W Polsce jak w lesie. Przy czym pomijam już polityków (którym należy się wzgarda), których korupcja i nepotyzm przekracza wszelkie. Mam tu na myśli przeciętnego kowalskiego. Takiego jak czy Ty. Z każdej strony otacza nas intelektualny beton. Beton pożytecznych idiotów. Rosnąca polaryzacja społeczeństwa w kontekście politycznym jest świetnym odzwierciedleniem głębszych patologii społecznych, jakie dzierżą nasz kraj.
Nie ma możliwości prowadzenia merytorycznych dyskusji. Polaryzacja społeczeństwa doprowadziła niemalże do swoistych trybalizmów, które oznaczają się kompletną ignorancją wobec faktów oraz ślepe posłuszeństwo/popieranie i usprawiedliwienie jakichkolwiek decyzji/wpadek/głupich dokonań, wypowiedzi bądź planów danej partii. Niezależnie czy to korwinowcy, pisowcy, platfusy czy też lewacy. Jak owce bez własnego rozumu, które posłusznie starają się imitować swoich panów. Nie twierdzę, że wszyscy są tacy - "jedynie" zdecydowana większość.
Brakuje mitycznego "złotego środka", z każdej strony człowiek o odrębnych poglądach jest atakowany przez intelektualne miernoty. Zamiast starać się obiektywnie do jakiegokolwiek tematu, większość dyskusji zaczyna się od wyzwisk, poprzez całkowitej ignorancji wypełnionej jakiejkolwiek obiektywności. Albo też "bo za P-e-O-o"/"a bo pis"/"a bo lewica" itp. idiotyzmy.
A na czym to się kończy? Na pogłębianiu różnic i podziałów społecznych. Co nigdy nie było i nie będzie w interesie narodu. Natomiast jest zawsze w interesie wszelkich partii do zbierania kapitału politycznego. A każdy, kto de facto przyczynia się
A na czym to się kończy? Na pogłębianiu różnic i podziałów społecznych. Co nigdy nie było i nie będzie w interesie narodu. Natomiast jest zawsze w interesie wszelkich partii do zbierania kapitału politycznego.
A każdy, kto de facto przyczynia się do pogłębiania tych różnic/podziałów - jest nikim więcej, jak pożytecznym idiotą działającym na szkodę narodu. Pozbawionym dojrzałości intelektualnej i emocjonalnej szkodnikiem-targowiczanin, czyli niczym innym jak "pożytecznym idiotą" w rękach władzy/opozycji/poszczególnych partii czy opcji politycznych (krajowych, bądź zagranicznych). To taka wojna polsko-polska, a osoby wspierające tego typu podziały nie mają żadnego prawa nazywać się patriotami.
Ponadto rozbrajającą cechą większości takich przypadków jest całkowity brak świadomości politycznej/ ekonomicznej/ społecznej. Już pomijam, że większość z tych osób wyzywa się to od lewaków, to od "prawaków" itp., kompletnie nie rozumiejąc tych pojęć. Jeszcze gorsze w tym przypadku jest brak jakiegokolwiek pomyślunku/analizy, do czego poszczególne decyzje/pomysły/plany polityczne/ekonomiczne mogą w przyszłości doprowadzić. Miast tego ciągłe skupianie się na obecnych potrzebach (niezależnie czy są to prawdziwe potrzeby, czy też nie). A w przypadku okazania swojej niekompetencji/nieudolności, gdy nie udaje się zrealizować któryś z tych celów - to zawsze jest ktoś do obwinienia, prócz samego siebie. Zawsze się znajdzie ktoś, kogo można obarczyć za swoje porażki. Czy to Żydzi, opozycja, władza, komuniści czy też ktokolwiek inny.
W większości są to osoby o skrajnych poglądach postrzegające świat poprzez pryzmat czerni i bieli, podczas gdy w realnej polityce, tak jak w prawdziwym świecie - nic nie jest takie proste. Taki. Z czego większość nawet nie rozumie pojęć, których używa (np. pisowcy nazywający jakąkolwiek opozycję "lewactwem", nie wiedząc nawet tego że większość ich programów gospodarczych i społecznych wprost wpisuje się w definicję lewicowości). Skąd się bierze ta zawistna konfliktowość żywcem wyjęta z "Dnia świra"? Jak to jest, że taki motłoch "bierze z połykiem" partyjny bełkot lub wręcz "wali gruchę" pod wątpliwe autorytety? Skąd ten brak umiejętności samodzielnego myślenia? Skąd ten brak zdolności rozumowania, umiejętności zrozumienia logicznej ciągłości przyczynowo-skutkowej? Skąd nader-emocjonalne postrzeganie rzeczywistości poprzez sofizmaty?
W głębszym skrócie ciężko jest odpowiedzieć na to pytania. Choć wydaje mi się, że składa się na to ogół naszej historii. A przede wszystkim 44 lata "komuny" (zwanej przez ówczesną władzę "socjalizmem realnym"). Gdzie gwałtem na narodzie było dobicie inteligencji polskiej; lub raczej jej resztki, która zdołała przeżyć II WŚ - aby zastąpić ją marksistowskimi elitami. Intelektualnym gwałtem był też ten marksistowski/socjalistyczny twór zwany "Polską Rzeczpospolitą Ludową" - który "wychował sobie 3-4 pokolenia nagradzając patologie społeczne.
Patologii takich jak roszczeniowość ("bo się należy") wobec państwa/społeczeństwa. Roszczeniowość, która w następstwie zrodziła nienawiść i pogardę wobec przedsiębiorczości ("prywaciarzy", bo "tylko złodziej może się dorobić"), zrzeczenie się odpowiedzialności za własne życie ("państwo powinno się zająć obywatelami") czy też mechanizm wyuczonej porażki i defetyzmu, poprzez nieustającą gloryfikację klęsk.
Na tym kończę część I mojej rozprawki nt. "Homo Sovietusa", człowieka sowieckiego - wielkiej spóścizny post-komuny.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo