś w tym samym czasie mają czelność jeździć do Ciechocinka, uczęszczać na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku, pielić ogórki na działce, zajrzeć do teatru, kawiarni, wnuka odwiedzić. Wszak, wszystkie te czynności jednoznacznie kwalifikują ich jako „ ludzi zdolnych do pracy”! Każdy zdolny do pracy powinien umrzeć z łopatą w łapie!

A jeśli nie? Jeśli oprotestuje ten slogan? Jeśli wbrew humanistycznemu poczuciu sprawiedliwości wieszcza, będzie uparcie twierdził, że obsługa pieców stalowniczych i odlewniczych, kucie ręczne w kuźniach przemysłowych, praca nurka i kesoniarza, kierowanie pojazdami uprzywilejowanymi, reanimowanie ludzi w kopalniach, na statkach, na ulicy i gaszenie pożarów, uprawnia go do tego, by mimo „zdolności do pracy” wyskoczyć na spacer po Ciechocinku, choć „inni ludzie” siedzą za biurkiem? Cóż… istnieje rozwiązanie do perfekcji opanowane przez spartańskich mężów. Jedzie się z takim dziadkiem, babką do Ciechocinka, prowadzi na tężnię, na brzeg tężni, na samą krawędź… A dalej wiadomo – zgodnie z intuicjami filozoficznymi Leszka Balcerowicza również ciało „po przekroczeniu pewnego punktu – zaczyna gwałtownie spadać”…

Igor Stokfiszewski

Felieton ukazał się na witrynie ww.krytykapolityczna.pl.
Codziennie nowe teksty, opinie, felietony, zapraszamy!

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka