Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. W naszej tradycji to drugie (niektórzy zwolennicy wojny postu z karnawałem uważają, że pierwsze) w hierarchii ważności święto wszystkich chrześcijan. Nie zamierzam prowadzić rozważań na temat dat, ani jakości świątecznych plakatów, ani liczby potraw. Chciałbym raczej zastanowić się, o co w tych świętach naprawdę chodzi. Bo jeśli to ważne święta, to jest w nich coś istotnego. Tylko co to takiego? W tym tekście zebrałem kilka myśli na ten temat.
JEZUS
Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy... (Księga Izajasza 53:5)
Co do tego, że Jezus się narodził nie ma już raczej sporu. Pytanie, czy był Mesjaszem, stanowi dużo większy problem. Sam Jezus pokazywał to tym, do których przyszedł („Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela" – Ewangelia Mateusza 15:24) i wyrzucał im, że tego nie widzą, nie rozumieją:
...Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego. (...) Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich. (...) Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. (...) Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. (...) ...jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: Jest naszym Bogiem, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy - kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję... (Ewangelia Jana 8:19, 23-24, 31-32, 34-36, 54-55)
Ewangelista Jan, umiłowany uczeń, w swojej Ewangelii (nazywanej przez niektórych „duchową”) dowodzi, że Jezus był Mesjaszem, Synem Bożym, narodzonym w ciele (a Jego człowieczeństwo nie było pozorne). Dużo miejsca zajęło Janowi wyjaśnienie, jakie znaczenie ma śmierć Jezusa. Celem było uświadomienie ludziom, że wierząc mają „życie w imię Jego”. Nie wszystkich, do których adresował swoją Ewangelię, udało mu się przekonać. Skorzystali inni. Ale tak właśnie Bóg to zaplanował:
Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go. (Ewangelia Mateusza 21:42-44)
Ten „nowy naród” to właśnie ci budujący na kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus – ci, którzy „wyznają Syna”, a więc „mają Ojca”.
Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. (Ewangelia Jana 1:10-13)
KOLĘDA
Kolędy to część naszej wielowiekowej tradycji. „Dzisiaj w Betlejem”... „Wśród nocnej ciszy”... „Bóg się rodzi”... „Pójdźmy wszyscy do stajenki”... „W żłobie leży”... „Lulaj że Jezuniu”... „Cicha noc”... Towarzyszyły pokoleniom naszych przodków. Budowały niepowtarzalny klimat świąt. Miały skupiać nasze myśli na Słowie, które ciałem się stało. Oddawać chwałę Bogu i wyrażać wdzięczność za Jego przychylność okazaną nam w Jezusie Chrystusie.
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (Ewangelia Jana 3:16-17)
Kolędy powstawały w różnych okolicznościach. Niektóre były wielokrotnie przerabiane. Tak było na przykład z kolędą „Przybieżeli do Betlejem”, która powstała prawdopodobnie w XVII w. W zbiorze „Symfonie anielskie” Jana Żabczyca, wydanym przez Krakowską Akademię Umiejętności w 1631 roku figuruje jako „Symfonia trzydziesta pierwsza”. Dwieście lat później znalazła się w zbiorze „Pastorałki i kolędy z melodyjami, czyli piosnki wesołe ludu w czasie świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane” (1843) i miała już refren ("Witają dzieciątko - Małe pacholątko - Pasterze, pasterze"). W kolejnym wydaniu kolęd: „Zbiorze pieśni nabożnych katolickich do użytku kościelnego i domowego pod redakcją Szczepana Kellera podane są dwie wersje tej kolędy – jedna z refrenem, druga w takiej formie:
Dwie wersje znajdują się także w wydaniu z 1904 roku pt. „Kantyczki. Kolędy i pastorałki w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane z dodatkiem pieśni przygodnych w ciągu roku używanych” pod redakcją Karola Miarki (polskiego drukarza i wydawcy, działacza społecznego na Górnym Śląsku, walczącego o utrzymanie polskości w czasach zaborów[1]). Jedna przytacza tekst z refrenem z 1843 r., druga jest wersją z nowym refrenem: „Chwała na wysokości, chwała na wysokości, A pokój na ziemi”.
To ciekawa zmiana, szczególnie jeśli chodzi o słowa „pokój na ziemi”. Może wynikało to z tęsknoty za niepodległością, za normalnością, za powrotem Polski na mapę Europy, a może z chęci naprawy tego, co zepsuły – przynajmniej z naszego, polskiego punktu widzenia – militarne działania, których wynikiem były rozbiory Polski. Jednak słowa te nie mają uzasadnienia biblijnego. Jezus zapowiedział bowiem, że:
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. (Ewangelia Mateusza 10:34-36)
Dlaczego? Bo każdy, kto się przyzna do Chrystusa przed ludźmi, stanie się celem ataku i prześladowań. W początkach chrześcijaństwa tak to właśnie wyglądało (i zdaje się, że powoli wracamy do tamtej sytuacji). Prawdą jest też to, że w Słowie Bożym znajdują się także słowa:
Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania [w których ma upodobanie, wobec ludzi dobra wola, pokój ludziom, których Bóg sobie upodobał]. (Ewangelia Łukasza 2:14)
Nie chodzi o pokój między wszystkimi ludźmi, ale tymi „których Bóg sobie upodobał”, ludzi dobrej woli”, czyli tych, którzy z własnej woli dobrze wybrali – wybrali Jezusa. Tych ludzi Jezus Chrystus pojednał z Bogiem (pokonując szatana i grzech, który oddzielał człowieka od Boga) – oni mają pokój z Bogiem i... między sobą także. Bo jeśli miłujesz bliźniego jak siebie samego (a mówiąc dokładnie: tak, jak Jezus umiłował każdego) to masz z Nim pokój. Na świecie zaś dzieje się to, co musi się dziać, kiedy ludzie nie poddani Chrystusowi realizują swoje, nie Boże plany.
Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby Ojciec dał wam [wszystko], o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. (Ewangelia Jana 15:16)
JÓZEF
Nie będzie tu mowa o żadnym z Józefów, których znamy z Biblii, acz jednak o człowieku Biblii – o Józefie Bałuczyńskim. Urodził się w 1918 r. w wielodzietnej rodzinie na kresach Rzeczypospolitej (niedaleko Złoczowa, ok. 70 km od Lwowa). Trzy lata temu obchodził setne urodziny (mam nadzieję, że żyje i nadal cieszy się dobrym zdrowiem). Swoim życiem i wyborami udowodnił, że hasło „Nie bój się tylko wierz!”[2] ma głęboki sens. „Historia życia Józefa Bałuczyńskiego pokazuje wierność Boga wobec bohatera, który nie wycofał się ze swoich obietnic danych Chrystusowi”. I to się opłaciło. Jedna z kilku niesamowitych historii z życia pana Józefa zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Jako najmłodsze dziecko w rodzinie Józef musiał przerwać naukę w szkole powszechnej, żeby pomagać w domu chorej mamie. Ponieważ lubił czytać, w wolnych chwilach sięgał po „dużą Biblię w tłumaczeniu Jakuba Wujka” (pewnie jedyną z nielicznych książek w domu) i czytał fragmenty o męce, ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa. Miało to wpływ nie tylko na niego samego (postanowił naśladować Chrystusa w swoim życiu), ale także na rodzinę. Ewangelia tak poruszyła jego ojca, że jeszcze bardziej pomagał biednym sąsiadom we wsi, pożyczając pieniądze potrzebującym, mimo że szanse na ich zwrot były znikome.
Podczas okupacji Niemcy skierowali Józefa do pracy przymusowej. Dwukrotnie uciekał, żeby pomagać rodzicom w gospodarstwie. Jako dezerter został postawiony przed sądem i skazany na śmierć przez rozstrzelanie. On i jego dwaj koledzy mieli wykopać sobie groby na miejscu egzekucji.
Idąc, spojrzałem w niebo. "Panie Jezu, jest piękny, majowy dzień. Ostatni w moim życiu... Tak bardzo chciałbym jeszcze żyć, szkoda mi umierać" - westchnąłem. Kiedy się modliłem, usłyszałem w sercu wyraźne słowa: "Synu, ty będziesz żył!" Nie wierzyłem, że Bóg tak szybko odpowiedział na moje westchnienie, więc poprosiłem Go o potwierdzenie tych słów. l znowu usłyszałem ten sam wewnętrzny głos: "Synu, ty będziesz żył".
Koledzy zabrali się do kopania dołu, jeden po mojej prawej stronie, a drugi po lewej. Stałem pośrodku i rozmyślałem: "Nie będę kopać dla siebie grobu. Skoro Bóg powiedział mi, że nie umrę, to muszę zaufać Jego głosowi i nie powinny mnie obchodzić rozkazy Niemców. Będę posłuszny Bogu, a nie im. Posłuszeństwo Jemu oznacza dla mnie życie, a posłuszeństwo Niemcom - śmierć". Rozejrzałem się - koledzy stali już po kolana w wykopanych przez siebie dołach. Jeden z tych, którzy nas pilnowali, zdenerwowany moją obojętnością, zapytał, dlaczego nie kopię. „Gdy będzie naprawdę taka potrzeba, grób wykopie mi kto inny” - odparłem.
Ktoś mógłby pomyśleć, że to czyste szaleństwo. Nie, to wiara. Ona sprawiła, że usiadł i zaczął się modlić. Ale... Dla niego nie było żadnego ale. Bóg, wiara, zaufanie Bogu... Niemcy przestali się liczyć. Jego koledzy też porzucili kopanie. Co mieli zrobić pilnujący? Nie mieli pojęcia, jak zareagować. W końcu zjawił się pluton egzekucyjny. Jego dowódca mógł podejść i zastrzelić go. Ale nie zrobił tego. Zaczął analizować na głos, dlaczego ktoś, kto ucieka z robót, nie ma siły wykopać dołu...
Odparłem, że nie zasłużyłem na śmierć, że przecież mogłem uciec do partyzantki, aby walczyć i zabijać Niemców. Ale ja uciekłem do domu, żeby pomagać rodzicom. Nasze pole nie zostało zaorane ani obsiane, gdyż rodzice byli w podeszłym wieku i nie mieli sił. Natomiast Niemcy oczekują, że będziemy dostarczać ich wojsku mięso i zboże...
Niemiec i tym razem mógł go zastrzelić. Oskarżyć o bezczelność i ukarać. Odebrać życie dwudziestolatkowi. Ale tego zaniechał. Te słowa zrobiły na nim wrażenie, bo postanowił zmienić wyrok sądu wojennego i unieważnić wyrok śmierci. Tym samym zwolnił jego – a wraz z nim obu jego kolegów – od kary i pozwolił im wszystkim odejść.
Kiedy wracam myślą do tamtych dni, uzmysławiam sobie, że gdybyśmy wówczas wykopali sobie mogiły - nikt nie rozmawiałby z nami i niechybnie pochowano by nas tam. Moim ratunkiem okazało się to, że odważyłem się posłuchać raczej głosu Boga niż poleceń ludzi z karabinami. W ten sposób zostałem ocalony przed śmiercią, a moje posłuszeństwo Bogu stało się dobrodziejstwem także dla innych.
W tym cudownym ocaleniu zauważam zasadę natury ogólnej: jeśli zaufamy Chrystusowi i będziemy czynić Jego wolę - nasze życie przestanie być koszmarem podobnym do kopania własnego grobu i unikniemy kary, którą jest śmierć wieczna za zlekceważenie Boga. (...) Jedynym sposobem na uniknięcie wiecznego potępienia, na które zasługują wszyscy grzesznicy, jest zwrócenie się do Niego. On osobistym przykładem pokazał, jak mamy żyć, chcąc podobać się Stwórcy.[2]
Nie bój się tylko wierz!
WIARA
Słowa z Ewangelii Jana: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” to obietnica. „Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca” (Ewangelii Jana 14:24). Kto wierzy, ten tak właśnie postępuje, trwa w nauce Jezusa. To znaczy, że poważnie traktuje Jego nakazy, Jego pouczenie, Jego przykład. W końcu Jezus po to przyszedł na świat, aby pokazać nam, że człowiek, pełen Ducha Świętego, w jedności ze swoim stwórcą, może pokonać wszelkie przeciwności. A wiara... „wiara jest pewnością tego [mocnym przekonaniem, że istnieje to], czego się spodziewamy, [świadectwem o wydarzeniach, dowodem tych rzeczywistości] przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (List do Hebrajczyków 11:1). Czasami życie wiarą nie jest łatwe, ale to się opłaca.
„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” – pyta św. Łukasz ewangelista. Czy to możliwe? Przecież mamy wiarę. Ziarnko gorczyczne małe jest, ale nawet tyle wystarcza. Jezus tak twierdził, więc to prawda. A jak jest w praktyce? Gdzie to ziarnko? Czy je pielęgnujemy i wzrasta, czy też marnieje? Łukasz nie zadałby pytania retorycznego, a więc taka sytuacja jest teoretycznie możliwa.
Uważajcie, bracia, żeby wśród was nie było jakiegoś zepsutego przez niewiarę serca, które by odeszło od Boga żywego, ale zachęcajcie się co dzień wzajemnie, dopóki trwa owo „dzisiaj”, ażeby ktoś z was zawiedziony przez grzech nie stał się nieczuły [na Boga] (List do Hebrajczyków 3:12-13)
Codziennie. Każdy dzień przynosi nowe sytuacje i wymaga podejmowania decyzji. Dobrych decyzji. Słusznych moralnie. Czy to możliwe, aby mieć taką siłę moralną, żeby udało się oprzeć pokusie za każdym razem, gdy się takowa pojawi, gdy jesteśmy kuszeni, aby wybrać źle (choć może korzystnie), zboczyć z drogi, którą wytycza moralność i prawda? Czy można przez cały czas pozostawać na dobrym kursie, na właściwym szlaku, rozpoznając co słuszne i właściwe?
Złoty najpierw wiek nastał. Nie z bojaźni kary,
Lecz z własnej chęci człowiek cnoty strzegł i wiary.
Kary i trwogi nie znano. W spiżowych tablicach
Groźby praw, i wyroku na sędziego licach
Lud nie czytał: bez sędziów byli bezpiecznemi.
(Owidiusz „Metamorfozy”[3])
PASTORAŁKA
Czy to "udramatyzowana" kolęda, czy tylko wesoła piosenka, związana z Bożym Narodzeniem? W Wikipedii ktoś mądry napisał: "Pastorałek raczej nie powinno wykonywać się podczas liturgii, ze względu na ich niskie walory teologiczne".
Pośród pasterzy anioł się zjawił
A światłość dziwna po oczach biła
Struchleli, kiedy cel swój wyjawił
I jasność wszystkich opromieniła.
Lęk nie na miejscu, cieszyć się godzi
Otwórzcie oczy i uszy wasze
Oto Zbawiciel wam się narodził
On Panem waszym jest i Mesjaszem!
Bóg dał
Wszystko, co miał najlepszego
Bóg dał
Syna swego jedynego
Abyś ty w Niego chciał dziś uwierzyć
I razem z Nim wieczność mógł przeżyć
Za jasną gwiazdą razem tak bieżą
Ze wschodu mędrcy oraz pasterze
Że ujrzą cuda, mocno w to wierzą
Że razem znajdą się w nowej erze
W końcu stanęli wszyscy w stajence
Na twarz upadli, pokłon oddali
Śpiącemu Dziecku, świętej Panience
Trzy cenne dary im przekazali
Bóg dał
Wszystko, co miał najlepszego
Bóg dał
Syna swego jedynego
Abyś ty w Niego chciał dziś uwierzyć
I razem z Nim wieczność mógł przeżyć
Czy król żydowski jest to prawdziwie?
Mesjasz w stajence? Sam też się dziwię.
Władca, co będzie pasterzem ludzkim?
Gdzie urodzony? W Betlejem judzkim?
Bardzo dziwili się pastuszkowie
Wręcz nie mieściło im się to w głowie.
Czy też uwierzysz? Przyjmiesz z pokorą?
Czy powątpiewać będziesz z przekorą?
Bóg dał
Wszystko, co miał najlepszego
Bóg dał
Syna swego jedynego
Abyś ty w Niego chciał dziś uwierzyć
I razem z Nim wieczność mógł przeżyć
Byś Jego uczniem zechciał pozostać
Wraz z Jego Duchem mądrość mógł dostać
Byś tylko Jemu służyć radę dał
Światu całemu świadczyć o Nim chciał
Abyś trwał zawsze wpatrzony w Niego
Wiernie przekazał nauki Jego
Byś Jego kochał mocno, prawdziwie
Jego nakazy spełniał wnikliwie
A Jego miłość niósł jak orędzie
Chwal Imię Jego, wywyższaj wszędzie
Bóg dał
Wszystko, co miał najlepszego
Bóg dał
Syna swego jedynego
Abyś ty w Niego chciał dziś uwierzyć
I razem z Nim wieczność mógł przeżyć
KISZONA KAPUSTA
Na pytanie, co jest sekretem długowieczności Józef Bałuczyński stwierdził kiedyś, że trzeba mieć silną wiarę i... jeść dużo kiszonej domowym sposobem kapusty.
PS Korzystając z okazji życzę wszystkim czytelnikom mojego bloga zdrowych, błogosławionych i wesołych (mimo wszystko) świąt Bożego Narodzenia oraz wiele wiary, nadziei i miłości... oraz odwagi, która niewątpliwie będzie potrzebna nam wszystkim w nowym roku 2022.
* * * * *
[1] Wikipedia: Karol Miarka (młodszy)
[2] „Nie bój się tylko wierz!”, Józef Bałuczyński
„...teraz, gdy już bardzo posunąłem się w latach i zbliżam się do pełnego chwały dnia, kiedy Bóg powoła mnie do mojego wiecznego domu, chcę udostępnić swoje świadectwo jak największej liczbie ludzi i zachować je dla przyszłych pokoleń, do czasu ponownego przyjścia Pana i zabrania całej Jego rodziny do domu”.
[3] Źródło: Owidiusz „Metamorfozy”
Aurea prima sata est aetas, que vindice nullo'
Sponte sua , sine lege, fidem rectumque colebat.
Poena metusque aberant, nec verba minacia fixo
Aerelegebantur; nec supplex turba timebant...
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości