Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
50
BLOG

Machalica: Zadymiarz przez ch

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 4

Obecnie komentatorzy polityczni fascynują się dochodzeniem do tego, kto stchórzył w sprawie niedoszłej debaty premier-stoczniowcy. Premier czy stoczniowcy? Te rozważania to jednak tylko popłuczyny po tym, co w sprawie stoczni, stoczniowców, premiera i dnia jedności narodu media serwowały nam w ostatnich tygodniach. Całe zamieszanie wokół obchodów 20. rocznicy 4 czerwca pokazuje głębszą prawdę o dzisiejszej Polsce, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.

Po pierwsze, truizmem jest mówienie, że w demokratycznym państwie obywatele mają prawo demonstrować. Podczas obchodów świąt, rocznic i innych niecodziennych wydarzeń mają prawo demonstrować w szczególności. To, że tego prawa chce się kogokolwiek pozbawić w 20. rocznicę demokratycznych przemian, jest zatrważające.

Po drugie, w mediach niesłychaną karierę zrobiło słowo „zadymiarz”. Przeszło 40 lat temu popularna w Polsce była anegdota „- Jak pisze się „syjonista”? – Nie wiem jak teraz, ale przed wojną przez ż z kropką”. Dzisiaj „zadymiarz” pisze się przez „ch”, jak przed wojną „warchoł”. To, że większość dziennikarzy nie zauważa, że korzysta ze starych i sprawdzonych kalek propagandowych, jest już nie tyle zatrważające, co po prostu komiczne. 

Po trzecie, spore uznanie musi budzić samozadowolenie polskich elit (tak medialnych, jak politycznych). Większość gadających głów w telewizji naprawdę nie dostrzega, że po 20 latach realnego kapitalizmu istnieje w Polsce całkiem sporo grup społecznych, które nie za bardzo mają co świętować. Pewna przyzwoitość wymagałaby, aby przyjąć to do wiadomości. Niestety nawet na taką wyrozumiałość nie możemy liczyć. Każdy komu zamknęli zakład pracy i ledwo wiąże koniec z końcem, a 4 czerwca miałby czelność wyrazić swoje niezadowolenie z tego powodu, wziąłby na swe barki Pełną Odpowiedzialność za niszczenie wizerunku Polski w świecie i deptanie polskiej narracji historycznej.  W wersji hardcorowej „obiektywnie” służyłby interesom niemieckim, bo jak wiemy główną troską Niemców jest to, aby Brama Brandenburska przesłoniła gdańskie żurawie.

Po czwarte, trzeba się nieźle nagimnastykować, aby nie zauważyć związku przyczynowo-skutkowego między walką gdańskich stoczniowców w latach 80. a demokratycznymi przemianami. Nie znaczy – jak pokazują liczne medialne przykłady – że jest to niemożliwe. Pojawiły się nawet próby oskarżania stoczniowców o zawłaszczanie tradycji zrywu narodowowyzwoleńczego. Wszak dobrze wiemy, że cały naród przez całe lata 80. nic nie robił, tylko w konspirze walczył na jednym z czołowych frontów zimnej wojny. 

Po piąte i ostatnie, trudno nie mieć nieodpartego wrażenia, że w przypadku obchodów 4 czerwca w głębszym sensie nie chodzi o żadnych zadymiarzy, żaden PiS czy palenie opon. Nawet gdyby stoczniowcy podczas święta 4 czerwca zachowywali się jak cherubinki, i tak byliby niemile widzianymi gośćmi. 4 czerwca to święto wygranych polskiej transformacji. Po 20 latach przemian ubranych w szykowne garnitury, latających na wczasy na Majorkę, a po ciężkim dniu pracy walczących upiorem IV RP podczas oglądania „Szkła kontaktowego”. Pojawienie się na tym święcie najspokojniej nawet zachowujących się robotników byłoby zwyczajnym nietaktem. Robotnik przez ostatnich 20 lat jest wymazywany ze zbiorowej świadomości Polaków, z kultury i popkultury. Niegdysiejsze bożyszcze musiało zastąpić miejsca bożyszczu nowemu: klasie średniej. 

Taka jest naturalna konsekwencja polskich przemian. Tak samo jak naturalnym efektem przemian po 1945 roku była sytuacja, w której trudno byłoby oczekiwać, aby na obchodach 20-lecia PRL-u fetowano przedwojennego sklepikarza. Jego czas wówczas już minął. Tak samo jak dzisiaj minął już czas robotników, którzy walczyli o socjalizm z ludzką twarzą, a wywalczyli kapitalizm z twarzą Donalda Tuska. Ich sprzeciw wobec oficjalnych uroczystości można odczytywać jako totalną delegitymizację polskiego ustroju społeczno-politycznego. Cała ironia historii polega jednak na tym, że on już tej legitymizacji nie potrzebuje.

Bartosz Machalica

--
Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka