Zabawne jest to święte oburzenie, które połączyło wielu ludzi z obu stron politycznej barykady przeciw Mazurkowi. Nawet gdybym miał osobiste powody, żeby nie lubić Mazurka, to jednak stanę w jego obronie. Czy to dziwne, że dziennikarz, który wciąż zadaje niewygodne pytania wszystkim, bez wyjątku, jest jednak człowiekiem kulturalnym? Dużo bardziej kulturalnym od Olejnik, Lisa, czy Wołka? Czy nie dlatego przychodzą do niego, w płonnej nadziei, że tym razem uda im się wyjść z tarczą, a za każdym razem wychodzą na tarczy? Jednak przyjmują kolejne zaproszenia...
Czy możliwe jest, że minister Gliński wychodzi ze studia, ale jednak nie wpisuje Mazurka na listę wrogów, a on ministra – jak pewnie zrobiłaby to Werner czy Kolenda-Zaleska? Jeśli (bo nie wiem, czy tak było) Gliński pojawił się na imieninach Mazurka, nie dlatego, że tamto było ustawką, tylko przez szacunek dla dziennikarza. Niektórym się to w pale nie mieści, wiem.
Czy zasadne jest stwierdzenie, że politycy udają, że się nie lubią, ale tak naprawdę kumplują się i piją wódkę? Może w niektórych wypadkach tak, ale nie zawsze. Poza tym tu znaleźli się na neutralnym gruncie – zaproszeni przez dziennikarza. Mieli sprawdzać, czy nie został zaproszony ktoś z przeciwników politycznych?
To, co spotkało Budkę i Siemoniaka to jakies kuriozum. Reakcja Donalda Tuska jest potwierdzeniem, że dla totalniaków z totalitarnej opozycji nie ma odwrotu z drogi nienawiści. Choć tu może głównie chodziło o usadzenie polityków za bardzo pretendujących do foteli, a może nawet do tego pierwszego fotela w PełO. Łoj, trzeba było się bardziej pilnować... Nie, nie trzeba było. Znalazłaby się inna okazja. Nienawiść zobowiązuje.
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka