9 lipca, na porywającą serce wiadomość o nowych propozycjach jakiegoś euro-idioty, który wpadł na pomysł ograniczenia znaków narodowych na koszulkach piłkarzy podczas meczów między-państwowych, napisałem notkę w której dworowałem sobie z zamysłów tegoż idioty i innych niestrudzonych piewców jedności europejskiej. Jak to w życiu bywa rzeczywistość przerosła, nie nie moje oczekiwania w tym względzie, ale wszystko to co w najcięższym śnie, na najcięższym kacu mogłem sobie wyobrazić ale przede wszystkim, że to pójdzie z nami, Polakami, tak szybko…Koszmar.
A oto ten tekst:
Już niedługo kraje Unii Europejskiej mogą zostać zobligowane do usunięcia godła narodowego z koszulek swoich reprezentacji. Jeden z europosłów zaproponował, aby na trykotach piłkarzy pojawiła się... flaga Unii Europejskiej. Specjalny projekt będzie dyskutowany w przyszłym tygodniu.
Na kontrowersyjny pomysł wpadł hiszpański europoseł, Santiago Fisas Ayxela. Uważa on, że najlepszym sposobem na promowanie Unii Europejskiej są właśnie mecze piłkarskie. jak informuje "Daily Telegraph", jego sugestia spotkała się z poparciem sporej grupy innych europosłów i ma zostać przedstawiona na forum parlamentu europejskiego w najbliższym tygodniu. Fisas Ayxela opracowałprojektpod nazwą "Europejski wymiar sportu", który zakłada usunięcie narodowych symboli nie tylko z koszulek reprezentacji piłkarskich, ale także trykotów zawodników podczas igrzysk olimpijskich.
Komisja Kultury i Sportu PE poparła ten projekt. Propozycja jest zgodna z traktatem lizbońskim, podpisanym również przez Polskę, który umożliwia Komisji Europejskiej wpływania nasportw krajach członkowskich.
Tyle notatka prasowa…Śmiać się czy płakać… Można by postawić pytanie, co jeszcze ta euro-banda wymyśli? Czy to przychodzi im do głowy z nieróbstwa i nadmiaru dobrobytu, czy też w widzeniu wieszczym, kołchoz europejski widzą przeogromnym? Uwiera już ich krzyżyk, czy medalik na piersiach pielęgniarek w szpitalach, dzieci w szkołach. Zaczynają boleć barwy narodowe i godła państwowe. Tylko gwiazdy wszędzie, całe dwanaście, o sierpach i młotach na razie milczą taktownie. Co dalej i co jeszcze wymyślą w noc bezsenną, w widzeniu wieszczym by uszczęśliwić Europę?…
Czy jak przejdzie im już ochota na 12 gwiazdek symbolizujących Europę na piersiach zawodników czy nie wpadną na pomysł, że najlepiej jak by tam była ( na tych piersiach oczywiście) malutka flaga w trzech kolorach… Na początek może, nie,- nie ta co myślicie...Nie od razu przecież Kraków ( czyt. jedność europejska zbudowano ) ale tak za lat parę? Kolory? Proszę bardzo. Powiedzmy np: czarny, czerwony i złoty? Czy to złe kolory? Bardzo ładne. Czy ta złota myśl, przyjdzie euro-hołocie do głowy za naszego życia jeszcze, czy parę lat później?
Następnie to już tylko zostanie do zatwierdzenia i odtrąbienia nowy hymn nowego super państwa…"Oda do radości" jakiegoś Bethowena? To była dobra na początek Ten się dobrze cieszy, co cieszy się ostatni…Trzeba z żywymi naprzód iść"...Po treści sięgać nowe. Nowa Europa, co tam Europa…cały świat czeka!. Wszak przed ważnymi meczami śpiewają lub grają hymny. Jest potrzeba w „tym temacie” jak mawiał pewien mędrzec, też na europejską miarę. Jest zamówienie - będzie towar. Czemu ma nie być? Panie Rapaport?!.…Będzie hymn…Mogło by to na przykład lecieć tak…”Doutschland, Doutsch…, co ja gadam, co ja gadam…”Europa, Europa uber alles…” i za czym się ockniemy, jesteśmy ugotowani na lata.
Jeden pożytek z tego, że na przykład na takim meczu Polska - Litwa, hymn by grano tylko jeden raz,( co za oszczędność czasu !!! ) bo przecież jeden by wystarczył. Oto przecież chodzi euro-bandytom. Jeden lud, jeden hymn , jeden…no mniejsza z tym. Więc?...Jeden by wystarczył i jeśli by na dodatek, miło łechtał teutońskie uszy, sędziującej spotkanie trójki arbitrów np: z Berlina? Sam cymes…
No i wystarczy na długo, jeśli... No właśnie, jeśli się nie uda, tak jak przed laty, jeszcze raz zaśpiewać razem z braćmi Litwinami...Nie zważając na pomruki z Brukseli czy z Warszawki na tych "nieznośnych kiboli" Zaśpiewać na całe gardło, i znowu „Bogurodzicę Dziewicę”…Tak jak 600 lat temu, bo to się inaczej nie skończy. Tak jak nigdy, nie kończy się, przekonanie o swojej nieomylności doktrynera czy idioty. W tym wypadku, w wypadku europosła Fisasa Ayxela, wychodzi na jedno.
Jak już wspomniałem życie przerosło moje wyobrażenia w tym względzie. Właśnie zaprezentowano nowe stroje dla drużyny narodowej na Euro 2012. Trudno doszukać się tam orzełka z koroną bo go po prostu niema. Pomyśleć ze 50 lat czekaliśmy żeby orzełkowi czerwoni bandyci ”oddali” koronę ( boś ją ukradł i splamił synu Wasilowy ) ale nawet podczas najciemniejszej komunistycznej nocy, nikomu z rządzących, nie przyszło do głowy by na piersiach naszych sportowców, widniała jakaś zmutowana trójwymiarowa wrona, zamiast okradzionego, ale orzełka.
Przerażające jest również to że czy większą głupotę euro-osły wezmą sobie do głowy, czym większa bzdurę wymyślą w Brukseli czy Madrycie, to zawsze nasi rządzący pierwszy zadzierają koszule. Widać aż trzęsą się żeby ich dostrzeżono i zauważono zaangażowanie. Nasi umiłowani przywódcy większego i drobniejszego płazu, zawsze muszą być pierwsi ze szturmówką w ręku ( skąd ten nawyk można spytać) zawsze w ajergardzie postępu na jedynie słusznej drodze..
Widać też było jak podczas okazania nowych strojów reprezentacji, piłkarze, na pewno poinstruowani przez sponsorów i notabli, kiwali ze zrozumieniem głową na tym „novum” i obiecywali solennie, że i w tych strojach „nie oddadzą nawet guzika” Daj Boże żeby tak było! Ja jednak byłem spokojniejszy, tak jak w przypadku tankowania paliwa na stacjach „orlenu” ( pamiętacie państwo tą reklamę? ) gdy nad jakością paliwa na stacjach, a także postawą piłkarzy na boisku i poza boiskiem, zaangażowania w treningach i jakością ich gry czuwał orzeł… Tysiącletnie godło ma piersiach, jak szlachectwo, jednak zobowiązuje.