W swojej notce bloger Beem. Deep zamieszczonej na portalu Salon24 po ogłoszeniu wyroku Sądu Najwyższego w sprawie roztargnionego sędziego Mirosława Topyły pyta retorycznie. Cyt. „A gdzie w tym wszystkim są obywatele? Tam, gdzie zawsze, czyli na straconej pozycji. Symptomatyczna jest tu zresztą reakcja samego sędziego Mirosława Topyły, który po wyjściu z sali po uniewinnieniu, zamiast cieszyć się z takiego prezentu i na przykład chyłkiem wyjść z budynku, bezczelnie zaatakował media, „… Koniec cytatu.
A gdzie w tym wszystkim są obywatele i co mają z całej tej praworządności chciało by się zapytać za Beem.Deepem.? Spróbujmy więc odpowiedzieć, biorąc pod uwagę jeszcze jeden aspekt sprawy. Równie ciekawy i dający wiele do myślenia o naszym państwie. Aspekt finansowy całej "ustawki" niezauważony w komentarzach i jakby wstydliwie pominięty. Niezasłużenie.
Otóż obywatele drogi panie Beem.Deep, o których pan raczył wspomnieć, właśnie stoją karnie w ogonkach w swoich w US, czekając na złożenie i rozliczenie swoich PIT-ów. I to jest ważny aspekt, który umknął wielu komentatorom zajmującym się sprawą „roztargnionego sędziego”. Chodzi mianowicie o koszty całej tej, jak to określił bloger Beem.Deep,-żenady…
Przecież przeprowadzenie postępowania sądowego kosztuje. Opłacić ( i to sowicie ) trzeba sędziów zajmujących się sprawą. Oni nie będą sądzić za marne grosze, a przecież płacone mają nie tylko za czas rozprawy ale i za czas potrzebny na zapoznanie się z aktami. Opłacić trzeba także biegłych sądowych i to kilku z kilku dziedzin… To wybitni „uczeni” i "eksperci". Za darmochę nie założą nawet okularów na nochale, bo to by uwłaczało ich godności… Zarobić na sprawie muszą wiec godnie jak przystało na wybitnych znawców w temacie „pomroczność jasna”, czy jak w tym wypadku "roztargnienie" . Opłacić także trzeba sztab sekretarek i stenopistek, ba nawet woźnego sądowego który nie takie numery już widział... Ktoś przecież musi napisać i rozesłać zawiadomienia o rozprawie zainteresowanym… Podsądny też musi z czegoś żyć a przecież za ukradzione 50 zł. długo nie pociągnie, tym bardziej, że będąc „notorycznie roztargnionym”, nawet nie pamięta do której kieszeni je włożył... Puki co nie jest skazany, z czegoś żyć musi, gdzieś tam przecież pracował i pensja mu się należy nawet jak jest zawieszonym w orzekaniu…. I jak się okazało, martwił się niepotrzebnie. Veni, vidi, vici… Skazanym nie będzie.
Kasa, misiu kasa chciało by się powiedzieć na koniec za klasykiem i co niestety gorsze, nasza kasa... Otóż cała ta zabawa, ( żeby nie powiedzieć farsa ) w praworządność, w wykonaniu nadzwyczajnej kasty, kosztowała nas, czyli podatników, grubą forsę. Nie znam stawek ale na pewno chodzi tu o grube tysiące jak nie dziesiątki tysięcy zł. które wyrzucono w błoto .
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Do czego w całej tej zabawie potrzebni jesteśmy my. My obywatele. Otóż my obywatele jesteśmy po to, żeby swoją ciężką pracą zapewnić „nadzwyczajnej kaście” oraz osobom (może raczej osobnikom ) żyjącym z nią symbiozie, możliwość takich zabaw. Bo czyż to nie wspaniale żreć i pić oraz bawić się dobrze na koszt suwerena, a do tego jeszcze wmawiać płatnikowi , że to dla jego dobra, bo nie ma cięższej pracy niż stać na straży prawa, sprawiedliwości i konstytucji?… Niestety, wielu naiwnych w te zapewnienia jeszcze mocno wierzy. Nie czują oni, że są dymani przez szczwanych osobników poprzebieranych w śmieszne średniowieczne łachy… Tylko kasy żal, naszej kasy, bo jak widać, ta zabawa z nami i za nasze, tak szybko się jeszcze nie skończy…
Inne tematy w dziale Społeczeństwo