W sieci pojawiła się kolejna pogadanka Lecha Wałęsy, który od jakiegoś czasu postanowił raczyć nas maluczkich, swymi mądrościami i przemyśleniami. Nie jest w tych działaniach w końcu nic dziwnego. Jest przecież mianowanym Mędrcem Europy. Mędrcem Europy, całą, coraz bardziej okrągłą gębą. Pewnie uważa i ma przeświadczenie, że ma do tego prawo, wiedzę, ba, nawet obowiązek a my malutcy, powinniśmy mu być przynajmniej wdzięczni. Rozwija się twórczo… Jak nie „UFO” i zagłada świata, to „popaprańcy z IPN”… I tak lecą te opowiastki, czy jak twierdzą niektórzy nienawistnicy, głodne kawałki, o dobrym Bolku, tfu co ja gadam, co ja gadam, dobrym Lechu zbawcy świata i wyzwolicielu Polski.
Właśnie nową zaczął podróż, by ją skończyć… Jak w słynnej bajce o Koziołku Matołku. Sęk w tym, że Koziołek Matołek miał w końcu określony cel, którym było dotarcie do Pacanowa. Zaś Lech Wałęsa „otwarcie i skrycie” ciągle wędruje po swojej wymyślonej krainie absurdu a gdzie ona go zaprowadzi ?... Tego nie wie nikt.
Podobno każdy kto słucha i czyta Lecha Wałęsę sam sobie szkodzi… Nie mi rozsądzać o takich lekarsko-naukowych problemach, jednak coś może być na rzeczy... Lech bowiem ciągle rozwija się twórczo i nie wiadomo jakie koncepcje i przemyślenia urodzą się jeszcze w jego kreatywnej głowie. Niejeden z mniej odpornym czerepem, może po prostu tego nie przetrzymać
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu ( niektórzy twierdzą że do Jerozolimy, ale nie o tym tutaj mowa ) nic więc dziwnego, że i Lechu w końcu nie wytrzymał napisał co leży mu na wątrobie. Oświadczył nie mniej ni więcej. „Przysięgam na wiarę i Matkę Boską, że do tego pamiętnego 14 grudnia 1970 roku nie miałem żadnych kontaktów z milicją, z SB i innymi służbami komunistycznym. Dopiero kiedy stanąłem na czele strajku w 1970 roku, zaczęły się moje przymusowe kontakty ze służbami komunistycznymi” …
I ja mu wierzę… No może nie całkiem wierzę... Może raczej chciałbym wierzyć … Tym bardziej, że w swym zeznaniu przywołuje na świadka osobę bliską i najświętsza nam Polakom, mianowicie Matkę Boską… W pierwszym odruchu po wysłuchaniu tekstu, żachnąłem się mocno… Co ten…hm” mędrzec” wygaduje… Ale po zastanowieniu… Może jest w tym oświadczeniu jakaś prawda o Lechu Wałęsie... Prawda której jeszcze nie znamy. Prawda, która w jego pokrętnej świadomości daje mu przeświadczenie poparte, kto wie, może wiedzą, że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa... Może właśnie z tego faktu brała się jego odwaga i śmiałość w „pogrywaniu” ze Służbą Bezpieczeństwa, którą przecież otwarcie głosi i którą się tak przechwala. Może współpraca SB to nie to i nie tylko to, co powoduje u niego kaskadę natręctw i biegunkę myślową... Może nie tu jest pies pogrzebany i właśnie nie tu leży prawda o Lechu Wałęsie której tak wszyscy szukamy... Kto wie jakie niespodzianki mogą nas jeszcze czekać..
Czekam więc na oświadczenie Lecha Wałęsy, że do pamiętnego 14 grudnia 1970 roku nie był współpracownikiem WSW a potem WSI. To by rzuciło nowe światło na jego „drogę do wolności”. Jeśli takie oświadczenie zobaczę lub usłyszę... Kto wie… Może mu uwierzę. Przecież trzeba w końcu w coś wierzyć… Tylko czy Matka Boska to wszystko wytrzyma ? Chociaż z drugiej strony… Nieskończone są pokłady Boskiego miłosierdzia, cierpliwości... Niestety także ludzkiej pychy i głupoty.
Inne tematy w dziale Polityka