Obejrzałem sobie dokładnie "wymianę zdań" pomiędzy prezydentem Lechem Wałęsą a prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Wałęsa pozostał pyskaty. Takim był w latach 80-tych, takim był jako prezydent, takim pozostał. Kaczyński pozostał mistrzem riposty. Takim był w Sejmie, jako premier (vide debata telewizyjna Kaczyński - Kwaśniewski) i takim pozostał.
Najlepsza była ta ustawka Wałęsy, jakoby na początku nie zauważył Kaczyńskiego, a potem nagle obrócił się i wyparował: "O kurczę!".
Najśmieszniejsi byli jednak ci krzykacze i gęgacze, którzy skandowali z całego serca i gardzieli "Lech Wałęsa!". Śmiać mi się chce, jak ludzie, którzy uważają się za inteligentnych, oczytanych i jaśnie oświeconych spijają z dzióbka każde słowo Lecha Wałęsy. Jeszcze 15 lat temu był on wrogiem elit, który destablizował państwo, uprawiał falandyzację prawa ("Kon-sty-tucja! Kon-sty-tucja!"), wspierał lewą nogę za pomocą plusów ujemnych i minusów dodatnich, gdzie pomysły mu się mieszały z koncepcjami, no ale "o take Polske walczył". Sam Lech Wałęsa ewangelicznie odpowiedział na skandowanie: "A gdzie są moi przeciwnicy? Bo Państwo jesteście zdrowi i nie potrzebujecie Wałęsy. A ja przyszedłem przekonywać tych, co są chorzy" (parafraza słów Jezusa:"nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników"?).
Taka okazja do nawracania błądzących (aby utrzymać się już w tym religijnym uniesieniu przypomnę, że jeden z uczynków miłosierdzia co do duszy brzmi: "Błądzących pouczać") pojawiła się, kiedy "wizytówka Polski na świecie" wychodził z budynku sądu. Dziennikarz "reżimowej" TVP pytał go w korytarzu, ile łącznie wziął pieniędzy za donosy na swoich kolegów w latach 70-tych i czy za to przeprosi. Wałęsa nic nie odpowiedział, szybko opuszczając gmach sądu. Oczywiście przytomni goryle zaraz wykryli przedstawiciela "Goebbelsowskiej TVP."
Jeszcze śmieszniejsze było oświadczenie Wałęsy, grzejącego się w świetle kamer, że "Kaczyńscy byli świetni, kiedy wypełniali moje polecenia. Jak się chcieli usamodzielnić to zeszli na psy" (cyt. z pam.) Cóż, Kaczyński trochę jak koń, jaki jest każdy widzi. Ma swoje liczne wady. No, ale stwierdzenie, iż "wypełnianie poleceń Wałęsy" czyniło z Kaczyńskich wielkich ludzi to już kupa śmiechu.
I na koniec. Kiedy mówiono, że Wałęsa był TW Bolkiem, odpowiadał on, że nigdy niczego nie podpisał. Jak się okazało, że podpisał, to stwierdził, że może podpisał, ale na nikogo nie donosił. Jak się okazało, że donosił, to "owszem, donosiłem, ale nie na kolegów". Jak się okazało, że donosił na kolegów (i to przywódców strajku w grudniu 70 r.) to "nigdy nie brałem pieniędzy". Jak się okazało, że brał pieniądze i to na tamte warunki niemałe, to powiedział, że to SBecka ustawka.
Utrzymajmy ten ewangeliczny ton i zakończmy: "Kto słucha Wałęsy, ten w zimie w sandałach chodzi" (lub bliżej oryginału razem z nim upadnie").
Inne tematy w dziale Polityka