Dzisiaj mija dokładnie 33 lata od wydarzenia które wstrząsnęło Warszawą i Polską. Można powiedzieć wstrząsnęło dosłownie i w jakiś mistyczny sposób. 15. Lutego 1079 r. koło godzo12.37 nastąpił wybuch gazu pod Rotundą banku PKO w Warszawie. Zginęło 45 osób na miejscu a 4 osoby zmarły po przewiezieniu do szpitala. Była to, ze względu na ilość zabitych i rannych, ( 49 zabitych ) największa katastrofa w dziejach Warszawy od czasów wojny. Przyczyną jak wykazało śledztwo był pęknięty uliczny zawór gazowy i przedostanie się gazu studzienkami telekomunikacyjnymi do podziemi Rotundy.
Warszawiacy, ludzie którzy nawet w najtrudniejszych momentach historii ( vide okupacja i „zakazane piosenki” ) zawsze wykazywali się swoistym poczuciem humoru i kpiną z tego co serwowała im władza i kolejne jej mutacje i tym razem z niedowierzaniem przyjęli wyniki oficjalnego śledztwa. Nie szczędzili, rządzącym ówczesnie towarzyszom, gorzkiego przepełnionego ironią humoru który przetoczył się przez ulice i zaułki Warszawy, w różnych opowieściach o przyczynach tragedii .
Tych opowiadanych „legend” było sporo. Od tych o podłożu kryminalnym. Władza nakradła i wysadziła. Po wątki polityczne: jedna frakcja, drugiej frakcji. ..Jedną ze śmieszniejszych opcji był tak zwany watek naukowy. Warszawiacy żartowali, jak to naszym wybitnym inżynierom i naukowcom udało się przeprowadzić gaz kablami telefonicznymi. Miało to być epokowe i przełomowe wydarzenie naukowe na skalę światową. Wiadomo ile tysięcy ton cennego metalu można by było przeznaczyć na budowę czołgów lub statków dla armatora radzieckiego, zamiast marnotrawić go, ( od tego momentu niepotrzebnie ) na rury doprowadzające gaz do domów i instytucji. Mówiono że nasi socjalistyczni inżynierowie i konstruktorzy byli już bardzo bliscy sukcesu, chcieli zaoszczędzić a ich sukces bardzo by wzmocnił siłę naszej Ludowej Ojczyzny w walce z imperjalizmem a wyszło, a wyszło niestety tak jak zwykle.
Tyle o samym wydarzeniu. Drugim wyłaniającym się z czasu tej tragedii odczuciem społeczeństwa Warszawy i Polski było przeświadczenie, że coś się kończy. Budziło to z jednej strony niepokój a z drugiej nadzieje. W ludziach budziła się świadomość, że jako społeczeństwo, jako byt społeczny, doszliśmy do jakieś ściany. Zaczęli rozumieć, że system w którym przyszło ludziom żyć, jednym lepiej, innym mniej zaradnym gorzej, się kończy. Że coś pęka, coś się musi zmienić. Ludzie po prostu zaczynali mieć dość tego „gierkowskiego dobrobytu”. Zaczynali rozumieć że system jest niereformowalny. Pod tym względem Rotunda była przełomem. Był rok 1979.
Mamy obecnie rok 2012. Trzeba by jakoś zgrabnie przejść od historii do teraźniejszości i jak to się mówiło, w ważnych przemówieniach w tamtych czasach, „nawiązać i wskazać.” Otóż w tamtych czasach ( późne lata Gierka ) Rotunda PKO była nowoczesną konstrukcją i dumą władz Warszawy i Polski. Świadczy o tym to, że w parę lat po tragedii odbudowano ją pieczołowicie. Obecne władze Polski też są przepełnione dumą z naszej flagowej inwestycji na Euro 2012 „Stadionu Narodowego”. Mamy jednak z tą naszą nasza „dumą narodową” też zresztą okrągłą w kształcie, ( nomen omen? ) sporo kłopotów. Kłopotów mimo pracowitego „bzykania” przy nim wielu notabli o wiadomej proweniencji i na dodatek, tak mi się wydaje, to nie koniec kłopotów ale dopiero początek. Co prawda nikt tam gazu nie planuje pościć przez kable telefoniczne, tym bardziej że jak słyszymy o położeniu kabli zapewniających policji łączność na obiekcie ( może ze względu na anty-gazowe bezpieczeństwo ? ) po prostu zapomniano. Mam też nadzieje, że na Stadionie Narodowym nie dojdzie do tragedii równej tamtej z 1979 r. mimo niebezpiecznego igrania władz nie tylko z jego poczuciem ale i realnym bezpieczeństwem uczestników imprez na obiekcie. Te ciągłe przekomarzania się policji, straży pożarnej i innych służb, raz jest bezpiecznie, raz nie jest, o czymś przecież świadczą.
Jedno jest pewne. Tutaj też, tak jak 33 lata temu „po Rotundzie”, w postrzegania rzeczywistości przez Warszawiaków i Polaków następuje jakiś przełom. Ludzie zaczynają rozumieć, że coś jest nie tak, że coś trzeba zmienić. Czary goryczy dopełnia wielosettysięczna premia dla Rafała Kaplera szefa Narodowego Centrum Sportu zarządzającego Stadionem i sprawującego kontrole nad jego budową. Premia za…No właśnie, nie wiadomo za co... Ludziom zaczynają rozumieć i ta refleksja nasuwa się sama. W tym kraju nikt nie odpowiada za to co robi. Czym jest wyżej, powiedzmy sobie, umocowany tym jest bezpieczniejszy a suma summarum, za każda „pomyłkę” czy niedopatrzenie rządzących zapłacimy my, zapłaci naród i to w miliardach złotych. Dlatego też, kredyt zaufania do PO, rządu i osobiście Donalda Tuska zaczął wyraźnie spadać. Wydaję się, że naród zaczyna pojmować i rozumieć jak marnej klasy ”kopacze” rządzą naszym krajem. To dopiero pierwsze malutkie symptomy nadchodzących zmian. Stadion i to wszystko co się wokół niego dzieje to przecież nie przyczyna, to skutek. Rotunda ( 15 luty 1979 r. ) była początkiem końca komuny w Polsce. Ludzie zrozumieli, że tej prowizorki tej bylejakości tamtych czasów nie da się dłużej utrzymać. Już wkrótce powiedzą dość. Jak już wspomniałem, mam nadzieje, że partactwo, niefrasobliwość i bylejakość wykonawców Stadionu Narodowego nie skończy się podobnie jak tamta tragedia, a mimo wszystko, przyjdzie otrzeźwienie i refleksja. Mam takie przeświadczenie, ocierające się o pewność.
Inne tematy w dziale Polityka