Kruk63 Kruk63
578
BLOG

Krótka historia zbawienia

Kruk63 Kruk63 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8


Dwa tysiące i dwadzieścia lat od momentu pojawienia się na naszym świecie istoty niezwykłej, to czas niezwykle krótki, zważywszy na wiek wszechświata, czy Ziemi. Jednak na dobrą sprawę wcale nie taka krótka, bo liczy sobie tyle lat, co historia człowieka, a więc dużo więcej, niż te 2 tysiące lat, od kiedy nasze relacje z Bogiem wkroczyły w decydującą fazę. 

Obowiązująca w naszej kulturze, tradycyjna wykładnia relacji Boga z Człowiekiem, opiera się na Starym Testamencie, wywodzącym się z kultury żydowskiej. Wszystkie religijne tradycje z innych kultur, takich jak Hinduizm, Buddyzm, Taoizm, lub Zaratusztrianizm, nie wspominając już o wierzeniach plemiennych, Europejczyk traktował z góry jako wymyślone historie, nie oparte na prawdziwym objawieniu. Jednak fakt, że spora część historii biblijnych, posiada swój niewątpliwy odpowiednik w dużo starszych tekstach zapisanych pismem klinowym przez ludy sumeryjskie lub akadyjskie, powinien zburzyć naszą pewność w wyjątkowość hebrajskiego przesłania. K woli ścisłości, odkrycie historii genesis w wersji napisanej pismem klinowym, zburzyło pewność u wielu, tak samo, jak zrobiły to odkrycia geologów w XIX w., które odsunęły w czasie historię Ziemi i człowieka daleko poza biblijną metrykę. W tamtym czasie nauka święciła niezaprzeczalne tryumfy, tak więc podważenie wiarygodności przesłania chrześcijańskiego, wiązało się automatycznie z negacją istnienia Boga w całości.

Skoro Stary Testament jest wtórny, to pojawia się dla nas pytanie: jak to jest z Bogiem, ze światem i człowiekiem? Jaki był początek? Jak powstał człowiek? 

Póki co, tylko nauka ma na ten temat jakieś pojęcie, sytuując tzw Wielki Wybuch około 14 mld lat temu. Według tych samych kryteriów określono wiek Ziemi na około 4 mld lat, a pojawienie się na niej życia nastąpiło tak ze 3 mld lat później. Mechanizmy powstawania naszego świata materialnego, zostały przez naukę dość dobrze opisane i ten opis jest potwierdzany przez odkrycia astronomów na niebie i geologów na Ziemi. Tylko pojawienie człowieka gmatwa się i gubi się w gąszczu wielu teorii i braku jednoznacznych dowodów na taką, a nie inną drogę ewolucji. 

Wracając do teologii i jej odpowiedzi na powyższe pytania, to biorąc tylko pod uwagę największe nurty cywilizacyjne, stajemy przed taką różnorodnością opowieści, że niemożliwe jest wyodrębnienie jakiegoś wspólnego wątku, który mógłby stanowić podstawę do teologicznych rozważań o początku wszystkiego. Bardzo możliwe, że starodawne mity różnych plemion mówią jednym głosem, jednak używana w nich symbolika, a zarazem klucz do ich odcyfrowania, jest specyficzna dla systemu pojęciowego każdego z nich. 

Aby zagmatwać jeszcze bardziej obraz naszego początku, należy dołożyć mnogość trudnych do wyjaśnienia tajemniczych budowli, zupełnie przekraczających nasze wyobrażenia o ówczesnej technice. 

Na szczęście, z dalekiej przeszłości przychodzą do nas jasne przesłania, rzucające światło na sprawy naszego początku. Osobiście do takich dokumentów, zaliczam znaleziony w XIX w. akadyjski epos Atra-hasis opisujący alternatywny początek rodzaju ludzkiego. Dlaczego traktuję ten dokument jako wyjątkowe przesłanie? Otóż uderza mnie w nim styl urzędniczego raportu, w którym nie pojawiają się żadne zbędne słowa, czy poboczne opisy. Atra-Hasis rozpoczyna się od opisu ciężkiej pracy mniejszych bogów przy pracy w kopalni i podczas kopania kanałów. Nie wiemy, skąd na Ziemi wzięli się bogowie. Badacze dokumentów spisanych pismem klinowym, sugerują, że ci bogowie, to byli przybysze z kosmosu, którzy pojawili się na Ziemi, dla eksploatacji jakiś cennych dla nich metali, które występują tutaj powszechnie. Zapewne stąd konieczność ciężkiej pracy w kopalni, której nawet wysoka technologia nie jest w stanie zmechanizować. Nie nawykli do ciężkiej pracy bogowie, podnoszą bunt, protestując przeciwko trudnym warunkom w jakich się znaleźli. W odpowiedzi, wyżsi bogowie postanawiają stworzyć wyrobnika pod nazwą człowiek. Drogą tajemniczych operacji, zmieszano „glinę”, z ciałem jednego z mniejszych bogów, który do tego celu został zabity. Duch tego boga posłużył równocześnie do obudzenia nowego stworzenia. W ten sposób, bogowie zyskali wyręczenie w ich dotychczasowym trudzie i od tej pory, to właśnie człowiek, wykonuje wszystkie ciężkie prace dla korzyści bogów. 

Epos Atra-Hasis jest niekompletny. W tym miejscu pojawia się luka, za którą następuje opis sytuacji, która nastąpiła jakiś czas później. Ludzi na Ziemi jest już tak dużo, że tumult jaki wszczynają swoją codzienną aktywnością, daje się we znaki wrażliwym uszom bogów. Zapewne pozyskano już wystarczającą ilość surowca i ludzie przestali być potrzebni jako siła robocza. Dlatego bogowie powzięli decyzję o wytraceniu rodzaju ludzkiego. Decyzja nie była jednomyślna, bowiem jeden z bogów postanowił utrzymać ród ludzki. Dlatego powiadomił jednego z nich (nas) o planowanej akcji. Tym wybranym był człowiek o imieniu Atra-Hasis skąd wziął się tytuł eposu. W Starym Testamencie Atra-Hasis występuje pod skądinąd znanym imieniem Noe. W starszym dokumencie, dalsza akcja biegnie już identycznie, jak w doskonale znanym - młodszym od Hebrajczyków, więc nie będę się rozpisywał. Czy przy porównywaniu tych opowieści, nie pojawia się zagadka i jednocześnie odpowiedź na pytanie: dlaczego tłumaczenie z hebrajskiego słowa Elohim, oznacza nie Boga, ale bogów (w liczbie mnogiej)?

Jeszcze inną interpretację powstania rodzaju ludzkiego podaje tradycja gnostyczna. Inną, bo spisaną z czysto teologicznego punktu widzenia, pełną relacji na poziomie wysokich poziomów duchowości, natomiast doskonale wpisującą się w urzędniczy opis rodem z Atra-Hasis . Według gnostyków, ludzie zostali stworzeni przez istoty zaawansowane w rozwoju, ale pozbawione kontaktu i łączności z Bogiem (Archonci). To dlatego, zdani wyłącznie na racjonalny rozum, tworzą cywilizację technologiczną, pozwalającą im podróżować w kosmosie. Jednak odcięcie od życia w pełnym wymiarze, sprawia, że w działaniu brakuje im empatii, współczucia i miłości. Taka ułomność wyjaśnia bezwzględny stosunek do własnego stworzenia, kiedy ludzie przestają być potrzebni, skazuje się ich na zagładę. Z ludźmi sprawa jest o tyle specyficzna, że zgodnie z doktryną gnostyczną, stworzeni przez ułomnych duchowo Archontów, pomimo tego uzyskujemy pełnię duchowego potencjału, posiadając nić łączącą nas z Najwyższym. Zapewne stąd ten urok ludzkich kobiet, któremu ulegają Archonci, płodząc gigantów (ten wątek, to już ze Starego Testamentu).

W wyniku splotu specyficznych zdarzeń, powstaje szczególny układ. Górująca technicznie i umysłowo nad nami klasa panów/bogów (tzw błękitna krew), próbuje okiełznać nieprzewidywalną duchowo masę, stojącą na niskim poziomie rozwoju umysłowego, naukowego i duchowego. Łączność z rzeczywistością duchową, pozwala nam jednak, na dostęp do bazy danych całego wszechświata i stosunkowo szybkie pozyskanie informacji/cech, dających przewagę i uwolnienie od jarzma. 

Aby do tego nie dopuścić, uruchomiono całe spektrum technik psychologicznego oddziaływania i kierowania na ślepe ścieżki duchowości, aby tylko nie dopuścić do otwarcia ludzkości na duchowość.

Taka sytuacja trwała nieprzerwanie do pewnego momentu. Dokładnie 2020 lat temu, w zabitej dechami dziurze na Bliskim Wschodzie, rodzi się szczególny człowiek (!?). Kiedy jakiś czas później zaczyna swoją misję, z jego słów, otwiera się widok na inny świat, innych ludzi, inne relacje i zupełnie inną jakość życia. Nowy Testament zawiera wiele szczególnych opowieści, które może niekoniecznie są niewiele znaczącą alegorią bez szczególnego znaczenia, ale zawierają sedno problemu. Taką opowieścią może być np fragment opisujący kuszenie Jezusa na pustyni. My nie jesteśmy świadomi zakresu oddziaływania tzw Archontów. Nie mają łączności z Bogiem, ale na pewno operują na pewnym poziomie świata pozazmysłowego i będąc stworzycielem rodzaju ludzkiego, zachowują pewne prawo do dysponowania naszym losem, również do blokowania wpływu na Ziemię kosmicznej rzeczywistości, pełnej duchowej pełni. W tym kontekście, owo spotkanie na pustyni, opisuje targ nad ludzkością. Jezus w czasie tego targu przejął, co prawda zaocznie, prawa do naszego zbawienia, czyli uwolnienia od jarzma bynajmniej grzechu, ale Archontów. To prawo, zostało przypieczętowane na krzyżu. Ogrom duchowej siły Jezusa, nie mógł pozostać bez wpływu na świadomość ludzi na Ziemi. Sekty powstałe po Jego odejściu, z siłą tsunami zaczęły się rozprzestrzeniać po świecie. Z drugiej strony, dalej pozostawaliśmy prymitywni emocjonalnie, umysłowo i duchowo. Byliśmy jak te wieprze, przed którymi nie warto rzucać pereł prawdziwego przekazu. Potrzebowaliśmy czasu na dorośniecie do prawdy Jezusa. Druga strona też nie zasypywała gruszek w popiele. Jej emisariusze, korzystając z prerogatyw w strefach władzy świeckiej i religijnej, skierowali cały przekaz na ślepy tor, w którym, zamiast żywego przekazu, serwowano puste gesty i mechaniczne odgórne zaklęcia. Jakimś cudem (wiadomo kto był specjalistą od cudów), przekaz trwał podprogowo, cały czas, uporczywie i powoli podnosząc poziom naszej świadomości.

W czasie ostatnich 200 lat, rozwój rozwijał się już w postępie geometrycznym. W sumie, niewiele brakuje do punktu, w którym ponowne pojawienie się pełnego przekazu Jezusa (na przykład odkrycie dokładnego raportu działalności Jezusa, składanego przez szpiegów Sanhedrymu do swojej centrali), trafi na gotowe podłoże, czyli naszą umysłowość, powodując gwałtowne otwarcie na ukryte do tej pory możliwości ludzkości. Oczywiście taki rozwój wypadków powoduje utratę władzy nad Ziemią przez dotychczasowych jej włodarzy. 

Nie dziwi więc plan depopulacji i totalnego zamętu, aby w ten sposób przedłużyć sobie panowanie na tej planecie.

Co nas czeka? Na pewno ciekawe czasy, ale wynik jest już przesądzony!

Kruk63
O mnie Kruk63

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo