„Nieutulony w sercu żal” – jak śpiewał dawno temu Sewerym Krajewski. A jeśli po odrzuceniu kandydatury koleżanki, żal tym większy. Dlatego Sylwia Spurek w rozpaczy - „paczy i płaczy”, można by rzec filuternie. Ale nie pora na żarciki. Jak można było odrzucić kandydaturę Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na stanowisko Rzecznika Platformy Obywatelskiej... pardon, Rzecznika Praw Obywatelskich? I to trzy razy! Ta pani (tak zakładam, ale jeśli się mylę, to przepraszam... bardzo zresztą) za każdym razem otrzymywała coraz więcej głosów – ale głosów na NIE. Nie znają się ci nasi posłowie w Sejmie, „oj nie znajom siem” – jak zaśpiewałby na pewno zespół ludowy „Grochowiny” im. Siniaka Kamy Sza... gdyby ktoś im pokazał jak śpiewać „majom” (a maj już za pasem). Nie znają się, więc się nie poznali na tej kryształowej postaci.
Ale inni się poznali. Na przykład zaprosili ją do baraku i... pardon, The Obama Foundation zaprosiła ją w 2020 roku (podkreślmy, że jako jedną z trzydziestu pięciu osób z całej Europy... łał... no, no... ach... och... itd) do pilotowanego przez tę fundacją programu „Leaders”, czyli po polsku „Przy wódce”... nie, pardon, „Przywódcy”. Tak, „Przywódcy”. Trzeba bowiem gdzieś szukać przy...wódców i ich szkolić. Żeby dużo wiedzieli? Nie, żeby wiedzieli, co mają robić. Dlatego taki sześciomiesięczny, wirtualny „programu rozwoju przywództwa i zaangażowania obywatelskiego” to dobra okazja do przekazania wiedzy. A przy okazji także „inspirowanie, wzmacnianie i łączenie początkujących liderów z całej Europy”.
Aby Zuzannie nie było smutno, to razem z nią The Obama Foundation zaprosiła z Polski... Barta Staszewskiego. Tak, tak, tego samego, dokładnie tego od fikcyjnych „Stref wolnych od LGTbe”. Takiego przywódcę nawet przy wódce trudno znaleźć, a co dopiero potem (na kacu) wyszkolić. „Pani kierowniczko, czy ja przykręcam tabliczki drogowe? Ja tabliczki przykręcam na okrągło. Najczęściej prostokątne” – nie wiem, z czego to cytat, chyba z Nitschego, bo nie z Barei). Taki duecik (Zuza i Bart) to... prawdziwa królowa i walecik (nie mylić z towarzyszem Walenciakiem z „Przeglądu”, choć i tam bywa „goło i wesoło”).
Obiekt żalów Sylwii i jej „jęków, stęków i zapłakanych oczów” – jak śpiewał (by) zespół Brathanki w piosence „Czerwone medale”, gdyby takowa kiedyś powstała – pani (jak mniemam) Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, po ostatecznej rezygnacji z ponownego kandydowania na RPO (co nastąpiło już wieki temu, bo 23 lutego 2021), szybko została pocieszona, zostając nową szefową Fundacji „ClientEarth - Prawnicy dla Ziemi”. Tę zacną (jak mniemam) instytucję tworzą prawnicy, zajmujący się ochroną środowiska. „Łącząc prawo, naukę i politykę publiczną tworzymy strategie i narzędzia, które pomagają mierzyć się z największymi problemami środowiska naturalnego”. Barak by się ucieszył – gdyby go nie zburzyli.
Poprzednik Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz, dr Marcin Stoczkiewicz, też został pocieszony, awansując w strukturach europejskich organizacji ClientEarth. Będzie teraz z wyższego szczebla drabiny ewolucyjnej... pardon wyższego szczebla drabiny menemżem... menedżem... menedżmentu kopać się z koniem... nie, nie z Romanem... o, sorry, kolejna pomyłka, nie będzie z koniem się kopać, ale kierować programem na rzecz odejścia od paliw kopalnych. I komu pierwszemu dokopie? Łatwo się domyślić. Nam. Bo komuż by innemu?
Nauka nie ma wątpliwości, że kryzys klimatyczny jest faktem i wyzwaniem dla nas wszystkich. Polska i Europa mają już niewiele czasu, aby zmienić sposób produkowania energii na taki, który zapewni bezpieczeństwo energetyczne i klimatyczne państwom członkowskim. Mam ogromną wiarę w siłę prawa i widzę dużą rolę do odegrania dla prawników i prawniczek w procesie odchodzenia Europy od inwestycji w paliwa kopalne[1]. (dr Marcin Stoczkiewicz)
Ooo... To ja jestem jak nauka! Też nie mam wątpliwości, że kryzys jest faktem (nie mylić z faktami po faktach) i wyzwaniem, żeby niektórych wysłać z powrotem... na drzewo. Mam niezachwianą wiarę, że kiedyś w końcu to nastąpi. Ostatnio – podczas dużych mrozów – mogliśmy się dokładnie przekonać, co zapewnia bezpieczeństwo energetyczne państwom – i bynajmniej nie była to energia „odnawialna”, zielona, wiatrowa...
Polska wytwarza około 90% energii elektrycznej ze spalania węgla, zaś sześć z dziesięciu najbardziej zanieczyszczonych miast w Unii Europejskiej znajduje się w Polsce. (...) Jeżeli uda nam się wesprzeć Polskę w osiągnięciu statusu lidera ekologicznego, inne państwa niewątpliwie podążą za jej przykładem. (ClientEarth)
Kto za to zapłaci? Kto na tym straci? A kto zyska? To ciekawe pytania. Ale... alle... alee... Stop! Nie wolno zadawać takich pytań! Tu przecież chodzi o Ziemię. O naszą planetę! Trzeba ją ratować. Musowo. Przecież „W latach 2011-2030 Polska wyemituje o 529 mln ton CO2”. To straszne. 529 mln ton. Okropnie dużo. Większą liczbę trudno sobie wyobrazić. Taki jest efekt epatowania liczbami. Ale należałoby zadać w tym miejscu kilka pytań, a dwa na pewno. Ile mln ton CO2 emituje się na świecie? Jak to wpływa na zmiany klimatyczne, o których tak wiele się ostatnio mówi, żeby nie powiedzieć, że bombarduje się nas tym ustawicznie (nie mylić z „ustawką”, choć... czy ja wiem).
Największym rezerwuarem dwutlenku węgla są morza i oceany. W wodzie morskiej, jako wynik procesów geofizycznych, ale również biologicznych, znajduje się ok. 132 000 mld ton CO2. Rocznie uwalnia się do atmosfery ok. 330 mld ton. Z porównania tych wartości wynika, że ten rezerwuar wystarczy jeszcze na długo, nawet biorąc pod uwagę asymilację dwutlenku węgla przez rośliny morskie (których jest coraz mniej). Ocenia się, że rośliny Ziemi asymilują rocznie 400 mld ton CO2. Udział człowieka w bilansie dwutlenku węgla wynosi 24 mld ton (emisje przemysłu, transportu)[2]. Z drugiej strony od wielu lat utrzymuje się w atmosferze w przybliżeniu stały poziom dwutlenku węgla – ok. 2 900 mld ton. Jak z tego wynika, „udział” człowieka w bilansie CO2 w atmosferze jest mniejszy niż 1%. Należy zauważyć, że przypisany CO2 procent odpowiedzialności za efekt cieplarniany [9-26%] dotyczy 2 900 mld ton CO2, a odpowiedzialność człowieka za efekt cieplarniany w wyniku wprowadzenia 24 mld ton CO2 można oszacować na 0,07-0,2%, a więc poza błędem szacowania.[3]
Straszne 529 mln ton nie brzmi już tak strasznie. Ponadto emisja CO2 nie jest głównym powodem efektu cieplarnianego. Jest nim nadmiar pary wodnej i wody w atmosferze - wpływ pary wodnej na efekt cieplarniany szacuje się na poziomie 36-66%, a wody (głównie w chmurach) na 60-85%, a więc w sumie DUŻO WIĘCEJ. Czy ktoś wspominał w tym kontekście o wietrze słonecznym i skutku, jaki ma na promieniowanie kosmiczne[4], które dociera do Ziemi i wpływa na... tworzenie się chmur[5]? Nie? Dziwne, prawda? Choć mnie nie dziwi. Po co informować o czymś, co podważa teorię, którą ludziom wciskamy? Teoria, która objawia wszem i wobec, że za efekt cieplarniany odpowiada głównie CO2 w atmosferze, a ten wzrost zawartości CO2 w „ogromnym” stopniu powodowany jest „działalnością człowieka” to... zwykła bujda na resorach. Jeśli w nią uwierzysz, tym łatwiej uwierzysz w kolejne „mocne argumenty” bractwa zielonego, zatroskanego o globalne ocieplenie lobby, czyli „obrońców” Ziemi – takich jak zajęty losem planety (od rana do nocy, a nawet o godzinę dłużej) Bill Gates.
Skoro już o nim wspomniałem, to ostatnio ponownie w mediach pojawiły się informacje o tym, że Bill – tak, ten sam, od zawieszających się "OKienek" – zamierza wywołać "global cooling", żeby przeciwdziałać "global warming" (skutkiem czego w zeszłym tygodniu padał u nas śnieg). Chciałby przyćmić Słońce (a przy okazji "przyćmić" Kopernika i Einsteina razem wziętych, czy nawet Boga Wszechmogącego?), do czego prze jak szalony, „prze Państwa”. A za nim ciągną (jak ćmy, co je przyćmi) inni szaleńcy (czytaj: naukowcy). Być jak Fejsboog (czytaj Mark "GóraCukru" – im dalej, tym więcej cukrzenia, bo kto cukrzy, ten jedzie... mimo że wokół coś jedzie) to już za mało. Trzeba zostać nowym „bogiem” (nie mylić z boogie-woogie). Jakie będą skutki rozpylenia w ziemskiej atmosferze chmury metalicznego pyłu, który ma odbijać słoneczne promieniowanie? Można to przewidzieć? Uczeni nad tym pracują. A w razie klapy, uda się z tego wycofać? Oczywiście, wystarczy zebrać ten rozpylony pył. Wyśle się w kosmos Ukrainki z odkurzaczami. Nie jestem ksenofobem i mizoginem, Ukrainki po prostu porządnie sprzątają. A na poważnie, okazuje się, że kolejna „teoria spiskowa” staje się na naszych oczach rzeczywistością – Bill jednak chce to zrobić, poważnie. Czy teorie spiskowe to na pewno tylko teorie? Myśleliście, że broń masowego rażenia jest groźna albo pałeczki wąglika? Chyba trzeba zastanowić się, co naprawdę jest teraz realnym zagrożeniem...
Ale wróćmy na ziemię, do ClientEarth i doktora Marcina Stoczkiewicza, który teraz będzie się zajmował programem na rzecz odejścia od paliw kopalnych. Zaprawdę słuszne to i zbawienne, żeby nie opierać się jedynie na paliwach kopalnych, choć nie tyle z uwagi na efekt cieplarniany, co z uwagi na rozsądek i realizację głównego priorytetu polityki energetycznej UE (oraz Polski) – zrównoważonego rozwoju, o czym czytamy nawet w naszej Konstytucji: „Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju” (Art.5). Czy pan doktor (od leczenia Ziemi) będzie kierować się zasadą zrównoważonego rozwoju, walcząc nie tylko o odejście od paliw kopalnych, ale równocześnie o zapewnienie bezpieczeństwa (w tym wypadku energetycznego) obywatelom Polski?
Jeszcze w tym miesiącu prezydent USA Joe Biden zorganizuje wirtualny szczyt klimatyczny, którego celem jest przyśpieszenie działań na rzecz dekarbonizacji świata, czyli całkowitej rezygnacji z paliw kopalnych. A że polska energetyka w ponad 70 procentach oparta jest na węglu, to nietrudno się domyślić, że taka transformacja wcale nie uderzy w najbogatsze kraje, korzystające z Odnawialnych Źródeł Energii, a właśnie w nas! Co więcej! Polityka taka uderzy w każdego z nas przez drastyczny wzrost cen energii, a za tym wzrost cen wszystkich towarów i usług! (Arkadiusz Stelmach, Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi)
Polska zobowiązała się do przestrzegania dwóch limitów emisji CO2 – na podstawie protokołu z Kioto o wartości 551,7 mln ton oraz limitu określonego przez Komisję Europejską o wartości 208,5 mln ton, znacznie mniejszego niż limit z Kioto. Nas obowiązują limity określone przez UE[3].
Kto w KE ustalał te limity? Dlaczego zostały ustalone na tak niskim poziomie, a więc poniżej 40% poziomu limitów wymaganych w protokole z Kioto? Kto się za tym kryje? A może raczej, co się kryje? Jakie będą skutki? Czy podobne jak w przypadku żarówek? Pozbyliśmy się „niedobrych”, nieenergooszczędnych żarówek (przy okazji pozbywając się firmy Polam[6] i wyrzucając na bruk jej pracowników). Oszczędzamy teraz energię, a jednocześnie jesteśmy „eko”logiczni. Bo jaka to logika? Wyrzuciliśmy żarówkę, produkowaną ze szkła, kawałka blachy, dwóch drucików i trzeciego – wolframowego, a zamiast tego mamy żarówki z plastiku, najeżone elektroniką. Można zapytać:
- Czy ten plastik jest biodegradowalny (i stwarza takie samo zagrożenie dla otoczenia – a może nawet większe niż zwykły plastik – bo powstaje z niego pył przedostający się do środowiska naturalnego)?
- Czy jest w tych żarówkach ołów (należący do tzw. neurotoksyn)?
- Czy jest w tych żarówkach rtęć (toksyczna, a w formie ciekłej, par i rozpuszczalnych związków trująca)?
- Czy jest w tych żarówkach arsen (jego związki są silnie trujące) lub selenek cynku (materiał toksyczny)?
To jest ta nowoczesna „eko”logia? Wykończyć konkurenta i zaproponować rozwiązanie „lepsze”, bo „tańsze” i „bezkonkurencyjne”?
Kryzys klimatyczny jest kryzysem praw człowieka. (Zuzanna Rudzińska-Bluszcz)
Chyba jednak nie każdego, pani Zuzanno? Podsumujmy. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz została pocieszona (mianowana na szefową w międzynarodowej organizacji NGO, a na dodatek wyróżniona tytułem Człowieka Roku 2020 „Tygodnika Powszechnego” – tak, tego niegdyś katolickiego pisma, w którym pisało wielu mądrych ludzi... pisało, tak, dobrze napisałem), dr Marcin Stoczkiewicz, też został pocieszony (awans), i tylko sama Sylwia Spurek pozostaje niepocieszona (żadnego awansu, wciąż degrengolada – bezmięsna oczywiście). Dlatego ja podejmuję się zadania pocieszenia tej pani (jak mniemam).
CZERWONY KAP-SPUREK
Euro Pean wygłoszę na cześć tej posłanki
Pustej niczym Et-Ruskie z wykopalisk dzbanki
Jeśli taki znajdziesz, będzie w nim trochę piasku
Niczym złudnej nadziei, która świta o brzasku
Że się nawróci, zaduma lub zmityguje,
Gdy tak stale tumani, tokuje i pluje...
Prędzej odlecą wiatraki i ruszą knieje
Nim Sylwię oświeci i choć krztynę zmądrzeje
Jeśli się zachwycasz naczyniem na wonności
Pamiętaj też, czym pachnie utrata wolności!
(z cyklu: EuroPeany)
PS to stanowisko ClientEarth w sprawie rozwiązania pata w kwestii powołania nowego Rzecznika Praw Obywatelskich: „Jako przedstawiciele organizacji społecznych sprzeciwiamy się wrogiemu przejęciu urzędu RPO przez rządzącą większość parlamentarną. Nie akceptujemy de facto rozstrzygania o naszych prawach i wolnościach przez politycznie zależny trybunał...”. A jaki był poprzedni Trybunał z nieJakim Rzeplińskim w roli głównej? Kim był Adam Bodnar, jeśli nie politycznie uzależnionym harcownikiem, którego priorytetem była walka z rządem, ramię w ramię z totalitarną opozycją, nawet jeśli to oznaczało torpedowanie interesu Polski?
[1] dr Marcin Stoczkiewicz, „Dzieła Zebrane” t. 36... pardon, oczywiście pomyłka, to tylko z wypowiedzi na stronie Klienta Ziemi (ClientEarth)... nie powinno być raczej „Adwokata Ziemi”? Ale co ja tam wiem.
[2] największymi emitentami CO2 są Stany Zjednoczone i Chiny, które odpowiadają za ok. połowę wprowadzanego do atmosfery CO2. Oba państwa nie podpisały tzw. protokołu z Kioto, w którym strony zobowiązały się do nie przekraczania ustalonych limitów emisji.
[3] prof. dr hab. inż. Marian Miłek, Efekt cieplarniany − CO2?
[4] Promieniowanie kosmiczne ma wpływ na tworzenie się chmur, których obecność osłabia efekt cieplarniany. Wraz ze zmianą kierunku i prędkości wiatru słonecznego zmienia się promieniowanie kosmiczne. Skutkiem tego może być mniejsza liczba chmur, a zatem większe ocieplenie. To z kolei spowoduje wzrost temperatury wody, przyczyniając się do zwiększenia parowania (wzrost ilości pary wodnej w atmosferze) i zmniejszenia rozpuszczalność gazów w nagrzanej wodzie, co spowoduje wzrost ilość CO2 w atmosferze. Czy mamy na to jakiś wpływ? Żadnego.
[5] Promieniowanie kosmiczne przyczyną powstawania chmur
[6] Zjednoczenie Sprzętu Oświetleniowego i Elektromechanicznego „Polam” – istniejąca w latach 1972–1989 grupa zakładów, produkujących sprzęt oświetleniowy i elektromechaniczny (trzydzieści dużych zakładów w całej Polsce, nie licząc kooperantów).
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo