Wybory coraz bliżej. Znajomi i nieznajomi spekulują, co z tego wszystkiego wyniknie. Niektórzy zastanawiają się nad wariantami powyborczych koalicji. Inni - ludzie, którzy na co dzień śledzą raczej rozgrywki piłkarskie niż parlamentarne - zastanawiają się raczej nad tym, kto wygra.
- Kto wygra? Platforma czy PiS?
- PiS - odpowiadam.
Chciałbym powiedzieć, że nie cieszy mnie takie stawianie sprawy, ale logika tej kampanii nie pozostawia wiele miejsca na niuanse.
- U nas na wsi to na pewno PiS wygra. Po prostu nie ma konkurencji.
- A skąd PiS ma na wsi takie powodzenie?
- Walczy z korupcją. Nikt inny tego nie robi.
No dobrze. Ale czemu akurat korupcja? Tyle dziś w polityce fauli, które już chyba nikogo nie gorszą, więc skąd ta nagła potrzeba fair play?
Dyskurs antykorupcyjny zapamiętałem dobrze z lat 90. Był częścią pakietu polskiego "powrotu do normalności", składnikiem zimnego projektu liberalnej demokracji. Obok "budowania społeczeństwa obywatelskiego", "decentralizacji" i "wspierania przedsiębiorczości". Nie miał mobilizować ludzi, wręcz przeciwnie. W gruncie rzeczy zastępował polskim neoliberałom teorię ekonomiczną. W naszej debacie publicznej nie było miejsca na rutynowe w liberalnej ekonomii (zachodniej) badania nad usterkami rynku (market failures), ani tym bardziej na bardziej wyrafinowane ujęcia instytucjonalnego zanurzenia gospodarki. Jeśli coś w gospodarce nie działało (albo jeśli "dobre" działanie gospodarki powodowało dotkliwe społeczne koszty), to wskazywano zewnętrzne, pozaekonomiczne przyczyny tego stanu rzeczy. Roszczeniowość. Centralizm. Brak społeczeństwa obywatelskiego. Korupcję.
W "walce z korupcją" nie chodziło więc po prostu o korupcję, ale o prawomocność neoliberalnej transformacji. Pewien mój przyjaciel zrobił duże badanie dla poważnej (i poważanej) organizacji wyspecjalizowanej właśnie w walce z korupcją. Najciekawszym wynikiem tych badań było wykazanie ponad wszelką wątpliwość, że decentralizacja sprzyja korupcji. Ale ten wynik nikogo nie zainteresował. Wykreślono go z raportu. Walka z korupcją jest ważna, oczywiście, jest najważniejsza; tyle że decentralizacja jest jeszcze ważniejsza.
Czyżby więc ludzie to kupili? Z całego tego ideologicznego pakietu? Chcę się dowiedzieć, więc pytam:
- A korupcja to duży problem, u was na wsi?
- Pewnie, że duży. Jak to się ludzie podorabiali, jakie majątki porobili. Uczciwie to się dorobili? Niby to można się tak uczciwie dorobić?
Trzeba słuchać uważnie, by zrozumieć. Rosnąca (od końca lat 70.) rozpiętość dochodowa nie jest tylko wskaźnikiem gospodarczym. Podobnie jak to, że już ok. 60 proc. społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego. Tymczasem deklarowane przywiązanie do wartości egalitarnych pozostaje w polskim społeczeństwie niezmiennie wysokie. Jeśli niektórzy się przy tym szybko bogacą, to budzi to nie tylko frustrację ekonomiczną, lecz zadaje głęboki cios etosowi polskiego społeczeństwa, jego poczuciu godności.
Nie wiem, jak duże znaczenie dla rosnących nierówności ma korupcja. Przypuszczam, że nie większe niż rutynowe łamanie kodeksu pracy (niepłacenie pracownikom za nadgodziny, wymuszanie fikcyjnego "samozatrudnienia", oszczędzanie na bhp itp. itd.) plus cały szereg legalnych praktyk pogarszających pozycję pracowników najemnych i zwiększających zyski pracodawców. Ale na to wszystko trudno się oburzać. Język interesów zbiorowych został w latach 90. skutecznie zdelegitymizowany. Brzmi "roszczeniowo". A na korupcję język jest, zwarty i gotowy, pod ręką.
Siła "antykorupcyjnej" polityki PiS wynika nie tylko z tego, że jako pierwsza i jedyna partia opakowało ono walkę z korupcją w atrakcyjną dla szerszej publiki poetykę westernu. Bierze się przede wszystkim z tego, że - podobnie jak w latach 90. - w tej "walce z korupcją" nie chodzi o korupcję. Chodzi o wyartykułowanie społecznej potrzeby godności.
Dziś PiS jest jedyną liczącą się partią, która organizuje tę potrzebę godności. W debacie z byłym prezydentem premier powtórzył słowo godność wyraźnie, kilka razy. Wie o czym mówi i po co to mówi. I dopóki opozycja nie weźmie sobie tej potrzeby do serca, dopóty aktualne pozostaje stwierdzenie mojego rozmówcy z podwarszawskiej wsi - "Po prostu nie ma konkurencji".
Adam Ostolski
Tekst napisany na zamówienie: http://www.polskawybiera2007.blox.pl/
Inne tematy w dziale Polityka