Nie zamierzałem w najbliższym czasie pisać postów, tylko poświęcić się urlopowemu leniuchowaniu. Trochę się jednak namachałem pisząc i poprawiając ostatniego posta... Niemniej jednak zaszło w hotelu zdarzenie, bardzo drobne, ale moim zdaniem
ciekawe i wiele mówiące, dlatego uznałem, że warto o tym tu napisać... Sądzę, że wielu może to uznać za interesujące, pokazuje ono zaskakujące różnice w zachowaniach ludzi z różnych kultur...
Na początek moje zdanie: To był drobiazg, ale pokazuje coś bardzo niebezpiecznego, wręcz przerażającego, nasze wzajemne niezrozumienie, co więcej, niezrozumienie całkowicie zaskakujące, bo ja się czegoś takiego kompletnie nie spodziewałem. Koszmarny obraz, jaki mi się nasuwa, związany z takimi nieporozumieniami, to dziadek-talib obcinający człowiekowi głowę, bo ten człowiek pokłonił się pozdrawiając Allaha i wykonał ten ukłon pod niewłaściwym kątem, zdaniem dziadka-taliba...
Po tym dość szokującym wprowadzeniu spokojna opowieść, co dokładnie mnie spotkało...
Jestem w hotelu, mam all-inclusive. Oferta w barze niezbyt wyszukana, ale dla mnie wystarczająca, kawa, herbata, woda mineralna, piwo tureckie Efez. Jakieś butelki stoją dalej na szafie, ale karty drinków lub menu nie ma, tak wiec trzeba by wiele gadać, by dostać coś więcej...
Ja nie potrzebuję więcej, jestem zmęczony i ten upał, kawa latte, zimna gazowana woda mineralna, piwo, turecka herbata, to dla mnie wystarczy... Na początku pobytu byłem szczególnie zmęczony, więc zamawiałem od razu kilka rzeczy, brałem to i siadałem obok, przecież nie będę co chwile "latał" od baru do stolika, tam i z powrotem z kolejnymi zamówieniami? Dla "ogarniętej" obsługi było to "OK". Ale raz była jakaś młoda barmanka, bardzo chyba wystraszona i dbała chyba o jakieś ich dziwne przepisy (????). Nie chciała mi dać tych drinków, gdzieś dzwoniła, coś tam z trudem pisała w komórce, w google translatorze potem wpisywała... Wreszcie mi pokazała tłumaczenie tekstu z translatora, z tureckiego na angielski. Wynikało z tego, nie wolno wynosić drinków poza bar i dlatego to wszystko tak absurdalnie opóźniała (tak jakbym w ogóle zamierzał gdzieś z tym chodzić i coś wynosić, właśnie chciałem sobie siedzieć na dość wygodnej sofie w hallu hotelowym obok tego baru i popijać te wszystkie drinki). Wynikało, że się boi, ze chwycę tę kawę i wodę i piwo i ucieknę z baru (nie miałbym pojęcia dokąd, do pokoju może?). To byłoby jej zdaniem chyba jakieś straszne zło, gdybym tak zrobił... Mało się nie wściekłem, smarkula trzyma mnie zmęczonego stojącego przy barze i gada jakieś absurdalne, nieposkładane brednie! Ja chcę spokoju i napić się zimnej wody gazowanej. Chrzanie te ich piwo oraz nawet kawę latte, zamówiłem sobie, ale nie potrzebuję ich zbytnio, najbardziej chciałbym bardzo zimnej, bardzo mocno gazowanej wody mineralnej, ale niestety takich nie mieli, wszystko bardzo słabo gazowane ciągle...
Mój obraz tej całej sytuacji był zupełnie też odmienny, niż to jak bardzo przejęta barmanka to musiała widzieć. Przecież gdybym tak zrobił, jak ona się obawiała, to beczka śmiechu... Scena jak z Luisa de Funesa. Facet chwyta w barze piwo, wodę i kawę, ucieka do pokoju z tym, chowa się tam z tym? i co potem? ha ha ha :) Czy to powód do jakiejś obawy, raczej by się należało razem pośmiać?
Podsumowując, jak się skończyło. Przez pewien czas wrogo łypałem na zdezorientowaną dziewczynę. Potem jej objaśniłem sytuację, może zrozumiała, nie wiem, jak z tym jej angielskim. W każdym razie chyba uśmiecha się do mnie czasem jak znów coś zamawiam w barze, ale nie jestem całkowicie pewien, czy to ona, może tam nawet jeszcze jedna barmanka była. Trochę już odpocząłem podczas pobytu, czuję, że siły mam więcej, zamawiam więc sobie drinki po kolei... W rezultacie lepiej smakuję dany napój jak się na nim jednym koncentruję, długo popijam jeden, a potem ewentualnie jeszcze coś zamawiam. W sumie jednak mniej u nich piję, ale że drinki były proste, to i napiwków nie dawałem, może na tym zyskali, że mniej im zawracam głowę? Co mi tam, nie chcę głupich problemów, ważne bym miał dobry humor tutaj...
Tak myślę sobie jeszcze na koniec, że badania nad (społecznymi) interakcjami są bardzo interesujące, np. w systemach agentowych! A tu jest tyle ciekawego materiału...
Żadna władza nie spełniła oczekiwanych przeze mnie minimalnych standardów.
Interesuję się historią, polityką, myślę, że ludzie z bardzo różnych obozów mogą mieć ciekawe spostrzeżenia i warto zwracać uwagę na rozsądne wypowiedzi. W skomplikowanym obecnym świecie nie ma prostych recept.
Interesuje mnie jak wiele osób popiera moje opinie oraz interesujące opinie innych użytkowników w celu wzbogacenia moich własnych.
"Nie ma spraw, których nie mogłoby przedyskutować dwóch siedzących w fotelach dwóch rozsądnych ludzi przy cygarze i whisky" (Edward VII)
Król Edward VII, syn królowej Wiktorii, jest znany z powiedzenia, że nie ma takiego problemu, którego nie można by rozsądnie przedyskutować siedząc w fotelach, pijąc whisky i paląc cygara. Jest to niewątpliwie bardzo ważna myśl podkreślająca konieczność dyskusji sytuacji w celu rozwiązania problemu i unikania wszelkiego rodzaju ekstremalnych działań. Uważam, że jest to kierunek działań, w którym należy podążać.
Czy są inne rozsądne sposoby postępowania, inne niż ten proponowany przez Edwarda? Wygląda, że nie, inne kierunki prowadzą tylko do katastrofy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości