Od kiedy komunistyczna władzuchna zapragnęła dzierżyć jednowładztwo nad rządem dusz poddanych, stosowała różne metody i systemy które miały odciąć społeczeństwo od treści a także głosicieli treści wobec tej władzy uznanych za szkodliwe... Różne były metody i skale działań prowadzące do tego celu. Zależały od czasów i możliwości. Wiadomo i jest to oczywiste,- inne były metody „perswazji” w latach 40, 50, 60 ubiegłego wieku i inne są teraz za nowej jej mutacji. Na początku wystarczyło pokazać artyście „nagana” wystającego z pod skórzanego płaszcza komisarza lub odciąć od przydziału na mięso czy pokój z kuchnią. W następnych jednak latach, władza się cywilizowała, rosły i kształciły się kadry, zaczęto więc stosować jako metodę, polemiki. Zgraje posłusznych wykonawców woli władzy czy to z własnego przekonania czy też czując swoje powinności policmajstra, atakowała delikwenta niczym sfora wściekłych psów, jego i głoszone przez niego poglądy.
Następnym etapem było przekształcenie się gwałtownego ujadania w ataki histerii. Tak było, jak pamiętamy z Pawłem Jasienicą. W jego wypadku z poduszczenia samego Władysława Gomułki, nie tylko nie zawahano się przed szykanami, wyzwiskami ale i doszło użycia twardych ręcznych argumentów, czyli obicia „mordy” kułakami i pleców pisarza pałami aktywu. Dostał Jasienica ale nie tylko on. Można było dostać od władzy mocno i odczuć to dotkliwie. Ucieczką w alkoholizm lub spolegliwe płynięcie z prądem, tak kończyło wielu niepokornych twórców. Tych przez wielkie ”T” jak i tych małych, mniej znanych, grających do kotleta czy chałturzących w „objazdowych estradach” po miastach powiatowych.
Czas płynął a wiec i metody się zmieniały. Pod koniec lat 60 zaczęły działać ciekawe artystycznie i literacko kabarety. W salach gdzie występowały, jak w kabarecie „Pod Egidą” Jana Pietrzaka, rozsiedli się cenzorzy. Podobno nawet mieli stałe zarezerwowane miejsce przy stolikach. System ewaluował. Stawał się coraz mnie brutalny a coraz bardziej perfidny. Na koniec, gdy już wydawało się, że na delikwenta nic nie może zadziałać mitygująco, stosowano system zamilczenia na śmierć. Rzecz ta jest powszechnie znana także obecnie. Można nawet powiedzieć że została doprowadzona do perfekcji.
Dotknięty tą metodą człowiek przestaje istnieć, tworzyć, działać. Po prostu go nie było i nie ma.. Nawet jak by dostał ”nobla” gdzieś może na ostatnim szpalcie króciutka notatka i cicho sza. Tak było pod koniec nieboszczki komuny i nie inaczej jest dzisiaj. Przykłady? Choćby dwóch ostatnich adwersarzy Wojciech Wencel i Waldemar Łysiak. Kto mniej interesuje się literaturą czy polityką to mógłby nawet nie wiedzieć że tacy ludzie istnieją. Piszą jakieś książki, ba Łysiak nawet bestsellery, czy tworzą wiersze „całe z Mickiewicza”, ale kto może coś o nich powiedzieć więcej, nie będąc po polonistyce czy nie interesując się poważniej literaturą Polską początku XXI wieku?
Podobnie jest z artystami estradowymi. Władza jak chce potrafi nie zauważać czy wręcz zamilczeć na śmierć. To wiemy. I na dodatek, ta metoda okazuje się dzisiaj zabójczo skuteczna. Eliminuje ze świadomości. Strąca w niebyt. Przykłady? Proszę bardzo. Kto ostatnio widział w telewizji Andrzeja Rosiewicza, Janusza Rewińskiego, Janka Pietrzaka? Władza walczy nawet z młodymi nie opierzonymi jeszcze kandydatami na artystów. Casus chłopca wywalonego z programu „Idol” przez jury z Elżbietą Zapędowską na czele, za przepiękne wykonanie piosenki „ Pytasz Mnie”. Młodego artystę, wyrzuconego tylko dlatego, że jak sama Zaapędowska powiedziała, ona nie lubi takich bogoojczyźnianych patriotycznych kawałków śpiewanych przez młodych ludzi. O dupie Maryny jak by ktoś zaśpiewał to co innego, będzie na „tak” jak się można domyślać, Podobnie jak by przyszedł jakiś obszarpaniec na haju i zawył protest song typu „Keine Granzen” to co innego, ale młody dobrze ułożony człowiek z patriotyczną piosenką na ustach? Taki dzisiaj nie ma szans.
Niedawno władza i wspierający ją na tym procederze „zamilczania” mainstreamowe media odniosły kolejne zwycięstwo. 26 kwietnia Jan Pietrzak obchodził swoje 75 urodziny. Cicho o tym w telewizji, radiu, prasie, niczym na Brackiej w Krakowie. Nikt nie organizował jubileuszy czy benefisów. A przecież Janek Pietrzak od lat jest z nami, dla nas tworzy i wspiera nas duchowo „Żeby Polska byłą Polską”. Że władzy nie pilno do uczczenia jubilata? Tego nie pochwalam ale to rozumiem. Przykro mi tylko, że tu na Salonie24, żaden tuz pióra czy klawiatury się w tej sprawie nie raczył „pofatygować”. Że żaden bloger czy redaktor dyżurny, taki którego notki i komentarze idą w tysiące, nie zająknął się nawet na ten temat…
Ja próbowałem w notce „Czy te oczy mogą?... Jan Pietrzak i Lech Wałęsa” ale temat trudny, wręcz karkołomny. Godny lepszego, bardziej wytrawnego pióra. Że nikt więcej z blogerów nie podniósł wyzwania, nie wspomniał o jubileuszu zasłużonego dla sprawy wolności i honoru mediów twórcy? Cóż dowodzi to tylko tego, że władza nawet na salonie24 potrafi być skuteczna a zastosowana metoda „zamilczania niewygodnych” przynosi niestety, pożądany dla niej skutek.
Inne tematy w dziale Polityka