Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
91
BLOG

Chwedoruk: Koniec etosu Solidarności

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 8

Karol Domański, Krytyka Polityczna: Czy to nie „chichot historii”, że w 20 rocznicę obalenia komunizmu przez Solidarność walczącą o podstawowe prawa pracowników właśnie te prawa są zagrożone?

dr Rafał Chwedoruk, adiunkt Instytutu Nauk Politycznych UW:
Takich paradoksów jest w Polsce wiele, tyle że z większości nie zdajemy sobie sprawy. W skali światowej nie ma w tym nic niezwykłego, po prostu jesteśmy kolejnym krajem, gdzie 20 lat temu rozpoczęła się neoliberalna transformacja nakazująca ograniczanie praw pracowniczych. Natomiast to, co jest czysto polskim przypadkiem, to sytuacja, w której transformację ustrojową inicjuje najaktywniejszy związek zawodowy w kraju, wieloletni lider tego związku zostaje prezydentem, a polityka społeczno-gospodarcza unicestwia podstawy jego działania. Okazało się, że związek zawodowy o nazwie „Solidarność” odegrał kluczową rolę w tworzeniu społeczeństwa, w którym solidarność jest na cenzurowanym.

Mamy kryzys gospodarczy, a tymczasem PO nie traci poparcia i używa kryzysu jako pretekstu do likwidacji kolejnych praw pracowniczych. Dlaczego odpowiedzią na kryzys neoliberalizmu jest większa dawka neoliberalizmu?

Polskie elity intelektualne to neofici, którzy relatywnie niedawno dotarli do neoliberalizmu. Dodatkowo wiara w wolny rynek w skrajnej postaci splotła się im z ideą demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Gdzieś w podświadomości redaktorów największych gazet, dziennikarzy telewizyjnych i polityków tkwi przekonanie, że neoliberalizm jest koniecznym elementem ładu demokratycznego, stąd ich dogmatyzm.

Musimy też pamiętać, że jak do tej pory kryzys dotknął najsłabszych, a tego zwyczajnie nie pokażą główne media. Kryzys na prowincji jest zauważalny wtedy, kiedy hutnicy ze Stalowej Woli zablokują urząd wojewódzki w Rzeszowie, kiedy ktoś gdzieś stanie na torach, podpali oponę, a najlepiej zajmie biuro posła rządzącej partii. O tym, jak naprawdę wygląda kryzys, jakie przyniesie zmiany, zaczniemy się przekonywać dopiero jesienią.

Czy PO straci poparcie?

Trudno sobie wyobrazić, żeby utrzymało tak wielką przewagę nad innymi ugrupowaniami. Kryzys uderzy w wielu wyborców PO. Znajdą się podmioty chętne do przejęcia tego wielkomiejskiego, zamożnego elektoratu. Ciekawe, kto stanie się głównym oponentem PO. Czy będzie to PiS, czy jednak zdarzy się coś nieprzewidzianego i będzie to SLD albo jakaś zupełnie nowa formacja. Antagoniści PO mogą spać spokojnie. Kryzys w Polsce będzie długi i ciężki, ponieważ zasoby naszego społeczeństwa są nieporównywalnie mniejsze niż zasoby społeczeństw Europy Zachodniej.

Jakie prawa pracownicze chce ograniczyć PO i jakie to może mieć skutki dla dalszej działalności związków?


Zagrożona będzie swoboda zakładania związków zawodowych. Z jednej strony będzie to ograniczanie swobód, z drugiej może służyć większym centralom, bo tam będzie musiał trafić każdy chętny do zakładania związku. Należy się spodziewać także przerzucenia kosztów istnienia związków na składki członkowskie. Być może PO podejmie też próby ograniczenia dialogu społecznego. Komisja Trójstronna istnieje w Polsce trochę prawem kaduka, jej umocowanie instytucjonalne jest słabe. Wystarczy, że rząd zbagatelizuje prace komisji i to samo w sobie ograniczy wpływy związków zawodowych. Niewykluczone też, że gdyby sondaże pokazywały nadal duże poparcie dla PO, rząd rozpocznie swoisty „strajk włoski” i zacznie bardzo dogmatycznie realizować wszystkie formalno-prawne wymogi rozpoczęcia strajku.

Uważam, że atak skupi się bardziej na wizerunku związków i kwestiach finansowych, ponieważ tu najłatwiej jest pozyskać część opinii publicznej po dość niewyszukanej linii egoizmu. Łatwo pytać, dlaczegóż to pieniądze, czasem należące do spółek Skarbu Państwa, mają iść na działaczy związkowych. Ale myślę, że mimo wszystko PO nie przeistoczy się w „iron lady” i nie dojdzie do tego typu sytuacji jak w Wielkiej Brytanii.

Jaką strategię poleciłby pan związkom?

Pracownicy powinni bronić przede wszystkim uprawnień o charakterze instytucjonalnym. Nie warto koncentrować się na walce o podwyżki płac, co dość dobrze było widać na przykładzie nauczycieli. Gdyby skoncentrowali się na walce o podwyżki, a zaniedbali kwestię emerytur, kwestię Karty Nauczyciela, to można się spodziewać, że dostaliby podwyżki i zaraz potem stracili to, co przesądza o ich względnej stabilności bytowej. Po pierwsze więc obrona praw związkowych i kodeksu pracy, po drugie etatów, nawet za cenę koncesji na rzecz pracodawców, czyli zgody na brak podwyżek płac. Pracownicy powinni także dążyć do umów zbiorowych o dłuższym okresie obowiązywania.

Jakieś sojusze?

Kryzys dotyka wszystkich, więc wszystkie sojusze są możliwe. Absolutnym priorytetem dla związków jest jedność. Tu nie chodzi o żadną unifikację i jedność ideowo-polityczną, ale po prostu współpracę na poziomie zakładowym i wyższym. Myślę, że związki zawodowe muszą dokonać wielkiego skoku, tzn. jednocześnie tkwić przy starym arsenale działań typu strajk, manifestacja, palenie kukieł i opon, tudzież małe rendez vous z policją, ale także docierać do młodszych pokoleń i jednocześnie neutralizować antyzwiązkową propagandę w mediach. Liderzy związkowi muszą podejmować działania, które łatwo trafią do młodszych ludzi, które operują żartem, ironią i prowokacją, ponieważ ten tradycyjny arsenał związkowy bardziej oddziałuje na starsze pokolenia Polaków, a rynek pracy wszak się zmienia i świat mediów jest zdominowany przez młodsze pokolenie.

Związki powinny wykorzystać płytkość życia politycznego w Polsce, sytuację, w której partie polityczne są słabo zakorzenione społecznie. Związkowcy muszą tę słabość wykorzystać, muszą być zdolni do nękania polityków i głównych partii. Pikietowanie biur, pojawianie się na różnych rocznicach, wykorzystywanie słabości politycznych i biznesowych oponentów. Trzeba działać tak, żeby przeciwnik miał świadomość stałego nacisku, miał świadomość, że związki wiedzą o nim dużo i każdą jego słabość bezwzględnie wykorzystają.

Proponuje pan polityczny happening?

Związkowcy muszą nauczyć się atakowania polityków ad personam, wskazywania wyraźnie winnych ich sytuacji, zmian prawa związkowego itd. To broń, jaką można w społeczeństwie obywatelskim, oczywiście w cywilizowany sposób, wykorzystać. Wyobraźmy sobie, jakież byłoby oburzenie w głównym nurcie polskich mediów, gdyby ktoś nagle ujawnił dochody np. właściciela jakiejś stacji telewizyjnej, gazety czy wielkiego przedsiębiorcy. W przypadku związkowca takie piętnowanie jest dziś zupełnie normalne.

Paradoksalnie związki zawodowe muszą momentami funkcjonować jak partie polityczne, choć oczywiście nie powinny startować w wyborach. Trzeba się uczyć podejmować działania bardzo często trudne i niewdzięczne, wymagające czasu, nakładów pieniędzy i specyficznej wiedzy. Ale gdyby związki zawodowe zdobyły się na połączenie tych dwóch taktyk, to staną się tak silnym podmiotem życia publicznego, że nikt nie będzie zdolny do ich unicestwienia. Zauważmy, że te grupy obywateli, często bardzo niszowe, które opanowały ów oręż medialnego funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie, z reguły odnoszą sukcesy.

Wcześniej PO zapowiadała, że reformę szpitali wprowadzi niezależnie od decyzji Sejmu, teraz premier ucieka przed protestami i stara się zdyskredytować związkowców, organizatorów manifestacji straszy się konsekwencjami finansowymi. Czy to nie uderza w istotę demokracji, czy PO nie staje się antydemokratyczna?

Polska opinia publiczna ma nie do końca prawdziwy obraz PO. To nie jest partia liberalno-demokratyczna w sensie niemieckiej FDP czy brytyjskich liberałów. PO w kategoriach zachodnioeuropejskich jest partią bardzo konserwatywną, dużo bardziej prawicową niż np. niemiecka CDU czy francuscy gaulliści. To partia w stylu thatcherowskim (jak pamiętamy Margaret Thatcher była równie mocno wolnorynkowa w kwestiach społeczno-gospodarczych, co konserwatywna w kwestiach obyczajowych i politycznych). Stąd postrzeganie PO jako typowego europejskiego obrońcy swobód obywatelskich jest grubym nieporozumieniem.

PO odnosi się nieufnie do różnych form społecznej samoorganizacji, właśnie takiej jak związki zawodowe czy ruchy obywatelskie. Jest to partia, która odwołuje się do tej tradycji ideologicznej, która czyni z przedsiębiorcy herosa, stachanowca nowoczesnego społeczeństwa. W tej ideologii można odczytać odwróconą klasowość, czyli gloryfikowanie przedsiębiorcy jako siły napędowej wszelkiego postępu. Nie ulega wątpliwości, że można się spodziewać ze strony PO różnych działań, może nie likwidujących swobody obywatelskie, ale poważnie je ograniczających.

Czy postulaty Solidarności są nadal aktualne?

Solidarność pełniła kilka różnych funkcji. Była po pierwsze ruchem demokratycznym, po drugie ruchem narodowo-niepodległościowym, po trzecie robotniczym związkiem zawodowym. Ten trzeci, pracowniczy aspekt, jest dziś aktualny jak nigdy. Problem w tym, że w naszej zbiorowej świadomości dziedzictwo NSZZ Solidarność przestało być dziedzictwem związku zawodowego. Politycy różnych opcji przyklejali się do tego dziedzictwa i tylko najbardziej wnikliwy obserwator wie, że Solidarność to był jednak związek zawodowy. Przecież wtedy dyskutowano o samorządzie pracowniczym, o tym, czy struktura ma być terytorialna czy branżowa, a więc o zagadnieniach kompletnie dzisiaj zapomnianych.

PO, która cieszy się niewątpliwie gigantycznym poparciem największych ośrodków Solidarności lat 80. – Gdańsk, Kraków, Warszawa czy Wrocław to są przecież bastiony PO – prowadzi właśnie w tym trzecim wymiarze pracowniczym politykę najbardziej niechętną tradycji związkowej. Może więc pora już wyprowadzić sztandar. To jest prawdziwy „rechot historii”, że na bazie związku zawodowego doszli do władzy politycy, którzy są w ogóle niechętni związkom zawodowym jako takim. W tym sensie z Solidarności nie zostało już nic oprócz nazwy w podręcznikach historii.

Do tej pory partie polityczne nawiązujące do Solidarności miały pewne skrupuły. Nawet AWS, który dokonał drugiego etapu neoliberalnej transformacji, jednak gdzieś prowadził dialog społeczny, a z jego rozpadu powstały prosocjalne partie takie jak PiS. W tej chwili tego nie ma. PO, wyrastająca z etosu Solidarności, jest partią przedsiębiorców. Powiedziałbym, że w medialnym zgiełku Palikota, pośród zleceń dla firmy Misiaka, w dyskusji o ograniczeniach praw związkowych utonął ostatecznie etos Solidarności.

Rozmowa ukazała się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.

 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka