Jak się nazywa kogoś, kto uważa, że jest najlepszy, kto ciągle powtarza, że zrobił tyle dobrego... no, a jeśli nie zrobił wszystkiego, to po prostu się nie dało (bo piniendzy nima) i na pewno nikt nie dałby rady? Jak nazywać kogoś, kto oceniając obiektywnie sukcesy swoich przeciwników politycznych, oficjalnie je dyskredytując, twierdzi, że też miał wprowadzić takie programy w swoim planie BKWP („Big Kopacz Wonder Plan”), ale nie zdążył (bo już władzy nima). Kim jest ktoś, kto dla bieżących politycznych rozgrywek i władzy jest w stanie zagrozić stabilności państwa (innej drogi nima)? Jakim słowem określić kogoś, kto ubiegając się o fotel premiera i poparcie środowisk konserwatywnych (czytaj: katolików) bierze ślub kościelny po 27 latach małżeństwa (innego bajeru nima)?
Były nawet pogłoski, że kościelny ślub Donalda zostanie unieważniony. Przyczyną miały być właśnie podejrzenia o to, że wziął go z powodów politycznych i złożenie przysięgi przed Bogiem było jedynie na pokaz[1]. W takim wypadku Kościół mógłby anulować sakrament małżeństwa, ale... alle... alee... kto miałby niby o to wnioskować i do kogo? Przecież – jak wyznał sam Tusk – „to przyjaciele oraz arcybiskup Gocłowski przekonali mnie, że mój powrót do Kościoła ma głęboki sens”. Oj tak! Oj ma, ma. Mamma mija. Jak on ładnie się mija... z prawdą, prawda?
Co do tych przyjaciół... Zapewne zalicza się do nich pewien zielonoTuskowy... pardon, zielonoświątkowy pastor znad zachodniej granicy (o którym już niegdyś pisałem... może jeszcze przypomnę ten tekst w całości). Ów pastor ostro zareagował na wystąpienie swojego kolegi pastora, który przed ostatnimi wyborami prezydenckimi opublikował na YouTube taki przekaz:
"Chciałbym przestrzec przed głosowaniem na człowieka, który jawnie opowiedział się za tym, co jest domeną królestwa ciemności. (...) Nawet jeżeli zaistnieje coś, z czego Bóg w przyszłości wyciągnie dobro - to nie sądzę, że cokolwiek usprawiedliwia wierzących, którzy podniosą rękę, by przyczynić się do zła jawnego, jakim jest wybranie człowieka, który świadomie opowiada się za potężnymi grzechami, nieprawością i deprawacją. (...) Jestem głęboko zdumiony tym, że można znaleźć polityczne powody i względy, usprawiedliwiające głosowanie za opcją zadeklarowanego grzechu”.
Mocno powiedziane. Konkretnie. Trudno się nie zgodzić. Wypada pogratulować odwagi i szczerości. To naprawdę pocieszające, że są w Polsce ludzie wierzący, którzy nie wahają się formułować takiego ostrzeżenia wprost, bez owijania w bawełnę. Mówca ten jako kryteria porównawcze wybrał 5 elementów. Nie były to kwestie gospodarcze, programy społeczne, sprawy międzynarodowe, ani problem walki z globalnym ochłodzeniem... wróć, ociepleniem. Przeciwnie, gorąco zachęcał, aby wziąć pod rozwagę pięć kryteriów ważnych dla każdego wierzącego: Bóg, rodzina, kwestia cudzołóstwa (z dekalogu), kwestia aborcji („nie zabiaj” – z dekalogu) i homofaszyzm (czyli LGTBe). Nie trzeba długo wyjaśniać, że ten zestaw kryteriów wypadł... mało korzystnie dla jednego z kandydatów. Był nim Raf-Au (choć żadne nazwisko w tym filmie nie padło), ale te słowa jak ulał pasują do jego politycznego „ojca chrzestnego” – Donalda. Podsumowanie było druzgocące.
„Jeśli my, chrześcijanie, ambasadorzy Królestwa Bożego, kierujący się wartościami Nieba, wartościami Biblii, z jakichś politycznych względów przekonamy siebie do zagłosowania na człowieka, który jawnie zadeklarował swój sprzeciw wobec wartości chrześcijańskich... plamimy naszą duszę występkiem".
„Jeśli my, chrześcijanie, ambasadorzy Królestwa Bożego, kierujący się wartościami Nieba, wartościami Biblii, z jakichś politycznych względów przekonamy siebie do zagłosowania na człowieka, który jawnie zadeklarował swój sprzeciw wobec wartości chrześcijańskich... plamimy naszą duszę występkiem".
Może ten rozmiłowany (na swoją własną „chrześcijańską” nutę) pastor znad zachodniej granicy miał dobre intencje? Jeździł z innymi do Donka, modlili się z nim i o niego. Nic w tym złego, prawda? Ale... alle... alee... chyba za wcześnie uwierzyli, ze „złowili” już tego polityka i wkrótce on się nawróci i ochrzci chrztem wodnym, i będzie nowym „mesjaszem” zielonoswiatkowym, za którym pójdą miliony. Tak, to nie przesada. Ten pastor, samozwańczy „lider ewangelicznych chrześcijan”, zdaje się zmierzać otwarcie do wojny z Kościołem Rzymsko-Katolickim (będącym „dziełem diabła”), a ktoś u władzy (czy to Tusk, czy Raf-Au, a lokalnie np. warszawska bufetowa Hanna) byłby świetnym sojusznikiem.
Gdy dopełni się dzieło zniszczenia KRK, nadejdą piękne dni – tak sobie ów geniusz pewnie marzy – i ruch ewangelicznych chrześcijan zacznie rozwijać się, rosnąć w siłę, a protestanci (można mylić z protestującymi) będą żyli dostatnio (memento Gierek!). To tak, jakby marzyć o wysadzeniu tamy, bo to pozwoli nam nawodnić nasz mały ogródek, który jest akurat u stóp tej tamy. Co za marzenie! Zagrożeniem jest tylko ten znienawidzony... pardon, pastor wystrzega się pozorów nienawiści... ten zły KRK, który na pewno zniszczy swoich braci w wierze (ewangelicznych chrześcijan), gdy za bardzo urosną w siłę. Czy to skutek oglądania filmów katastroficznych lub horrorów (w których strach gra główną rolę), czy po prostu zbyt długiego przebywania na słońcu? Odpowiedzi nima.
Dziś, kiedy „wszyscy bez wyjątku trzymają za mnie kciuki, łącznie z księdzem. życzą nam wszystkiego najlepszego, głosują na PO”, Donald wierzy w zwycięstwo. Po to wrócił[2]. Wiara to potężna siła – nie tylko w obozie chrześcijańskim. Zło nigdy nie śpi.
FIRCYK W PODSKOKACH
Panie Donaldzie kochany,
Ty jesteś tutaj udany:
To masz sobie za zalety,
Co los zrobił, ale nie ty!
Tak pisał pewien poeta,
Nie dbając o dobry etat,
W krótkiej bajce o fircyku,
Ciebie w niej widzę – kacyku.
Wskoczyłeś hen, na pałace
Z prowincji, bo dobre płace
Unijnym królem zostałeś
I tak się tam rozhasałeś
Że co rusz w podskokach pędzisz
Wszem o Polsce kłamstwa ględzić
Taki już z ciebie kogucik -
W sam raz pod Angeli bucik!
Tańczyłeś z nią kontredansik
Aż skończył się twój kwadransik
Gdy ją w skarpetkach puścili
Ciebie do Polski rzucili
Nie jesteś jak cichociemni
Lecz raczej jak głośno-zmienni
Sprzedałeś diabłu swą duszę?
To będziesz cierpiał katusze
Życzę ci nasz katoliku
Wszelkiego dobra bez liku
Wyjedź już dziś na Antyle
I tam łap sobie motyle...
Jakub Jasiński in memoriam
Z cyklu: Europeany (#12)
drzewiej RymoWanne:
NARADKA... też tak macie?
Lewy i pLewy
Pochwała Stuhrniętych
Więcej rymowanek w blogu: https://rymynatenczas.home.blog/
[1] O tym, że ślub był na pokaz wyznał były polityk PO Jacek Merkel. Trudno go zaliczyć w poczet PIS-orów, więc twierdzenie, że „Donald Tusk wziął ślub kościelny w 2005 roku po to, by zostać premierem” należy uznać za prawdę. Ta konstatacja do wiadomości Stowarzyszwnia Demagog – jeśli planują jakiś fakt-checking.
[2] Powrót Tuska
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka