Nikt, w całej historii III RP, nie był tak wyszydzany, opluwany i zniesławiany, przez mainstreamowe media i dziennikarzy, jak on. Także, przez nieprzychylnych mu polityków z różnych opcji. Nie darowali mu ani niskiego wzrostu ani pewnych ułomności fizycznych. Wykorzystywali każde potknięcie, niezręczność, by dowalić, by zniszczyć, by zaszczuć lub szyderczo rechotać… Było to wyjątkowo podłe i nikczemne. Budziło wstręt i sprzeciw każdego przyzwoitego człowieka...
Dzielnie to znosił i robił swoje. Robił w sposób dokładny, perfekcyjny i skuteczny. Wiedział, że żeby coś zmienić w Polsce trzeba pracy zespołowej i liczył się z tym że praca której się podjął, obliczana jest raczej na lata nie miesiące. Nadawał się do wykonania trudnych zadań jak mało kto. Wiedzieli o tym i doceniali to i Lech i Jarosław Kaczyńscy. Był lojalny i koleżeński ale i wymagający. Tak o nim mówili koledzy i pracownicy. Potrafił pracować w zespole i takie zespoły pod określone zadania tworzyć. Samotni rewolucjoniści dobrze wypadają tylko w wierszach. Może właśnie dlatego, przez swoje zaangażowanie i pracowitość wydawał się groźny dla tych którzy mieli inną wizje Polski. Wizje daleką od marzeń wpajanych niegdyś małemu Przemkowi przez ojca, gdzieś tam w dalekim Darłowie. Marzeń o wolnej, silnej, prawej i sprawiedliwej Polsce. Gdyby żył, ukończyłby wczoraj 48 rok życia.
Przykre tylko, że żaden z wielkich blogerów salonu24, tuzów pióra, klawiatury i ołówka, nawet „krysztopą” nie wszedł w temat wspomnień o małym wzrostem ale wielkim sercem Polaku. Nikt z tuzów salonu nawet nie „ufka-nął” na ten temat, nie eska-nął, ani westchnął nad rozpaczą matki Przemka wałczącej już tylko o pamięć o swoim ukochanym synu. Żaden „seawolf”, czy tez choćby, wilk rzeczny czy szuwarowo-bagienny nie zawył z bólu nad bólem ojca małego Przemka poniewieranego przez wrogów za życia i bezczeszczonego po śmierci. Bólem który nigdy nie zgaśnie, nie zostanie ukojony. Żaden „seeaman”, człowiek morza, czy Pomorza, nie zauważył, że Przemysław Gosiewski również urodził się nad Bałtykiem i problemy ludzi morza były mu znane i bliskie. "Rózany człowiek" nie składa kwiatów. „Janke-l” też nie pospieszył zagrać poloneza… Nikt z wielkich Salonu24 nawet się nie zająknął, a przecież to on który ani wzrostem ani posturą ani sprawnością fizyczną nie dorównywał wielu z nas, okazał się gigantem czynu, woli i lojalności. Człowiekiem który za miłość do ojczyzny zapłacił cenę najwyższą bo„ do końca ukochał Polskę” …
Wstyd szanowni koledzy i koleżanki…
Zainteresowanych tematem zapraszam do przeczytania wczorajszej mojej notki: „Przemysław Gosiewski. Wspomnienie w dniu 48 urodzin”
Inne tematy w dziale Polityka