W sierpniu 2021 r. opublikowano tzw. Rzymską Deklarację[1], którą podpisało dotąd ponad 15 tysięcy lekarzy i naukowców z całego świata. Wszyscy oni podkreślają lojalność wobec Przysięgi Hipokratesa. Sygnatariusze deklaracji uznali, że wykonywanie zawodu lekarza jest zagrożone i postanowili zaapelować o korektę niekorzystnego kierunku zmian. Ich zdaniem w ostatnim czasie lekarze odczuwają ograniczenia zdolności do opieki nad pacjentami, co ma negatywne skutki w postaci wydłużania się czasu choroby i rosnącej liczby zgonów.
Zniechęcanie lekarzy do otwartych dyskusji, i towarzyszącej im wymiany poglądów na temat pojawiających się chorób i sposobów ich leczenia, zagraża nie tylko rozwojowi zawodowemu lekarza, ale także życiu pacjentów. Tysiące lekarzy nie jest w stanie leczyć, bowiem bariery tworzone przez apteki, szpitale i agencje zdrowia publicznego uniemożliwiają im podjęcie skutecznej walki z chorobą. Doradzanie pacjentom pozostanie w domu (de facto pozwolenie na replikowanie wirusa) i powrót dopiero, gdy stan zdrowia się pogorszy, prowadzi do znacznego utrudnienia leczenia pacjentów, a nawet do ostatecznego niepowodzenia i zgonu. To nie jest medycyna. Tego typu postępowanie ma niewiele wspólnego z troską o zdrowie i życie pacjenta.
Mając to wszystko na uwadze sygnatariusze deklaracji domagają się przywrócenia relacji lekarz-pacjent, która jest podstawą leczenia. To bezpośredni kontakt z pacjentem pozwala najlepiej poznać sedno problemu i zaaplikować odpowiedni sposób leczenia, który gwarantuje największą szansę i najkrótszy czas wyzdrowienia. O to przecież chodzi, prawda?
„Lekarze i wszyscy świadczeniodawcy muszą mieć swobodę uprawiania sztuki medycznej i nauki o medycynie bez obawy o karę, cenzurę, oszczerstwo lub postępowanie dyscyplinarne, w tym możliwą utratę licencji i przywilejów szpitalnych, utratę kontraktów ubezpieczeniowych i ingerencję ze strony organów państwowych i organizacje – które dodatkowo uniemożliwiają nam opiekowanie się pacjentem w potrzebie. Bardziej niż kiedykolwiek należy chronić możliwość i prawo do wymiany obiektywnych informacji na temat odkryć naukowych, które pogłębiają nasze zrozumienie choroby”.
„Lekarze muszą bronić swojego prawa do decydowania o leczeniu, w oparciu o zasadę PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ. Lekarze nie mogą być powstrzymywani od stosowania bezpiecznych i skutecznych terapii. Ograniczenia nadal przyczyniają się do niepotrzebnych zachorowań i zgonów. Prawa pacjentów do akceptacji takich sposobów leczenia, po dokładnym poinformowaniu o zagrożeniach i korzyściach wynikających z zastosowania każdego z tych sposobów, muszą zostać przywrócone".[1]
Sygnatariusze Rzymskiej Deklaracji apelują „do lekarzy i wszystkich pracowników służby zdrowia, aby przyłączyli się do nich i w ten sposób poparli starania o przywrócenie zaufania, uczciwości i profesjonalizmu w medycynie”. Na tym powinno zależeć wszystkim. Tego nie da się wymusić.
ZAUFANIE
Las płonie szybko, a rośnie powoli. Podobnie jest z zaufaniem. Odzyskanie go nie jest sprawą łatwą. W Deklaracji jest też apel do naukowców z całego świata o... więcej odwagi, bo chyba tak należy rozumieć wezwanie osób „z doświadczeniem w dziedzinie badań biomedycznych, które przestrzegają najwyższych standardów etycznych i moralnych, aby w miarę swoich możliwości prowadziły i publikowały obiektywne, badania empiryczne bez obawy o to, że może to negatywnie wpłynąć na ich karierę, reputację lub zarobki”. W obecnej sytuacji wymaga to niezwykłej odwagi. Wszyscy wiemy dlaczego.
GROŹBA
Każdy krok, którego intencją jest poznanie prawdy, grozi... tak, nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu – grozi konsekwencjami: od ataków personalnych począwszy, do utraty pracy, a więc źródła utrzymania (swojego i rodziny) kończąc. Z wielu stron docierają informacje o lekarzach i naukowcach szykanowanych, a nawet pozbawianych prawa wykonywania zawodu. Do nich należą niewątpliwie dr Włodzimierz Bodnar z Przemyśla i dr Anna Prześlica-Martynowska z Lądka Zdroju. Pierwszy postanowił nie ulegać globalnej psychozie i leczyć pacjentów z podejrzeniem covid-19 amantadyną, na dodatek każdego wariantu wirusa, bez obaw o pozytywny skutek takiego działania (zbyt duże dawki amantadyny mogą być szkodliwe, ale to lekarz ma ustalić odpowiednią dawkę, i nie pierwszy to lek, który może zaszkodzić, a w odpowiedniej dawce skutecznie pomaga). Dr Bodnar przetestował działanie tego leku... na sobie. Naczelna Izba Lekarska (NIL) postanowiła „przesłuchać” dr Bodnara, grożąc sankcjami. Więcej w tekście na DoRzeczy.pl>>>. W swoich wywiadach lekarz podkreśla – jak sygnatariusze wyżej wspomnianej Deklaracji – potrzebę badania pacjenta osobiście, nie za pomocą słuchawki telefonu.
Jak to z amantadyną było…>>> od marca 2020 r. do lutego 2022 r. - ciekawa i pouczająca historia niemocy...
Dr Martynowska została półtora roku temu „zawieszona”, a więc czasowo pozbawiona prawa wykonywania zawodu. Uznano, że stanowi „zagrożenie dla pacjentów”. Za co spadły na nią te gromy i kara, wymierzona przez Naczelną Izbę Lekarską na Dolnym Śląsku? Za sprzeciw wyrażony wobec straszenia wirusem, ostrzeganie przed niepewnymi testami PCR i porzuceniem przez lekarzy pacjentów – czyli brakiem leczenia. Półroczne zawieszenie przedłużono o kolejne pół roku, ale ma szczęście lekarka wygrała sprawę w sądzie. Sąd nie podtrzymał decyzji NIL. Na szczęście znalazł się w końcu ktoś, kto powiedział NIE.
ORWELL NIE PRZEWIDZIAŁ
Tego, co się stało nie przewidział sam Orwell. Dr Martynowska porównała to do legendarnej audycji radiowej Orsona Wellesa o inwazji Marsjan na Ziemię. W Stanach Zjednoczonych masa ludzi uwierzyła. W tamtą w prowokację. W tę również. Wprowadzono społeczeństwa w błąd, wprowadzono wiele epidemicznych zasad, które przeczyły dotychczasowym praktykom i doświadczeniu. Ale jeśli uznaje się za prawdziwe wyniki testów, które nie nadają się do tego, do czego zostały zastosowane, a mimo to lekarze na serio twierdza, że są wiarygodne, to co ma powiedzieć zwykły Kowalski? Tym bardziej, że kwestionuje się nawet opinie znanych lekarzy i znawców tematu. Dlaczego? Bo znaleźli się w mniejszości. Wygląda na to, że większość ma zawsze rację. Ciekawe co powiedziałby na to Kopernik?
Dr Malone, współtwórca technologii mRNA (strona profilowa dr Malone została dwukrotnie usunięta z polskojęzycznej Wikipedii - pierwszy raz w 2021 r., a ponownie tam umieszczona znikła ponad miesiąc temu) - poddał się szczepieniom na początku akcji wyszczepiania (dwie dawki produktu firmy Moderna) i po drugiej dawce ciśnienie "podskoczyło mu nagle do 240/140, wydawało się że „świat już dla niego się kończy”. Jednak dzięki prawidłowej interwencji jego lekarza rodzinnego, powoli powrócił do zdrowia". Lekarka z 24-letnim stażem, która go leczyła – dr Meryl Nass (internistka, specjalistka od toksykologii i chorób wywoływanych przez szczepionki) – stosowała właśnie ivermektynę i hydroksychlorochinę. Rok temu została pozbawiona prawa do wykonywania zawodu [więcej na ten temat: Dr. Meryl Nass — Suspended for "Spreading Misinformation">>>], z uwagi na oskarżenia o „szerzenie dezinformacji” i „zagrożenie zdrowia i bezpieczeństwa fizycznego ludności, która może otrzymać jej usługi medyczne” (identyczne zarzuty formułowano pod adresem dr Martynowskiej). A chodziło „o przepisywanie pacjentom leków, w pełni zatwierdzonych przez Światową Organizację Zdrowia, dopuszczonych przez FDA, stosowanych na całym świecie, leków bez praktycznie skutków ubocznych – do leczenia chorych. Dzisiaj bowiem największą zbrodnią okazuje się być leczenie chorych znanymi i skutecznymi lekarstwami...” [więcej: Zwolennicy cenzury i zamordyzmu walczą z faktami, nauką, prawdziwą informacją i wolnością].
„Who can take hydroxychloroquine? Hydroxychloroquine can be prescribed to adults and children of all ages. It can also be safely taken by pregnant women and nursing mothers”. (rekomendacja CDC odnośnie stosowania hydroksychlorochiny w leczeniu malarii)
SANITARYŚCI WSZYSTKICH KRAJÓW ŚWIATA ŁĄCZCIE SIĘ
Widzimy jak dziś pupilek Kominternu – premier Kanady, Justin Trudeau – walczy ze swoimi rodakami, domagającymi się przywrócenia normalnej normalności jaką znamy sprzed tzw. pandemii, a nie normalności nienormalnej, która miała się stać normą – normalności podszytej strachem i terrorem. Nazywanie protestujących kierowców tirów „ludźmi spod znaku swastyki” i nasyłanie na nich policji to retoryka znana nam aż za dobrze. Na szczęście kanadyjska policja nie zdecydowała się na atak. Nie wiadomo, czy bardziej bojąc się tego, że ucierpią towarzyszące kierowcom rodziny i dzieci, czy obawiając się utraty wiarygodności (a więc wspomnianego wcześniej zaufania), którą budowano przez dziesięciolecia, a która i tak została nadszarpnięta podczas akcji odbierania (a właściwie jawnej policyjnej kradzieży) baków z benzyną kierowcom koczującym w swoich wozach na mrozie w temperaturach poniżej –20 st.C. Ale przecież towarzysz Justin tak kazał.
Na marginesie – dobrze, że czasowo zamilkli obrońcy Trudeau, w tym Polacy mieszkający w Kanadzie, tak ochoczo chwalący „swojego” „dobrego” premiera. Ale nie miejmy złudzeń, wielu jeszcze pożytecznych idiotów stanie po stronie Trudeau i będą atakować strajkujących kierowców tylko dlatego, że zechcą bronić tego, co taka akcja wytrąciła im z rąk – wpływu na zastraszone społeczeństwo. Trzeba było myśleć wcześniej. Tylko co głupiemu po rozumie?
ODWILŻ
W Kanadzie, Australii i Austrii „mróz” wciąż trzyma. A w Polsce niespodziewana „odwilż”. Oto ci, którzy jeszcze przed chwilą nawoływali do mega-sanitaryzmu, nagle zmieniają front. Czy mają na to wpływ wydarzenia w Kanadzie i groźba spotęgowania protestów, które jednoczą coraz więcej ludzi w różnych krajach? Czy może...
...osoby funkcyjne doczekały się wreszcie? Czyżby nadszedł już sygnał z centrali? Stop. Dość. Nie tym razem. A już ustawiała się kolejka chętnych do zasilenia Rady Medycznej, tak ostatnimi czasy uszczuplonej. Wszyscy chętni do pracy od dziś – trzynastka Niedzielskiego:
dr Dolittle
dr Frankenstein
dr House
dr Judym
dr Lubicz
dr Mengele
dr No
dr Strangelove
dr Strosmajer
dr Quinn
dr Watson
dr Wilczur
dr Żywago
Nie tym razem. Nie? A którym? Następnym. To znaczy kiedy? Trzeba nasłuchiwać „mądrości” z ust takich ekspertów jak Bill Gates. On już zapowiada, że kolejna pandemia będzie znacznie bardziej tragiczna w skutkach. Nie można puszczać tych słów mino uszu. Jeśli rzeczywiście część z preparatów dotąd wstrzykiwanych „na wiarę” miała wpływ na poważne osłabienie układu odpornościowego, to kto wie, jak będzie wyglądać kolejny „atak wirusa”... wypuszczonego z jakiegoś laboratorium.
PORZĄDKI
Na razie trzeba posprzątać ten bałagan, który zafundowano służbie zdrowia. Niewątpliwie zajmie to trochę czasu. Jeśli coś stawia się na głowie, a potem odwraca, trzeba brać pod uwagę, że nogi mogą przy tym nieco zdrętwieć...
Panika, którą wzbudzano, ogarnęła też wielu lekarzy. Przestali badać pacjentów, bo pacjenci mogli być chorzy. To czysty absurd. Zgadywano za pomocą teleporad, jakie leki wypisać pacjentowi, nie wykonując badań, nie osłuchując pacjenta. Opóźniano w ten sposób postawienie właściwej diagnozy, nie wdrażano właściwego leczenia, a kiedy stan pacjenta na tyle się pogarszał, że wreszcie był przyjmowany do szpitala, to z reguły słyszał zarzut: „dlaczego tak późno?”. Tragikomedia. Odpowiedzialność spada na tych, którzy eskalują strach. Jaki cel im przyświeca? Są na szczęście lekarze, którzy nie wpadają w panikę i normalnie przyjmują i leczą pacjentów. Szkoda, że nie wszyscy. (dr Zbigniew Martyka, lekarz internista, specjalista chorób zakaźnych[5])
Wyeliminowanie na początku pandemii studentów pracujących w szpitalach było bardzo złą rzeczą. Po 7-8 miesiącach studenci sami prosili o możliwość kontaktu z pacjentem, dlatego że nie byli w stanie się uczyć wyłącznie zdalnie. Żaden fantom nie zastąpi człowieka. Decydenci chyba nie zastanowili się nad tym, w jaki sposób studentów, szczególnie ostatnich lat, można wykorzystać do pomocy. (dr hab. n. med. Ewa Dmoch-Gajzlerska[6])
Pierwszym krokiem zamykającym ten rozdział historii lecznictwa i szpitalnictwa w tymkraju (celowo użyłem tego zwrotu, bo ja pamiętam, jak leczyło się w Polsce, nie w „tymkraju”) powinna być natychmiastowa likwidacja dodatków covidowych dla personelu medycznego.
Doniesienia medialne mówią o zarobkach w szpitalach w 2021 roku na poziomie 150 tys. zł. (pielęgniarki) i od 200 do 400 tys. zł. (osoby funkcyjne i lekarze). Rekordzista zarobił ponoć milion w ciągu roku (a więc jakieś 85 tys. miesięcznie)[7]. Czy te osoby były zainteresowane szybkim zakończeniem „pandemii”? Wątpię. Nie tylko rekordziści, ale także pani salowa nie będzie zainteresowana zakończeniem pan-demonii czy pani-demonii. Przeciwnie, może na okrągło recytować: „Pan-de-monio dalej trwaj, moniaków więcej jeszcze daj...”. Jeśli te dodatki covidowe pochłonęły ponad 75% budżetu, to ile pozostało na leki dla pacjentów, utrzymanie czystości, zakup sprzętu (może szpitale pociągną tylko na tym „ofiarowanym” przez WOŚP Jurka Owsiaka? Np. na tych 318 respiratorach przekazanych do 2020 roku?) i wyposażenia niezbędnego do funkcjonowania szpitala?
Czas na powrót normalnej normalności i logiki w działaniu na rzecz zdrowia i bezpieczeństwa obywateli.
* * * * *
[1] Rzymska Deklaracja
[2] dr Bodnar: Mamy do czynienia z globalną psychozą
[3] Dr. Meryl Nass — Suspended for "Spreading Misinformation" — Tells RFK, Jr. ‘This Has to Stop’
[4] Zwolennicy cenzury i zamordyzmu walczą z faktami, nauką, prawdziwą informacją i wolnością
[5] Dr Z. Martyka dla „Naszego Dziennika”: Panika, którą wzbudzano w związku z covid-19, ogarnęła wielu lekarzy
[6] Medyczne aspekty ograniczeń covidowych (raport Ordo Iuris i debata ekspertów)
[7] Piła - rekordowe zarobki w szpitalu...
[8] Dziennik Zarazy. Trudna rada.
[9] Strzykwy to morskie szkarłupnie. Denne, ale nie bezdenne. Niby niegroźne, a nawet czasem stosowane w medycynie ludowej, jednak w środowisku naturalnym w razie zagrożenia mogą porazić wystrzykiwanymi przez odbyt częściami swoich narządów wewnętrznych (potem je regenerują), które pokrywa lepka trucizna. Wtedy są nie mniej niebezpieczne niż strzygi – upiory z dawnych słowiańskich wierzeń.
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka