Inflacyjny Armagedon – zdaniem Romana Kluski to właśnie nas czeka w najbliższym czasie, bo czynników proinflacyjnych jest zbyt wiele, żeby inflację można było łatwo okiełznać, zdusić i obniżyć do dzisiejszego poziomu marzeń, czyli poniżej 3%. Nie ma chyba nawet takich planów.
Roman Kluska na przykładzie produkcji serów w jego nowosądeckiej firmie pokazuje, o ile od nowego roku wzrosną ceny poszczególnych produktów: oleju opałowego, gazu ziemnego, energii elektrycznej, kartonu i styropianu (używane do pakowania) – to wzrost o 30%, 50%, 55%, 100%, a nawet ponad 340% (w przypadku gazu ziemnego). O ile w takiej sytuacji wzrośnie cena końcowa? O 3%? O 7%?Nie bądźmy naiwni.
W ten sposób wyssie się najpierw finanse producentów, a potem? Portfele klientów. To droga do likwidacji oszczędności Polaków i unicestwienia klasy średniej (czyli wpływu politycznego i gospodarczego ludzi, którzy posiadają jeszcze spore fundusze i... niezależność). Wojna z rodziną i Bogiem (w Polsce głównie z kościołem katolickim) trwa już w najlepsze od dawna. Jaki z tego wniosek? Jesteśmy na drodze do realnego socjalizmu. Czy PRL wróci? Może być znacznie gorzej.
PS Ilustracją do notki jest grafika z projekcjami inflacji i PKB z listopada 2021 r. Warto zapamiętać, jak widział to NBP. Prosto i bezproblemowo. Luzik.
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka