I. wybory prezydenckie w Mołdawii - wygrała "prozachodnia" Maia Sandu, dzięki głosom obywateli Mołdawii żyjących za granicą. No i dobrze... tylko nie umożliwiono oddania głosu prawie milionowi Mołdawian mieszkających w Rosji. W ambasadzie w Moskwie otwarto dla nich dwa lokale wyborcze z 10 tysiącami kart do głosowania. Gdyby mogli głosować, prezydentem byłby polityk "nie-antyrosyjski".
II. wybory prezydenckie w Rumunii. Jesienią unieważniono głosowanie w I turze, bo okazało się, że wygrał ją i wszedł do II tury z dużą szansą na zwycięstwo kandydat prorosyjski. Ostatecznie w marcu pozbawiono go prawa wzięcia udziału w wyborach, gdyż podobno konstytucja Rumunii nie pozwala na zwycięstwo prorosyjskiego kandydata.
III. wybory prezydenckie we Francji. Wszyscy wiemy co dziś się stało.
Dlaczego? Le Pen jest kandydatem "nie-antyrosyjskim". A wcześniej było tak, ciekawie. W 2017 roku (po uwaleniu liderującego w sondażach nie-antyrosyjskiego Fillona, pod takim samym pretekstem w sumie jak dziś Le Pen) w czwartek przed II turą wyborów Le Pen miała w mainstreamowych sondażowniach 40 % głosów, a w poniedziałek rano 33 %; w 2022 roku w czwartek przed II turą wyborów Le Pen miała w mainstreamowych sondażowniach 47 % głosów, a w poniedziałek rano 40 % głosów. Rozumiemy co stało się z tymi 7 % brakujących głosów Le Pen - zabrała je "Republika". To znaczy, że Macron też by wygrał w obu przypadkach, ale z dużo mniejszą przewagą. Ze wszelkich tendencji wynika, że Le Pen w 2027 roku w czwartek przed II turą wyborów miałaby w mainstreamowych sondażach 54 % głosów. Wydaje się, że globaliści rozumieją, że ogłoszenie w poniedziałek rano, że miała tych głosów jednak 47 % to za duże miki. Wolą rozładować sytuację teraz na dwa lata przed wyborami.
Cóż to znaczy dla nas? Jeżeli można zrobić takie coś we Francji, to oczywiście także w Polsce, ze wszelkimi kandydatami wrogimi mainstreamowi. Zawsze okaże się, że ktoś 8 lat wcześniej popełnił jakieś straszne przestępstwo polegające na niedopełnieniu jakichś formalności, za to musi być skazany na rok w zawiasach plus grzywnę 20 tysięcy złotych plus wylot z wyborów.
Dziś w UE skończyła się demokracja.
Inne tematy w dziale Polityka