Tytuł mojej notki, nie jest cytatem jakiegoś lidera opozycji, ale samego premiera Morawieckiego. Jakoś szybko skończył się ten gaz, którego ponoć mieliśmy ogromne zapasy. O hałdach węgla też lepiej nie wspominać. Niestety wszystko układa się w przejrzysty obraz ogromnej dywersji dokonanej na losie narodu polskiego, dokonanej rękami niby polskiego rządu, który jakoś za nic ma to, co się z nami stanie. Młode pokolenie zostało uśpione i otumanione dobrobytem i jakoś nie czuje grozy sytuacji. Nam, starszym wiekiem, już nie chce się wychodzić na ulice i siłą wyrzucić tą tzw elitę polityczną na bruk. Warunki są już zupełnie inne od tych, które panowały w Polsce 30 -40 lat temu. Wtedy większość pracowników była zatrudniona w państwowych, często, gęsto ogromnych zakładach pracy i strajk, który póżniej wylewał się na ulice, mógł zagrozić lokalnej władzy. Teraz większość pracuje w firmach z zagranicznym kapitałem, drżąc przy okazji o własną wypłatę, aby tylko starczyło na spłatę kredytu i życie. Spora część naszego społeczeństwa zapewne nie odczuwa zagrożenia braku ogrzewania w czasie najbliższej zimy. Czują się bezpiecznie, bo ciepło dostarcza elektrociepłownia, bo mają pompę ciepła, albo myślą że ostatecznie włączą elektryczne piecyki, aby dogrzać mieszkanie. Niestety, tych, którzy będą się dogrzewać prądem, będzie zapewne wielu. Co na to nasza sieć energetyczna? Co na to dostępna moc naszych elektrowni? Obawiam się, że i możliwości sieci, jaki i moce polskiej energetyki będą zbyt niskie na takie potrzeby. Oznacza to, że nikt nie może czuć się bezpiecznie, bo na pewno będziemy mieli długotrwałe wyłączenia prądu. Solary zimą niewiele pomogą, nasi sąsiedzi będą borykać się z podobnymi problemami i raczej z Niemiec nie uzupełnimy niedoborów jak to wcześniej bywało. Będzie zimno.
Jednak, jeżeli wtedy wyjdziemy na ulice, to raczej nie należy się spodziewać pokojowych demonstracji.
.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
