Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
142
BLOG

Ostolski: Reprywatyzacja jest niesprawiedliwa

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 16

W Polsce emocje wokół projektów reprywatyzacji wiążą się najczęściej ze strachem przed oddawaniem majątków „obcym". Mało kto zwraca uwagę na to, że sam pomysł reprywatyzacji jest niesprawiedliwy.

W społeczeństwach nowoczesnych istnieją różne, konkurencyjne zasady sprawiedliwości. Jak w ich świetle wygląda pomysł reprywatyzacji? Większość osób zgodzi się zapewne, że każdy ma prawo do tego, co zarobił własną pracą. Inna, bardziej kontrowersyjna, ale wciąż racjonalna zasada głosi, że sprawiedliwe jest również posiadanie majątku zdobytego własnym talentem, pomysłowością i przedsiębiorczością. Jednak reguła, że kto miał bogatego dziadka, ten zasługuje na bogactwo, a kto miał dziadka biednego - niekoniecznie, nie byłaby sprawiedliwa. Byłaby to raczej drwina ze sprawiedliwości.

W społeczeństwach, które nagradzają przede wszystkim pracę, trudno w ogóle argumentować na rzecz reprywatyzacji. A jak jest ze społeczeństwami, które bardziej od ludzkiej pracy dowartościowują przedsiębiorczość? Spójrzmy na model amerykański. Podatki dochodowe są w nim względnie niskie, co umożliwia gromadzenie bardzo dużych majątków. Ale ważną częścią tego systemu jest (był do niedawna i zapewne zostanie wkrótce przywrócony) wysoki podatek spadkowy od największych majątków. Dzięki niemu zdobyte bogactwo nie zamienia się tak łatwo w dziedziczny przywilej, a nowe pokolenie musi wykazywać się własnymi talentami i innowacyjnością, zamiast odcinać kupony od dorobku rodziców czy dziadków. Bez względu na to, czy cenimy bardziej pracę, czy pomysłowość, reprywatyzacja jest niesprawiedliwa.

Zwolennicy reprywatyzacji odwołują się często do innego rozumienia sprawiedliwości - jako naprawy wyrządzonych krzywd. To bardzo poważny argument i zasługuje na poważne potraktowanie. Zanim zaczniemy naprawiać historyczne - oraz inne - krzywdy, musimy zapytać, czyja krzywda liczy się jako krzywda i od kiedy zaczynamy rachunek.

Dlaczego mają się liczyć tylko krzywdy właścicieli ziemskich i posiadaczy kamienic wyrządzone po roku 1945? Dlaczego nie liczy się krzywda dzisiejszych lokatorów mieszkań komunalnych, którzy wraz ze zwracanymi kamienicami oddawani są często na łaskę i niełaskę nowych właścicieli? Albo krzywda mieszkańców miast, w których trudno prowadzić racjonalną politykę przestrzenną, ponieważ grunty są obciążone setkami przedwojennych roszczeń? Dlaczego nie liczą się krzywdy pańszczyźnianych chłopów sprzed roku 1864? U nas nie dość się o tym mówi - przypominał niedawno w wywiadzie z „Gazetą Wyborczą" prof. Krzysztof Pomian - a przecież chłop polski był w sytuacji Murzyna na plantacji amerykańskiej, i to mniej więcej do tego samego czasu, bo wyzwolenie nastąpiło w okolicach wojny secesyjnej*. Dziś w USA nikt jakoś nie żąda od potomków niewolników, żeby płacili odszkodowania plantatorom...

Jeśli wszyscy ludzie mają równą godność, to krzywda każdego człowieka powinna się liczyć tak samo. Zwrot kamienic byłby moralnie dopuszczalny tylko pod warunkiem, że w pełni zabezpieczono by prawa dzisiejszych lokatorów i mieszkańców miast. Zwrot majątków utraconych przez szlachtę po wojnie byłby moralnie dopuszczalny tylko pod warunkiem, że towarzyszyłaby mu równoczesna wypłata odszkodowań za pańszczyznę. I gdyby w Polsce istniała w Polsce partia chłopska z prawdziwego zdarzenia, już dawno by podniosła ten postulat.

--
*K. Pomian, Polak Polakowi wilkiem (na urzędzie), „Gazeta Wyborcza" 16.11.2007

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka