Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
164
BLOG

Tomasik: Orientacja seksualna krwi

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 47

Czy krew ma orientację seksualną? Wszystko wskazuje na to, że tak i być może jest nawet ważniejsza niż sama grupa krwi. Takie wrażenie można odnieść z lektury piątkowego „Dziennika”, który obwieścił na pierwszej stronie „Nie pobiorą krwi od geja”, a w środku zapytał równie dramatycznie: „Czy gej może oddać krew?”.

Prasowe newsy mają często krótki żywot, zazwyczaj jednodniowy, więc już sobotni „Dziennik” pisze: „Gej może oddać krew honorowo”, co potwierdza także „Gazeta Wyborcza” w tekście „Geje mogą oddawać krew”. Sprawy więc nie ma, Narodowe Centrum Krwi wycofało się z kompromitującego pomysłu, a jedyne co zostało to kilka głupich wypowiedzi i sposób informowania o całej sprawie.

A sprawa została przedstawiona jako właściwie nierozwiązywalna, z jednej strony działacze gejowscy, z drugiej stanowisko instytucji podległej Ministerstwu Zdrowia, a „Dziennik” właściwie wszystko co ma do powiedzenia to pocieszenie, że „zakaz pobierania krwi od homoseksualistów nie byłby polskim wyjątkiem. Obowiązuje on m.in. w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Czechach”. Brakuje jedynie informacji, że to prawo to pozostałość sprzed lat, kiedy o wirusie HIV wiedziano niewiele i ukuto termin „grupa podwyższonego ryzyka”.

Dziś wiadomo już, że żadna grupa nie ma patentu na przekazywanie wirusa, a najwięcej zakażeń odnotowuje się obecnie u heteroseksualnych kobiet. Pomysły zakazania im oddawania krwi jednak się nie pojawiły, co jest najlepszym świadectwem, że nie o żadne bezpieczeństwo pacjentów tu chodzi, tylko najzwyczajniejsze uprzedzenia, w tym wypadku homofobię. Bo decydująca nie jest homo czy heteroseksualność, ale ryzykowne zachowania seksualne. Nie rozumie tego Janusz Kochanowski i Jolanta Szczypińska. Oboje deklarują w „Dzienniku”, że żadnej dyskryminacji w całej sprawie nie widzą, a posłanka PiS nawet wyznaje: „Gdybym miała wybór, to bym wolała krew od osoby heteroseksualnej”.

Niewiedza Kochanowskiego nie dziwi, Szczypińskiej także, ale tylko do czasu, gdy uświadomimy sobie, że mamy do czynienia z byłą pielęgniarką, która zresztą aby usprawiedliwić swoje stanowisko musi powołać się na Światową Organizacją Zdrowia. WHO prezentuje stanowisko odmienne od posłanki, ale jakie to ma znaczenie? W wywiadzie zresztą nikt jej tego nie uświadamia, może przez nikogo nie niepokojona opowiadać o tej strasznej grupie, której ekspansja nie zna granic. Jak zgodzimy się by dziś oddawali krew, jutro będą chcieli legalizacji związków, a pojutrze adopcji. A co potem? Tego pewnie nie wie Szczypińska nawet po wizycie u wróżki Sybilli, do której wybrała się wraz z „Super Expressem”, by usłyszeć, że ze ślubu nici i czekają ją głównie „porażki w sprawach sercowych”. Jedyne na co może liczyć to „wsparcie w karierze zawodowej wysoko postawionego przyjaciela”. Jak pisze tabloid: „Posłanka wydawała się zmartwiona wyrokiem wróżki w sprawach miłości”. Nie ma się jednak co smucić i Szczypińska zapewne świetnie to wie. W końcu nie bez powodu jest przeciwniczką legalizacji związków jednopłciowych, dzięki temu jest mała szansa na pojawienie się konkurencji.

Krzysztof Tomasik

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka