Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
52
BLOG

Ostolski: Cóż po wolności... bez polityki

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 32
W niedawnej debacie z Danym Cohn-Benditem przekonywał Adam Michnik, że wolność trzeba ograniczać. Trzeba, bo przecież nie chcemy, żeby dzieci można było kupować w sklepie. A do tego właśnie prowadzić ma niepohamowana wolność. „Zielony Dany” zaprotestował. Wdał się w spór o granice wolności, przypomniał o znaczeniu demokracji w ich ustalaniu, w końcu zaś, jak się zdaje, ustąpił. Widział bowiem niedawno na jednym kampusie w Stanach Zjednoczonych ogłoszenia osób pragnących nabyć komórki jajowe określonej rasy. No a to już przesada. Może faktycznie zagalopowaliśmy się trochę z tą wolnością.


Wydaje się, że ta dyskusja o granicach wolności jej nieco przedwczesna. Przede wszystkim trzeba zastanowić się, czy wolność została tu dobrze zdefiniowana. W europejskiej tradycji politycznej definiowanie wolności jako możliwości kupienia w sklepach różnych rzeczy jest jednak śmiałą innowacją, której nie można przyjąć tak bez dyskusji. Zwłaszcza, że mamy pod ręką inne rozumienia wolności. Jedno z nich (wolność jako prawo do udziału we władzy, we wspólnych decyzjach) pojawiło się nawet przez moment w wypowiedziach Dany’ego.


Żeby nie wikłać się w długie rozważania, przetestujmy proponowane przez Michnika pojęcie wolności na przykładzie. Jak wiadomo, rząd ChRL traktuje więźniów politycznych jako źródło organów do transplantacji, które sprzedaje na czarnym rynku. Jak to się ma do kwestii wolności? Jeśli wolność zdefiniujemy jako możliwość kupowania różnych rzeczy, to trzeba przyznać, że rząd chiński przesuwa jej granice bardzo daleko. Na pewno dalej niż którykolwiek z rządów europejskich. Być może dalej, niż jesteśmy w stanie zaakceptować...


Ale czy na pewno chcemy używać słowa „wolność” w ten właśnie sposób? Czy ewentualne działania powstrzymujące handel organami ofiar chińskiego totalitaryzmu będziemy odtąd uważać nie za ochronę wolności, lecz za jej ograniczanie? Jeśli przyjmiemy argument Michnika, po prostu nie będzie innego wyjścia.


Jeśli jednak przyjrzymy się tym ekscesom „wolności” (jako możliwości kupowania różnych rzeczy) z punktu widzenia wolności jako prawa do udziału do władzy, sprawy przedstawiają się w innym świetle. Dany wspomniał o klientach pragnących kupić komórki jajowe określonej rasy. Czy jest to faktycznie eksces wolności, czy raczej – ilustracja rasizmu? albo utowarowienia ludzkiego życia? albo fałszywej uniwersalności rynku? Ogłoszenia, o których opowiadał Dany, pokazują łatwość, z jaką rasizm wpisuje się w mechanizm popytu i podaży. Rynek nie znosi różnic między ludźmi, on je tylko wycenia.


Jedynym sposobem, aby zatrzymać ten piekielny mechanizm, jest polityka. Tylko poszerzając i upowszechniając wolność (jako prawo udziału we władzy) możemy wyznaczyć granice tego, co może, a co nie może być towarem. Jeśli nie chcemy, aby dzieci można było kupować w sklepie, to nie wolność trzeba ograniczać, ale władzę, jaką sprawuje rynek nad ludzkim życiem.


Adam Ostolski


Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka