Jan Smoleński, Krytyka Polityczna: W grudniu obchodzimy rocznice wprowadzenia stanu wojennego i rozpoczęcia terapii szokowej. Czy źródeł tego, że społeczeństwo biernie przyjęło coś, co teraz określamy mianem reform Balcerowicza, można szukać w fakcie, że stan wojenny zdusił zryw obywatelskiej wolności i samoorganizacji?
Dr Maciej Gdula: Stan wojenny brutalnie położył kres marzeniu o samoorganizacji i równości. Rozbijając ruch społeczny pozbawił ludzi nadziei i wtrącił w zniechęcenie. Oprócz czysto negatywnej działania zrobił jednak coś jeszcze – usankcjonował myślenie w kategoriach koniecznych działań nadzwyczajnych podejmowanych bez pośrednictwa ludzi i ich decyzji. W 81 roku te decyzje polegały na powstrzymywaniu, ale bardzo szybko, bo już w połowie lat 80., w obozie władzy zaczynają kiełkować pomysły na reformy gospodarcze, które realizować się będzie na ludziach, ale nie z ludźmi. Plan Balcerowicza był jednym z akordów reform zapoczątkowanych jeszcze przez PZPR i zrealizowanych bez pełnej demokratycznej legitymizacji, bo przecież ustawy planu zatwierdzał sejm kontraktowy a podpisywał je prezydent Jaruzelski. Stało się tak ze względu na rozbicie ruchu społecznego na początku lat 80., ale także dlatego, że stan wojenny pokazał, że można nie słuchać się ludzi.
Wielu prawicowych publicystów i komentatorów uważa, że plan Balcerowicza był powrotem do normalności. Powrotem skąd i co jest tu normalnością?
Kiedy słyszę, że potrzebujemy silnego, odważnego człowieka, który doprowadziłby do końca dzieło Balcerowicza bez oglądania się na opinię publiczną i poparcie społeczne, to jest to właśnie normalność właściwa dla planu Balcerowicza. To normalność rządu technokratów wprowadzających swoje rozwiązania bez szerszego poparcia i bez wypracowywania ich przez aktywizowanie ludzi do zmian. To jest normalność strachu przed społeczeństwem, które rzekomo nie dorosło do samodzielnego rządzenia. Tylko, że nie był to żaden powrót, a na pewno nie taki, o jakim myśli prawica, bo to myślenie brutalnie uprawomocnił jeszcze stan wojenny stawiając tamę „roszczeniowym związkom zawodowym”. Nie jest według mnie przypadkiem, że gen. Jaruzelski mówi, że nie mógł dobrze urządzić PRL-u, bo Solidarność nie pozwoliłaby mu na prywatyzację i bezrobocie.
Jak głębokie były konsekwencje społeczne terapii szokowej? Czy fakt, że była ona przeprowadzana bez żadnych konsultacji społecznych nie pogłębił apatii społeczeństwa polskiego?
Polskie społeczeństwo nie było aż tak apatyczne na początku lat 90., ale zostało skutecznie zdemobilizowane przez elity rozgrywające jeszcze konflikt komunistów z Solidarnością. Na 1992 rok przypada szczyt protestów przeciw efektom reform Balcerowicza. Te protesty przynoszą zmianę rządów, ale nie radykalną zmianę kierunku reform. Na początku lat 90. funkcjonuje też duży ruch społeczny wokół niedopuszczenia do ograniczenia prawa do usuwania ciąży. Ten ruch został spacyfikowany przez elity, które po prostu zlekceważyły zebrane podpisy ludzi domagających się referendum. Rozbrajanie kolejnych inicjatyw, upadek zakładów pracy i bezrobocie a jednocześnie wprowadzanie „koniecznych reform” utwierdziło ludzi w przekonaniu, że nie warto się starać i organizować, bo i tak sprawy będą urządzone nie po ich myśli.
Maciej Gdula
Rozmowa ukazała się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
Inne tematy w dziale Polityka