"Ma doświadczenie analityczne, więc jest kompetentny. Ma dobrą wiedzę, jeśli chodzi o sytuację polityczną i wojskową na wschód od Polski."
Zemke dodaje również:
"Pozycja sekretarza stanu nie jest w rządzie zbyt silna. Albo będzie tak, że premier Tusk będzie bezpośrednio nadzorował działalność służb, co wydaje mi się wątpliwie, albo Cichocki uzyska daleko idące kompetencje."Natomiast Konstanty Miodowicz (PO) stwierdza: "Rozwiązanie zaproponowane przez pana premiera będzie zapewne szeroko komentowane w narodowej społeczności wywiadowczej jako przejaw realizowania w naszym kraju tzw. białego wywiadu i być może - to byłoby rzeczywiście wyczynem nie lada - uruchomienia tzw. białego kontrwywiadu. Przy czym do prowadzenia tego rodzaju działań należy się oczywiście przygotować, dlatego też zapewne w najbliższych miesiącach, może przez rok, może dwa lata, pan minister będzie raczej ministrem milkliwym."
Posłużę się artykułem dziennikarza Polskiego Radia z końca 2006 roku: http://www.kworum.com.pl/article.php?uid=348.
Wersja oficjalna śmierci Marka Karpa:"28 sierpnia 2004 roku, na szosie w Białej Podlaskiej wydarzył się wypadek. TIR na białoruskich numerach rejestracyjnych uderzył w samochód osobowy, którym jechał Marek Karp – dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich (zajmującego się "białym wywiadem" i analizami sytuacji politycznej i gospodarczej w krajach b. ZSRR). W wyniku uderzenia, auto Karpa wypadło z jezdni i wpadło na przeciwny pas ruchu, gdzie zostało staranowane przez nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę. Ciężko rannego Karpa przewieziono do szpitala, gdzie mimo reanimacji i wysiłków lekarzy nie odzyskał przytomności. Zmarł 14 września 2004 r. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były powikłania powypadkowe. Tak brzmi oficjalna wersja zdarzeń przyjęta przez prokuraturę w Siedlacach."
Kilkanaście godzin po wypadku białoruski kierowca TIR-a opuscił areszt i zwiał za granicę bialoruską. W aktach śledztwa nie zachował się protokół zwolnienia kierowcy.
"W tył samochodu Marka Karpa uderzyła ciężarówka. W konsekwencji, jego samochód wpadł pod nadjeżdżającego z naprzeciwka TIR-a, który zgniótł go. Rannego dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich wyciągnięto ze zgniecionego pojazdu i przewieziono do szpitala. ciężarówka była sprawna, zaś jej kierowca – Siergiej Zawidow – rozpoczął hamowanie dopiero w ostatnim momencie. W samochód Karpa uderzył nie prosto, lecz z boku, więc siła i kąt uderzenia zepchnęły auto na przeciwny pas jezdni, gdzie staranowała je ciężarówka. ciężarówka była sprawna, zaś jej kierowca – Siergiej Zawidow – rozpoczął hamowanie dopiero w ostatnim momencie (świadczą o tym ślady opon i zapisy na tachografie). W samochód Karpa uderzył nie prosto, lecz z boku, więc siła i kąt uderzenia zepchnęły auto na przeciwny pas jezdni, gdzie staranowała je ciężarówka. Przebieg zdarzeń (…) nosi znamiona działania zaplanowanego w celu pozbawienia życia M. Karpa. (…)Białoruski TIR jechał za samochodem Karpa dłuższy czas, trzymając się podejrzanie blisko. Wjechał w jego auto dopiero wtedy, gdy z naprzeciwka nadjeżdżała polska ciężarówka. Każe to domyślać się, że kierowca czekał na moment, kiedy będzie mógł uderzyć w samochód Karpa, aby osiągnąć oczekiwany rezultat.""Prokuratorska wersja tego, co się działo bezpośrednio po wypadku, nie znajduje potwierdzenia w relacjach innych świadków. Stan Karpa wcale nie był taki ciężki, jak podawano to w oficjalnym komunikacie. Pacjent został przywieziony z poważnymi urazami powypadkowymi, (…) jednak nie jest prawdą, aby zagrażały one jego życiu. (…) Karp przeszedł skomplikowaną operację, w wyniku której usunięto skutki urazów. (…) Od tej pory zaczęła się systematyczna poprawa stanu zdrowia i samopoczucia pacjenta. (…) Jego hospitalizacja przebiegała znakomicie. Szybko wracał do zdrowia po swoim wypadku.
Marek Karp często pytał jak długo będzie jeszcze musiał pozostać w szpitalu. "Chciał jak najszybciej wyjść. Sprawiał wrażenie człowieka obawiającego się o swoje życie" (…) "Czegoś się bał, był mocno przestraszony, jednak nie chciał o tym mówić".
Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci były obrażenia głowy. Lekarze są pewni, że rany na głowie nie było, gdy Karp wychodził ze szpitala. Nie było jej również w ostatnich dniach jego pobytu. Ich zdaniem, w przeciągu kilkunastu minut, ewentualny nagły nawrót choroby nie mógł osiągnąć takiego stadium. Jeżeli medycy mówią prawdę – oznacza to, że dyrektor OSW został zamordowany na parkingu samochodowym przy szpitalu MSWiA kilkanaście minut po załatwieniu formalności związanych z wypisaniem."
"Pracownicy OSW przyznają, że ostatnie tygodnie swojego życia, ich dyrektor spędził na badaniu procesów ekonomicznego uzależniania przez rosyjskie specsłużby byłych państw Układu Warszawskiego. W tym czasie sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu próbowała wyjaśnić prawdę o wpływie rosyjskich służb specjalnych na polski rynek paliw (kilkanaście dni przed wypadkiem Karpa ujawnione zostały wiedeńskie rozmowy Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem). Badania te były również przedmiotem zainteresowania polskich służb specjalnych.
Na zlecenie polskich służb pracownicy OSW sporządzili raport o przejmowaniu przez firmy związane z rosyjskimi służbami specjalnymi kontroli nad rynkiem paliw w krajach Europy Środkowo–Wschodniej. Raport opatrzono klauzulą tajności.W drugiej połowie sierpnia, Karp spotkał się ze Zbigniewem Wassermannem – wówczas wiceprzewodniczącym komisji śledczej ds. Orlenu i członkiem komisji ds. służb specjalnych. Kilka dni później miało dojść do kolejnego spotkania, podczas którego dyrektor OSW miał przekazać istotne informacje dotyczące ważnej osoby z branży paliwowej. Informacje te miały mieć związek z działaniami komisji orlenowskiej. Do spotkania nie doszło, bo w Białej Podlaskiej wydarzył się wypadek.
Czego dokładnie dowiedział się przed swoją śmiercią Marek Karp? Za granicą polsko – białoruską, na wysokości Hajnówki, znajduje się tajny ośrodek GRU. Służy on jako miejsce spotkań przedstawicieli mafii paliwowej, polskich prokuratorów i funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych. W dalszej części zeznań padają nazwiska ważniejszych gości tego ośrodka. Jak wynika ze śledztwa w sprawie mafii paliwowej, tajemnice tego ośrodka jako pierwszy poznał właśnie dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich."
Wracamy do Jacka Cichockiego. Szczerze powiedziawszy, nie ma mu czego zazdrościć. Jeśli dobrze zapamiętał lekcję, jaką udzielono jego byłemu zwierzchnikowi Markowi Karpowi za zbyt ambitne i odważne organizowanie "białego wywiadu" (o którym wspomina Konstanty Miodowicz), to zapewne będzie, jak to się wyraził pan Konstanty, "ministrem raczej milkliwym". Zadowolenie Janusza Zemke z nowej nominacji również może świadczyć o tym, ze milczenie i niewtrącanie się będą u nowego sekretarza stanu nadrzędnymi zasadami działania. Może nawet doda szczyptę miłości do swojego urzędowania...
Komentarze
Pokaż komentarze (9)