Czy krew ma orientację seksualną? Wszystko wskazuje na to, że tak i być może jest nawet ważniejsza niż sama grupa krwi. Takie wrażenie można odnieść z lektury piątkowego „Dziennika”, który obwieścił na pierwszej stronie „Nie pobiorą krwi od geja”, a w środku zapytał równie dramatycznie: „Czy gej może oddać krew?”.
Prasowe newsy mają często krótki żywot, zazwyczaj jednodniowy, więc już sobotni „Dziennik” pisze: „Gej może oddać krew honorowo”, co potwierdza także „Gazeta Wyborcza” w tekście „Geje mogą oddawać krew”. Sprawy więc nie ma, Narodowe Centrum Krwi wycofało się z kompromitującego pomysłu, a jedyne co zostało to kilka głupich wypowiedzi i sposób informowania o całej sprawie.
A sprawa została przedstawiona jako właściwie nierozwiązywalna, z jednej strony działacze gejowscy, z drugiej stanowisko instytucji podległej Ministerstwu Zdrowia, a „Dziennik” właściwie wszystko co ma do powiedzenia to pocieszenie, że „zakaz pobierania krwi od homoseksualistów nie byłby polskim wyjątkiem. Obowiązuje on m.in. w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Czechach”. Brakuje jedynie informacji, że to prawo to pozostałość sprzed lat, kiedy o wirusie HIV wiedziano niewiele i ukuto termin „grupa podwyższonego ryzyka”.
Dziś wiadomo już, że żadna grupa nie ma patentu na przekazywanie wirusa, a najwięcej zakażeń odnotowuje się obecnie u heteroseksualnych kobiet. Pomysły zakazania im oddawania krwi jednak się nie pojawiły, co jest najlepszym świadectwem, że nie o żadne bezpieczeństwo pacjentów tu chodzi, tylko najzwyczajniejsze uprzedzenia, w tym wypadku homofobię. Bo decydująca nie jest homo czy heteroseksualność, ale ryzykowne zachowania seksualne. Nie rozumie tego Janusz Kochanowski i Jolanta Szczypińska. Oboje deklarują w „Dzienniku”, że żadnej dyskryminacji w całej sprawie nie widzą, a posłanka PiS nawet wyznaje: „Gdybym miała wybór, to bym wolała krew od osoby heteroseksualnej”.
Niewiedza Kochanowskiego nie dziwi, Szczypińskiej także, ale tylko do czasu, gdy uświadomimy sobie, że mamy do czynienia z byłą pielęgniarką, która zresztą aby usprawiedliwić swoje stanowisko musi powołać się na Światową Organizacją Zdrowia. WHO prezentuje stanowisko odmienne od posłanki, ale jakie to ma znaczenie? W wywiadzie zresztą nikt jej tego nie uświadamia, może przez nikogo nie niepokojona opowiadać o tej strasznej grupie, której ekspansja nie zna granic. Jak zgodzimy się by dziś oddawali krew, jutro będą chcieli legalizacji związków, a pojutrze adopcji. A co potem? Tego pewnie nie wie Szczypińska nawet po wizycie u wróżki Sybilli, do której wybrała się wraz z „Super Expressem”, by usłyszeć, że ze ślubu nici i czekają ją głównie „porażki w sprawach sercowych”. Jedyne na co może liczyć to „wsparcie w karierze zawodowej wysoko postawionego przyjaciela”. Jak pisze tabloid: „Posłanka wydawała się zmartwiona wyrokiem wróżki w sprawach miłości”. Nie ma się jednak co smucić i Szczypińska zapewne świetnie to wie. W końcu nie bez powodu jest przeciwniczką legalizacji związków jednopłciowych, dzięki temu jest mała szansa na pojawienie się konkurencji.
Krzysztof Tomasik
Inne tematy w dziale Polityka