Czy trzeba lepszego dowodu na konieczność wprowadzenia kadencyjności w samorządach niż właśnie ten? Jak donosi ( z podziwem ) „Onet” na swoim portalu samorządowym, wójt niewielkiej gminy pod Bełchatowem, nijaki Dariusz Wożniak, postawił się ostro władzom centralnym w Warszawie. "U mnie reformy edukacji nie będzie". - Rząd wpadł na szaleńczy pomysł, trudno. Ale ja u siebie niczego psuć nie zamierzam - mówi Onetowi Dariusz Woźniak.
Mało tego… Wójt gminy Rusiec nie zamierza także przedstawić Radzie Gminy uchwały o wygaszeniu gimnazjów .
Sama rada, cóż za bohaterska postawa, także przyjmować jej nie zamierza. W Ruścu ma pozostać "po staremu" - dwa przedszkola, dwie podstawówki i dwa gimnazja…
Otóż to. Można by jeszcze dodać do tego że jeszcze staw z piskorzem nie czyszczony od lat i wyboista droga „wedle trzech buczków”. Słowem, w Ruścu ma pozostać „po staremu”. Choćby wszędzie wszystko się zmieniało, ulegało erozji czy modernizacji, wszystko szło zgodnie z duchem czasu, cywilizowało się, unowocześniało, zmieniało na lepsze,- nam to niepotrzebne... Nasza gmina z „kraja”, mamy swój świat i swojego batiuszkę wójta… Już on wie najlepiej co dla nas i dla gminy potrzebne… My mamy swoją wiedze. Nikt nam nie powie, że można inaczej, że można lepiej. Niech na całym świecie wojna…
I można by nawet pochwalić tą zapamiętałość wójta i jego rady w niechęci do „nowego”, gdyby gmina ta leżała gdzieś daleko od komunikacyjnych szlaków, w kraju o nieznanej nazwie, historii nie tworzącego od tysiąca lat bytu państwowego... I można by sytuacje starać się zrozumieć gdyby ta gmina czy też wieś nazywała się Taplary i sytuacje w niej opisał Edward Redliński a nie z błyskiem w oku jakaś światła dziennikarka Onetu. Wtedy tak to jeszcze można by było wszystko jakoś ogarnąć, ale przecież ludzie tam mieszkający i reprezentujący ich radni uważają się za światłych, mieszkają o rzut beretu od miasta Łodzi, A wójt? To ho, ho,- weterynarz przecież. On już wszystko musi wiedzieć najlepiej..
A on straszy. Jak przyjdzie reforma oświaty to dziesięciu nauczycieli straci prace. Już to on wyliczył. Powiada, jak ci z Warszawy zabiorą gminie pół miliona, to trzeba będzie zlikwidować około 10 etatów. Ale to nie jedyny problem, bo nie będzie nas też stać na prowadzenie w szkole własnej kuchni i zatrudnianie własnych kucharek. A skoro tak, to zamiast świeżych, domowych, robionych na miejscu posiłków dzieci dostaną plastik i styropian, czyli catering. Nie koniec na tym: za obiad rodzice płacić będą nie tak jak teraz - 2,40 zł, a ponad 15 zł. I ktoś się jeszcze dziwi, że nie chcę u siebie reformy?... Można jeszcze do tego dodać tradycyjne, że kury przestaną się nieść a koń wy kozłuje owce, która będzie dawać zielone, ba może nawet czarne mleko! No ale o tym, uczciwie trzeba powiedzieć, pan wójt już nie wspomniał, chociaż wieść gminna w Ruścu różne rzeczy niesie.
I tu dochodzimy do sedna… Otóż skąd ta wiedza może się brać. Wójt Dariusz Wożniak twierdzi tak. Przecież skoro rządzę od 15 lat, to według PiS-u muszę mieć wokół siebie księstwo, układy i sitwę. Tyle że ci, którzy takie rzeczy mówią, albo kłamią w żywe oczy, albo po prostu są głupi. Mnie na stanowisko wybierają mieszkańcy, moi sąsiedzi i to oni najlepiej wiedzą, czy się sprawdzam... Czyżby, można spytać? A może po prostu się boją?
Jakbym był zły, żadne sitwy by mi nie pomogły. My tu się wszyscy znamy i jakbym oszukiwał i robił jakieś kombinacje, wszyscy by o tym od razu wiedzieli. Wywieźliby mnie na taczkach i nigdy więcej nie głosowali na mnie. Moc jest w rękach ludzi, każdy ma prawo decydować, kogo chce wybrać. Właśnie dlatego nazywa się to samorząd, że rządzimy się sami, bez "pomocy" pań i panów z Warszawy…
Nic dodać nic ująć. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Nam ta cała Polska jest potrzebna jak wrzód na wstydliwej okolicy, zdaje się myśleć pan wójt i jego rada. Podejrzewam, dolary przeciwko orzechom, że ci którzy w niej siedzą, też podnoszą rękę na każde skinienie pana wójta od kilku kadencji. Wybierani a nie wyznaczani przez pana wójta. A jakże by inaczej? I jestem pewien, wszyscy, przynajmniej większość, tak samo jak sam wójt, to starzy wypróbowani w boju działacze PO.
Podsumował tą sytuacje jeden z internautów. Wszystko w stanie rozkładu : sądy , urzędy , władze miast . Każdy chce jak najwięcej wydrzeć dla siebie i pokazać swoją władzę. Swoją „niezależność”. A co z tą Polską? Tylko Polski już nie ma . Sceny jak z Matrixu. Otumanione tłumy protestują lub wiwatują , nie wiedząc czemu…Większość uważa, że to igrzyska nie rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.
Zachwyt budzi u Ciebie sobiepaństwo Wójta? Ale gdy spotka Cię to samo w szpitalu, sądzie, prokuraturze, na policji czy na ulicy, będziesz rozdzierał szaty i narzekał na bałagan, złodziejstwo, znieczulice a może nawet ( oby nie ) źle wyszkoloną czy niedoinwestowaną armie. Przez sobiepaństwo, warcholstwo różnych „takich wójtów” Polska zniknęła z map Europy na wiele dziesiątków lat. Kadencyjność w samorządach może odwrócić tą pogłębiającą się zapaść i równie pochyłą na jakiej często znajduje się Polska gminna i powiatowa ( ale nie tylko ) Może zostaną wybrani nowi ludzie rozumiejący, że Polska nie służy tylko do załatwiania interesów swoich i interesów swoich „ziemoli” z takiej czy innej gminy. Rozumiejący, że Polska to coś większego i ważniejszego niż gmina Rusiec. Są wobec niej także obowiązki i zobowiązania. Kadencyjność w samorządach może tą elementarną wiedze i rozumienie tego faktu przywrócić. Może uda się odbudować wspólnotę opartą na tradycyjnych wartościach a nie opartą smykałce do krętactw takiego czy innego watażki. Tu chyba, jak nigdzie indziej, najbardziej właśnie potrzebna jest „dobra zmiana”. A przynajmniej nowe rozdanie.
A poza tym uważam, że pałac Brühla i pałac Saski powinny zostać odbudowane.
Inne tematy w dziale Polityka