Nie było jeszcze poważnej, otwartej dyskusji na łamach prasy. Nie było jeszcze odpowiadającej randze tematu debaty w Sejmie. Nie było jeszcze, o ile pamiętam, referendum, i pewnie go nie będzie, rząd bowiem robi wrażenie, jak gdyby decyzję już podjął. Polska ma mieć elektrownię atomową i już.
Wyglądało to niezbyt dobrze, niezbyt demokratycznie. Ale na szczęście rząd Donalda Tuska opamiętał się w końcu i uznał, że dyskusja o atomie jest jednak Polakom potrzebna. Dzięki temu będziemy mieli wreszcie szansę na demokratyczną debatę o tym, jak mądrą i słuszną decyzję rząd podejmuje, albo oczywiście odwrotnie: jak słuszna i mądra to decyzja. Aby ułatwić nam to, i aby podkreślić obywatelski wymiar państwa, rząd planuje m.in. następujące rzeczy:
* wydanie broszury traktującej o zaletach energii jądrowej
* product placement w jakimś popularnym serialu
* proatomowe kazania w kościołach
I pewnie coś tam jeszcze, bo trudno sobie wyobrazić, żeby na wymienione działania trzeba było wydawać z naszych pieniędzy aż 40 mln. Mam w związku z tym skromną propozycję: Panie Premierze! Broszura propagandowa, serial i kazania w kościołach to już i tak bardzo dużo. To już wystarczający dowód, że rząd PO-PSL (wraz oczywiście z episkopatem) dba o prawo społeczeństwa do rzetelnej informacji i do demokratycznej dyskusji. Może by więc połowę tej kwoty (i połowę czasu ambonowego) oraz jeden serial dać przeciwnikom energii atomowej? Albo chociaż 10 mln, pół serialu i 1/4 czasu ambonowego? Tuszę, że demokracja na tym nie ucierpi, a dyskusja byłaby barwniejsza.
Moglibyśmy też ewentualnie zrezygnować z tego całego marketingu i rzetelną, dopuszczającą na równych prawach wszystkie zainteresowane strony debatę o atomie przeprowadzić w mediach. A zaoszczędzone miliony wydać na przykład na biblioteki. Oj, chyba się rozmarzyłem…
Wyglądało to niezbyt dobrze, niezbyt demokratycznie. Ale na szczęście rząd Donalda Tuska opamiętał się w końcu i uznał, że dyskusja o atomie jest jednak Polakom potrzebna. Dzięki temu będziemy mieli wreszcie szansę na demokratyczną debatę o tym, jak mądrą i słuszną decyzję rząd podejmuje, albo oczywiście odwrotnie: jak słuszna i mądra to decyzja. Aby ułatwić nam to, i aby podkreślić obywatelski wymiar państwa, rząd planuje m.in. następujące rzeczy:
* wydanie broszury traktującej o zaletach energii jądrowej
* product placement w jakimś popularnym serialu
* proatomowe kazania w kościołach
I pewnie coś tam jeszcze, bo trudno sobie wyobrazić, żeby na wymienione działania trzeba było wydawać z naszych pieniędzy aż 40 mln. Mam w związku z tym skromną propozycję: Panie Premierze! Broszura propagandowa, serial i kazania w kościołach to już i tak bardzo dużo. To już wystarczający dowód, że rząd PO-PSL (wraz oczywiście z episkopatem) dba o prawo społeczeństwa do rzetelnej informacji i do demokratycznej dyskusji. Może by więc połowę tej kwoty (i połowę czasu ambonowego) oraz jeden serial dać przeciwnikom energii atomowej? Albo chociaż 10 mln, pół serialu i 1/4 czasu ambonowego? Tuszę, że demokracja na tym nie ucierpi, a dyskusja byłaby barwniejsza.
Moglibyśmy też ewentualnie zrezygnować z tego całego marketingu i rzetelną, dopuszczającą na równych prawach wszystkie zainteresowane strony debatę o atomie przeprowadzić w mediach. A zaoszczędzone miliony wydać na przykład na biblioteki. Oj, chyba się rozmarzyłem…
Adam Ostolski
tekst ukazał się na stronie www.krytykapolityczna.pl.
Komentarze
Pokaż komentarze (5)