Wielu obserwatorów życia politycznego w Polsce uważa, że napisanie listu „ błagalnego” przez min. Finansów Pawła Szałamache i jego wysłanie do trybuna prof. Andrzeja Rzeplińskiego, było błędem… Niektórzy błagają Boga, żeby to był już ostatni błąd PiS-u popełniony w jego starciu z Trybunałem Konstytucyjnym, a w zasadzie z jego prezesem prof. Rzeplińskim. Dokładnie tak samo myśli o otrzymanym liście sam zainteresowany prof. Andrzej Rzepliński. Otrzymał list i pomyślał tak…. Okazja,- „na tom czekał, tegom chciał”… i postanowił bezzwłocznie ( czyli bez zbędnej zwłoki ) ten dar losu wykorzystać… Poleciał z nim do mediów, dokładnie do redakcji „Rzeczypospolitej”. Przybrał minę urażonej niewinności i zbolałem głosem opowiedział o kolejnym zamachu PiS-owców na demokracje. Dla wyjaśnienie. W liście Szałamacha prosił o powstrzymanie się prof. Rzeplińskiego z wypowiedziami na temat sporu wokół T K, do 13 maja br., kiedy to agencja ratingowa Moody`s ogłosi swoją prognozę zdolności kredytowej dla Polski
Czy zatem „ sprawa listu Szałamachy” to naprawdę kardynalny błąd PiS-u i samego Jarosława Kaczyńskiego? Bo to on przecież pociąga za wszystkie sznurki. ( tak twierdzi opozycja niegrzecznie by było suponować ) ) Myślę że nie, a radość prezesa Rzeplińskiego jest przedwczesna. No bo cóż zaryzykował PiS.? To, że jakaś kolejna banksterska agencja obniży ranking Polski? Prawdopodobnie i tak obniży, a PiS i min. Szałamacha, choćby wylazł ze skóry i ogłaszał wszem i wobec, że wyniki Polskiej gospodarki są jak najlepsze, nie ma na wynik rankingu najmniejszego wpływu. Zakładam, na granicy pewności, że prezes Kaczyński i kierownictwo PiS- zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Chodzi o coś zupełnie innego. O, że tak to nazwę, rynek wewnętrzny. Mianowicie o kolejne skompromitowani Rzepińskiego w oczach Polaków.
Trzeba przyznać, że prezes Kaczyński jest w tym temacie konsekwentny i zaplanował całą akcje dekapitalizacji autorytetu Trybunału Konstytucyjnego i jego prezesa w szczególności, długoplanowo i jak widać rozpisał partyturę na wiele głosów. Doskonale wiedział, że Rzepliński, z celowo bardzo wyważonym listem Szałamachy, poleci prosto do mediów. Znając też bufonadę prezesa Trybunału, jego polityczne zaangażowanie, miał pewność że połknie haczyk i… połknął. W całej sprawie nie chodziło bowiem o to, jak nas w tym momencie odbierze zagranica. To było wpisane w koszty. Chodziło o to, żeby kolejna grupa naszych rodaków miała dosyć Trybunału Konstytucyjnego jego prezesa i całej tej dętej na baranich rogach sprawy.
Trzeba przyznać, że prof. Andrzej Rzepiński z powierzonego mu zadania wywiązał się znakomicie. Z trudem ukrywaną satysfakcją, otoczony grupką zaprzyjaźnionych dziennikarzy, przekraczał dziś progi gmachu Trybunału Konstytucyjnego, niczym wódz wystawiony na jego cześć łuk triumfalny.. Z tym tylko, że to nie jest jeszcze żadne zwycięstwo mimo że tak właśnie uważa sam „imperator prawa”. Ten łuk w rzeczywistości zbudowany jest nie ze zwycięstw lecz z jego megalomani, pychy, arogancji i głupoty… Mijając oczekujących karnie w przedsionku gmachu TK dziennikarzy, prof rzeplinski dał wraz swojego ukontentowania całą sprawą. Pozwolił sobie na pofolgowanie konwenansom i iście kibicowski gest do kamery, radośnie potrząsając głową i robiąc do niej oko. Cała Polska widziała…. Niestety, wbrew temu co myśli czy uważa prof. Rzepiński, mecz o Trybunał nie jest jeszcze przez niego wygrany. Na pewno przegrywa Polska. A on sam, nie zdaje sobie sprawy, że właśnie złocą mu rogi.
Inne tematy w dziale Polityka