„Wizy życia” uratowały życie ponad 6 tysiącom osób. Wydawał je, współpracujący od 1940 roku z Polskim Podziemiem, japoński konsul w Kownie, Sugihara Chiune. Uratował w ten sposób setki polskich uchodźców wojennych, głównie osób pochodzenia żydowskiego, umożliwiając im opuszczenie Litwy przed pochwyceniem przez nazistów (czytaj: Niemców). Urodził się 1 stycznia 1900 w Mino (Japonia).
Niektórzy uchodźcy zostali cofnięci przez służby graniczne do Władywostoku i potrzebna była interwencja ambasadora Polski w Japonii, Tadeusza Romera. Bardzo aktywny i – co najważniejsze – skuteczny w organizowaniu pomocy polskim uchodźcom. Dzięki temu, mimo komplikacji i trudności, wszyscy posiadający japońskie wizy tranzytowe zostali wpuszczeni do Japonii, a część przedostała się przez Chiny do Harbinu (w okupowanej przez Japończyków Mandżurii), gdzie znajdowała się spora kolonia polska.
Polski ambasador interesował się również sytuacją polskich Żydów w szanghajskim getcie. Działania ambasadora Romera ułatwiły polskim uchodźcom utworzenie szeregu organizacji, dzięki którym nie zostali oni potraktowani jako bezpaństwowcy, ale jako Polacy. To pomogło im przetrwać w bardzo trudnych warunkach, ale również dało im możliwość posługiwania się językiem polskim.
Do dziś nie do końca wiadomo, czyją inicjatywą był pomysł wydawania wiz dla uchodźców. Niektórzy przypisują to polskiemu wywiadowi. W polskim opisie w Wikipedii uwydatniona jest rola Japończyka, podczas gdy na portalu miłośników Japonii dominuje polonocentryczny punkt widzenia. Jednak musi robić wrażenie informacja, że: „Sugihara i jego żona ręczne wypisywali wizy (poświęcając na to od 18 do 20 godzin dziennie i wystawiając w ciągu każdego dnia miesięczną liczbę wiz) aż do 4 września, kiedy to dyplomata musiał udać się do Berlina z powodu zamknięcia konsulatu w Kownie – po aneksji 3 sierpnia 1940 Litwy przez ZSRR w formie Litewskiej SRR". Ile wiz udało się wystawić? 6 tysięcy? Może nawet 10 tysięcy? Każda oznacza jedno uratowane życie.
Żydzi w kolejce przed japońskim konsulatem w Kownie. (autor zdj. nieznany)
Po wojnie japońskie MSZ pozbyło się Sugihary (formalnie poproszono go o rezygnację z pracy w służbie dyplomatycznej), mimo że historia przyznała mu rację. Ale był rok 1947 i japońskie „standardy” widać nie przewidywały takiego wyłomu w kwestiach posłuszeństwa. Prawie 40 lat później, w 1985 roku Sugihara otrzymał nagrodę Jad Waszem i został uhonorowany (jako jedyny Japończyk) tytułem „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata”. Był jednak zbyt chory, aby osobiście odebrać nagrodę. W jego imieniu odebrały ją jego żona i córka. Zmarł rok później - 31 lipca.
Dziś niektórzy nazywają go japońskim Schindlerem. Tyle że on nie robił interesu na wystawianiu wiz, a liczba uratowanych przez niego osób jest wielokrotnie wyższa niż tych, których ocalił Niemiec. Może na tym polega podstawowa różnica: jeden był Niemcem, a drugi Japończykiem. Sugihara nigdy nie zabiegał o uznanie i zaszczyty z powodu tego, co zrobił. Tego typu postawy są w dzisiejszym świecie niezwykle rzadkie.
* * * * *
Post Scriptum
Gdy wiele lat po wojnie pytano Sugiharę, dlaczego wtedy w Kownie zdecydował się wydawać uciekinierom wizy, miał powiedzieć: „Widziałem ludzi w niebezpieczeństwie i mogłem im pomóc, więc dlaczego miałbym tego nie zrobić?”. Innym razem wyraził się podobnie: „Potrzebowali pomocy. Cieszę się, że znalazłem w sobie siłę, aby im jej udzielić”. Zarówno on jak i jego żona uważali, że nie mają innego wyboru. To przypomina postawę uczestników Powstania Warszawskiego. Widziałem zakłopotanie, gdy zadawano im pytanie, dlaczego zdecydowali się walczyć, pomimo młodego wieku i tak dużej przewagi wroga. Oni po prostu nie widzieli innej możliwości, dla nich nie było innej opcji[5].
„Nawet myśliwy nie może zabić ptaka, który leci w jego stronę w poszukiwaniu schronienia". (powiedzenie samurajskie)
Z uwagi na rosnącą liczbę ludzi, starających się o japońskie wizy (w czerwcu i lipcu 1940 r.), Sugihara występował o pozwolenie na zwiększenie limitu przyznawanych wiz. Trzykrotnie otrzymywał odpowiedź negatywną. Wtedy ten niezwykle opanowany człowiek, wychowany w tradycji samurajskiej i posłuszeństwie do cesarza, zdecydował się podjąć decyzję, która mogła zaważyć na życiu jego i jego rodziny.
Zażądał przedłużenia pobytu w Kownie o 20 dni i od 31 lipca do 28 sierpnia 1940 r. wydawał dziennie około 300 wiz tranzytowych – nie zważając na to, czy uchodźca miał niezbędne dokumenty, czy nie. Powiadomione o jego niesubordynacji Japońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nakazało natychmiast przerwać ten proceder, co zignorował. Rozumiał, że ta decyzja prędzej czy później doprowadzi do zakończenia jego kariery dyplomatycznej. Do późnej nocy cierpliwie, ręcznie wypisywał wizy, ograniczając czas odpoczynku i posiłków. Jego żona, Yukiko, musiała masować jego zdrętwiałe palce, by mógł kontynuować swoją pracę.[6]
Warto wspomnieć o jeszcze jednym ważnym wydarzeniu w życiu Sugihary, które miało miejsce w początkach jego kariery dyplomatycznej. W Harbinie (Mandżukuo) przeszedł na prawosławie i przyjął chrzest. Mniej dziwaczny wydaje się wtedy jego komentarz do tego, co zrobił podczas wojny: „Wolałem być nieposłuszny wobec mojego rządu, bo w przeciwnym wypadku musiałbym być nieposłuszny wobec Boga”. Przypominają się słowa apostołów, którzy słysząc zakaz głoszenia w imię Jezusa odrzekli: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dzieje Apostolskie 5:29).
Chiune Sugihara na izraelskim znaczku pocztowym, wykonanym na zlecenie Fundacji Wallenberga.
Więcej o polskim ambasadorze w Japonii, jednym z trzech bohaterów historii o polskich uciekinierach z japońskimi wizami, w tekście: Tadeusz Romer - człowiek nie z tej ziemi >>>
* * * * *
[1] Wikipedia: Chiune Sugihara
[2] Konsul Chiune Sugihara i jego polski kamerdyner Bolesław Różycki. Wywiad z Bogdanem Różyckim
[3] Wikipedia: Tadeusz Romer
[4] Zdjęcie bohatera notki wykonane w japońskim konsulacie w Kownie, Litwa. (Wikicommons, autor nieznany)
[5] Tygodnik TVP: Japonski dyplomata, ktory ratowal polskich Żydow
[6] Fundacja Wallenberga: A tribute to Chiune Sugihara
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura