kreatywny wandal kreatywny wandal
665
BLOG

Jak premier Tusk opozycję wyzywa...

kreatywny wandal kreatywny wandal Polityka Obserwuj notkę 4

 

Nie ma co, nasz  premier Tusk tryska energią i tężyzna fizyczna z niego emanuje. Ostatnio wsławił się tym, że wyzwał na pojedynek biegowy członków opozycji parlamentarnej z SLD. Trochę szkoda że nie wyzwał do biegu posła równie opozycyjnego jak koledzy z SLD, Jana Filipa z Konopi Libickiego (  PJN ) czy p. Jadwigę Staniszkis.  Zwycięstwo na pewno byłoby nie tylko pewniejsze ale i bardziej spektakularne, bo za jednym trudem rozprawił by się i z opozycją parlamentarną, fakt że chromą, ale nie utyskujmy i krytyką polityczną zarazem. Że nie honor? Bo to chłop na wózku a kobitka starsza pani? A kto się zapyta? Bieg to bieg. Spoko.
 
Póki co, bieg na 10 km zaproponował Donald Tusk, politykom SLD Markowi Wikińskiemu i Grzegorzowi Napieralskiemu, odnosząc się do wypowiedzi szefa SLD Grzegorza Napieralskiego i wiceszefa klubu SLD Marka Wikińskiego, którzy wypominają mu zmęczenie. - Mam nadzieję, że nie zabraknie wam odwagi - napisał szef rządu.
 
Przyczyną tego nagłego przypływu energii i mołojeckiego animuszu było to, że jak sam wyzywający stwierdził "Od paru dni, dwóch polityków,Grzegorz Napieralski i Marek Wikiński, uporczywie wmawia mi, że jestem zmęczony. Panowie, sprawdźmy kto jest zmęczony, a kto jest w formie. Zapraszam Was do wspólnego biegu" - napisał Donald Tusk na oficjalnym profilu Kancelarii Premiera na Facebooku. Ja tam przyznaje premierowi racje, na zmęczonego ( no bo poczym ) nie wygląda.
 
 
Nie wiem, co było przyczyną tak desperackiego kroku naszego premiera. Może także to, żeNapieralski wyprzedził Tuska w rankingu zaufania, a co jak co, na tym punkcie nasz premier jest bardzo czuły. Zresztą nie tylko on i nie koniecznie władza „tu i teraz”. Pamiętacie państwo dowcip krążący po Warszawie za czasów „starej” komuny, jak to UFO pojawiło się nad miastem? Przyleciało nad gmach Komitetu Centralnego PZPR , krążyło nad nim i wrzeszczało przez megafony. …”ufojcie nam, ufoicie nam”… Jak to ufanie się skończyło, po zaaplikowaniu polakom przez towarzyszy podwyżki cen kaszanki,- wiemy.
 
Może to była wówczas jednak przemyślana strategia z tym UFO i jakaś metodą na zwiększenie zaufania do ówczesnych i tamtejszych notabli . Kto wie? Teraz też ceny „niektórych artykułów” jakby rosły, więc może, pomyślał premier, trzeba by sięgnąć do sprawdzonych wzorów i powalczyć o zaufanie społeczne choćby w krwawym boju, co ja plotę, biegu. ( Chociaż obecnie, biorąc pod uwagę stan „oduraczenia” społeczeństwa, w numer z UFO, też nie jeden by uwierzył. ) Krwawym, bo przecież można nabawić się bolesnych otarć i pęcherzy na nogach. Ale premier niczym p. Wołodyjowski. Nic to Polsko….Ku chwale ojczyzny…
 
Nie wiem. Zaiste nie wiem, skąd we mnie te malkontenctwo i ten brak entuzjazmu dla mężnych wyzwań premiera. Przecież wiem, ba nawet jestem, jak mawia Jarosław Kaczyński,  głęboko przekonany, o tym, że premier ten bieg ( bez względu na to czy z Napieralskim czy Janem Filipem Libickim, a co? ), by wygrał. Powiem więcej, wygrał w cuglach. ( ale mi wyszło ) Przecież, nie od dziś wiadomo, że nasz premier piłkę kopie,… „wczoraj bramki strzelił dwie”… ( była taka piosenka, łza się w oku kręci) Wiadomo, że biega i uprawia jogging. Więc na pewno by wygrał i coś tam udowodnił, ale czy to konieczne?  Co z tego zwycięstwa wyniknie czy wyniknęłoby coś dobrego dla nas, dla społeczeństwa, dla Polski? Otóż zgoła nic. Nic oprócz wszawego PR-aru,- czytaj,- „ufojcie nam”, nie jesteśmy zmęczeni, czuwamy…Wiecie rozumiecie…
 
Wolałbym także żeby premier nie ścigał się w biegu na 10 czy nawet 20 km. Wolałbym żeby ścigał się z opozycją na projekty ustaw;- która lepsza. Na ilość proponowanych dobrych rozwiązań podatkowych dla firm, na projekty zwiększające zatrudnienie, na projekty zmniejszające deficyt państwa. Ścigał się na wizje rozwoju kraju zwiększające jego bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne. Żeby walczył z mafią, z Rychami, Zbychami i Mirami a nie z Grzegorzem N. czy Markiem W. w najdłuższym nawet biegu. Wolałbym żeby premierowi rosły pęcherze i otarcia na…mózgu od myślenia, a nie na wytrenowanych nogach, bo po to przecież wygrał. Wygrał najważniejszy bieg w swoim życiu – wybory i został premierem. Biegacze i piłkarze niech biegają i grają z biegaczami i piłkarzami. Wówczas jak by nawet opozycja próbowała „stękać” że premier „jakiś zmęczony”? Będę bił mu brawa, bo będę wiedział po czym.
 
Wolałbym, żeby premier… No tak, ale ja przecież nie bardzo znam się na sporcie. Biegaczem nie jestem a jak już coś, to rowerek…
 
Premierowi natomiast życzę dobrze…Życzę dobrze z pełnym wyrachowaniem, bo chodzi tu także o mnie, moją rodzinę, mój kraj. A za to czuję się odpowiedzialny. Chciałbym, żeby odpowiedzialny czuł się także mój premier. Dlatego życzę mu, żeby po skończonym biegu, na jawie czy we śnie, nie krzyknął jak ten ateńczyk-maratończyk 2500 lat temu, po przebiegnięciu do Aten,- zwycięstwo…i nie skonał. Bo od jego biegu, od tego co robi, a czego zaniecha biegając za iluzjami, zależy los nas wszystkich.

Umiarkowany konserwatysta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka